Wywiady

Za daleko posunięta moda na luz

Nigdy nie zgodzę się z realizatorem, czy reżyserem telewizyjnym, który w imię jakże dziś modnego luzu każe mi włożyć ręce do kieszeni, bo nie zrobię tego, kiedy na przykład udzielam wywiadu

 

- mówi językoznawca, prof. Jan Miodek.

Redakcja: Czy Polacy dbają o swój język?

 

prof. Jan Miodek: - Dbają. Śmiem twierdzić, że dwa narody w Europie dyskutują o języku tak namiętnie, mianowicie Francuzi i my, Polacy. Wszyscy cudzoziemcy, którzy dłużej u nas przebywają zauważają to. Moi koledzy z branży językoznawczej – Niemcy, Szwedzi, Hiszpanie twierdzą, że Polacy są pod tym względem wyjątkowi. Oni też traktują chociażby moje telewizyjne programy jak coś wyjątkowego. Czy istnieje cotygodniowy program poświęcony współczesnej niemczyźnie czy angielszczyźnie? My za to jesteśmy narodem bardzo zwracającym uwagę na zjawiska językowe. I dotyczy to ludzi starszych i młodszych. Myślę, że w dużej mierze sprawiła to historia, która była przecież niełatwa. Wymagała ona od nas pewnej troski o język, bośmy byli zniewoleni. Ja na to pytanie odpowiadam zdecydowanie pozytywnie. Polacy się o swój język troszczą.

 

- Często słyszy się, że język polski jest wyjątkowo trudny. Czy zgadza się Pan z tą opinią?

 

- Nie ma na świecie łatwiejszych i trudniejszych języków. Każdy język ma po prostu trudniejsze i łatwiejsze kategorie. Ale na pewno fleksyjność naszego języka, czyli rozbudowany system odmiany wyrazów przez przypadki jest pewnym utrudnieniem dla każdego cudzoziemca, z wyjątkiem Słowianina. Natomiast jeszcze bardziej niż sam język fetyszyzuje się jego pisownię. I tutaj jak mantrę będę powtarzał: Polacy przestańcie być megalomańscy! Odbieram to w kategorii megalomanii - aleśmy wyjątkowi! Polska ortografia jest sto razy łatwiejsza od ortografii niemieckiej, francuskiej czy angielskiej, bo ortografie tych języków przylegają do stanu z wczesnego średniowiecza. Możemy więc sobie wyobrazić jaki jest konflikt między mową a pismem w języku angielskim, niemieckim czy francuskim. „Rz”, „ż”, „ó”, „u”, kto poza dysgrafikami ma z tym kłopot? Nie można snuć głupich wizji, że na przykład będziemy pisać tylko przez „ż”. Jak można Morze Bałtyckie napisać przez „ż” wobec morskiego brzegu, w którym to etymologiczne „r” się ujawnia. Jak można pisać stóg siana przez „u” skoro w stogu siana już jest to etymologiczne „o”.

 

- Obserwujemy coraz większe zainteresowanie studentów z zagranicy wrocławskimi uczelniami, tym samym rośnie zainteresowanie naszym językiem.

 

- Rangą międzynarodowości nie dorównamy językowi angielskiemu, francuskiemu, hiszpańskiemu czy niemieckiemu, ale osiągnęliśmy już status języka z którego można uzyskać certyfikat. Przyjeżdżają do nas Europejczycy, Azjaci, ludzie z obu Ameryk, niekoniecznie polskiego pochodzenia, którzy z powodów zawodowych, ekonomicznych, gospodarczych chcą poznać język polski. I tu się możemy dowartościować, bez kompleksów.

 

- Pracował Pan naukowo w Niemczech. Jakie ma Pan wspomnienia z tego okresu?

 

- W związku z pracą poznałem całą Europę i chyba całą Amerykę. Jako lektor języka polskiego pracowałem na Uniwersytecie w Muenster dwa lata, od 1975 do 1977 i w związku z tym niemiecki znam chyba najlepiej z języków obcych. Z wykładami na temat języka polskiego wyjeżdżałem do Kanady, Stanów Zjednoczonych, Szwecji, Niemiec, na Litwę, do Czech, można by jeszcze długo wymieniać.

 

- Lata 70-te to był czas powszechnych emigracji, Pan mając pracę na cenionym Uniwersytecie w Muenster nie zdecydował się zostać w Niemczech. Dlaczego?

 

-Tęskniłem bardzo, do tego stopnia, że kiedy byłem 2 lata w Niemczech to oczywiście nic nie stało na przeszkodzie żebym jeszcze rok został, ale już mi było bardzo wtedy tęskno do syna bo miał wtedy roczek. Nie chciałem ojcostwa tracić.

 

- Każdy język ewoluuje. Jest Pan dość liberalny, jeżeli chodzi o zmiany zachodzące w języku polskim. Czy jest jednak coś co Pana w tych zmianach niepokoi?

 

- Za daleko posunięta moda na luz. Jestem liberalny, uważam, że znakiem formatu obyczajowego i intelektualnego, jest ta umiejętność odnalezienia się w każdej sytuacji życiowej. Gdzie luz, tam luz. Ja też do mamy, taty, żony, synka powiem „weź se to” i „trza już iść”, ale z pełną świadomością, że jest to forma absolutnie potoczna, nie nadająca się na sytuację oficjalną. Nigdy nie zgodzę się z żadnym realizatorem, czy reżyserem telewizyjnym, który w imię jakże dziś modnego luzu każe mi włożyć ręce do kieszeni, bo ja tego nie zrobię, kiedy na przykład udzielam wywiadu. Są sytuacje życiowe, które człowieka obligują do pewnych uroczystszych zachowań. Internet też przyniósł taką absolutną demokratyzację. Ja do młodego chłopca, czy młodej dziewczyny, których nie znam piszę jednak „Szanowny Panie”, a on mi na to „Witam Profesorze”. To nie chodzi o to, żebym ja się wywyższał, ale jestem jednak od niego czterdzieści lat starszy, więc to trochę nie wypada. Z tym wyczuciem stylistycznym u współczesnych Polaków jest trochę gorzej niż było. Natomiast nie trwożę się o stan polszczyzny gramatyczny, o to że zniknie z mapy języków, bo jest to przecież język 40 milionów ludzi, a z Polakami za granicą - 50 milionów. Jakże on może zniknąć w ciągu paru lat? Nie zniknie, natomiast idzie przez świat taka moda na stylistyczny luz i zachęcałbym w tej kwestii wszystkich do pewnej świętalności. Tak jak ma swój sens, żebyśmy czasem ubrali się uroczyście, bo nie wszędzie możemy pójść w rozchełstanej koszuli, w jakimś rozciągniętym swetrze i przetartych sztruksach. Ma swój sens ten czarny but, czarny garnitur...

 

- Jaką polszczyzną mówimy we Wrocławiu? Jaki jest język wrocławian?

 

- Absolutnie przezroczysty. Przyjechali tutaj ludzie zewsząd. Nie fetyszyzujmy liczby kresowiaków, ta liczba była duża, ale wcale nie na pierwszym miejscu. Najwięcej było ludzi, którzy przyjechali nad Odrę z Polski tak zwanej centralnej z Mazowsza, z kresów wschodnich, ale przyjechali i Górnoślązacy i poznaniacy i Pomorzanie. Każdy z nich przywiózł ze sobą jakąś swoją charakterystyczność regionalną. Można powiedzieć, że z tego tygla najrozmaitszych językowych i odmian regionalnych narodziła się bardzo szybko ponadregionalna standardowa odmiana języka zbliżająca się właściwie do ideału, jeśli za ideał przyjąć ten język literacki, oficjalny obowiązujący w szkole w urzędzie, w prasie w radiu, w telewizji i w kościele. Dlatego nie dziwią mnie pytania stawiane mi zwłaszcza w szkołach. „Czy to prawda, że my tu w Jeleniej Górze, w Wałbrzychu, we Wrocławiu, w Świdnicy mówimy najlepszą polszczyzną?” Tak, na pewno rdzenny mieszkaniec stołecznej Warszawy ma więcej kłopotów niż wrocławianin czy Jeleniogórzanin. My tutaj jesteśmy przezroczyści. Tylko w języku 70-cio, 80-cio latka można jeszcze wychwycić jakieś charakterystyczne cechy kresowe, z tym charakterystycznym lwowskim zaśpiewem.

 

- Jak poprawnie powinniśmy wymawiać nazwę naszego portalu, „tuWroclaw.com”, czy „tuWrocław.com”?

 

Chyba dwa lata temu był taki program letni, telewizyjny zatytuowany „Lato z Jedynką” i oczywiście w treści mailowej wszystko było pisane razem. Nie mogło być na końcu „ą”, tylko musiało to być „a”. Byłem świadkiem jak Jerzy Kisielewski, który ten program prowadził, na zakończenie powiedział: „Będziemy bardzo wdzięczni za korespondencję. Piszcie do nas: Lato z jedynka@krakow”. Więc wymagania internetowe sprawiają, że nie tylko odkształcamy litery, ale odkształcamy także fleksję. Ale myślę, że nie ma co wyolbrzymiać tego problemu. Nawet jeżeli powie pani Wroclaw, to wszyscy domyślą się, że jest to literowa podpowiedź jak do Was pisać. A Jerzy Kisielewski mówiąc: „Lato z jedynka” zachował się po prostu funkcjonalnie.

 

 

Rozmawiała: Magdalena Bober

 

 

Prof. Jan Miodek - językoznawca, profesor i dyrektor Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, członek Komitetu Językoznawstwa Polskiej Akademii Nauk i Rady Języka Polskiego; popularyzator wiedzy o języku polskim.

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (11):
  • ~ 2009-10-18
    16:58:53

    0 0

    Bardzo go lubie, ma kapitalne programy.
    Tomek 20lat.

  • ~ 2009-10-18
    23:24:43

    0 0

    Myślę, że profesor Miodek zgodziłby się z tym, że co innego wywiad w radiu czy telewizji, a co innego wywiad spisany, jak ten tutaj. Trzeba było ten tekst poddać lepszej redakcji, a najlepiej oddać tekst do weryfikacji Profesorowi. To co tu zaprezentowaliście to trochę brak szacunku dla Profesora...

  • ~ 2009-10-19
    08:53:30

    0 0

    Oj, czepiasz się. Pokolenia Wrocławian wychowało się przysłuchując się charakterystycznej melodyce głosu pana Profesora, to jest jak jego znak rozpoznawczy. Z tym go kojarzymy. Redagując i ugładzając sposób w jaki sie wypowiedział, ten wywiad nie byłby wogóle "jego"!

  • ~ 2009-10-19
    10:33:37

    0 0

    Boże, Ty widzisz i nie grzmisz. Każe przez żet z kropką. Byk w wywiadzie z językoznawcą. Żałosne.

  • ~ 2009-10-19
    10:56:29

    0 0

    "żet" z kropką, językoznawca się znalazł...

  • ~ 2009-10-19
    17:01:10

    0 0

    Świetny wywiad. Uwielbiam słuchac Profesora Jana Miodka. Czytając powyższy tekst, łatwo sobie wyobrazic nawet wyraz twarzy Profesora.

  • ~ 2009-10-19
    18:19:10

    0 0

    "może", bo "mogę"
    "karze", bo "karać" ---> "każe", bo "kazać" - skoro ktos chce komentować, niech chociaż sprawdzi;)

  • ~ 2009-10-20
    16:38:40

    0 0

    Szkoda, ze nie ma regularnych otwartych wykładów na UW promowanych w mediach...

  • ~ 2009-10-21
    10:48:26

    0 0

    Bardzo go nie lubię, ma fatalne programy. Paweł 23lata.

  • ~ 2009-10-22
    14:20:24

    0 0

    Pan Profesor stoi na straży poprawności języka polskiego za co niewątpliwie go szanuję, pozdrawiam

  • ~ 2009-10-31
    18:59:16

    0 0

    super wywiad. szanuje miodka za jego wiedze. szanuje dziennikarke za bystre pytania!

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.