Kultura

Czy „Dunkierka” to arcydzieło kina wojennego? [RECENZJA]

2017-07-20, Autor: Michał Hernes

„Dunkierka” Christophera Nolana opowiada o mrocznych czasach, ale odnoszę wrażenie, że otwierając ten mrok, przynosi pokrzepienie i oświecenie.

Reklama

W języku angielskim jest słowo „to screen”, które oznacza zarówno pokazywać, jak i zakrywać. Na tym m.in. polega magia kina. Po obejrzeniu „Dziecka Rosemary” i „Wstrętu” Romana Polańskiego wiele osób mówiło, że widziało w tych filmach krwawe i mroczne sceny, których w nich nie było. Podobnie jest z „Dunkierką” Christophera Nolana. To film z najniższą kategorią wiekową, więc nie ma w nim krwi, ale poruszająco pokazuje koszmar wojennej zawieruchy w jednej z wielu paszczęk piekła (cytując angielskiego poetę Wilfreda Owena).

Jednocześnie po obejrzeniu „Dunkierki” pomyślałem sobie, że ten piękny film jest zwycięstwem na wszystkich frontach ludzkich myśli. Zacząłem się też zastanawiać nad tym, czy opowieść jest zawsze historią o ratunku i czy gawędziarz to przemytnik, który próbuje coś przeszmuglować przez metaforyczną granicę.

Najnowszy film Christophera Nolana („Mroczny rycerz”, „Incepcja”) opowiada o mrocznych czasach, ale odnoszę wrażenie, że otwierając ten mrok, przynosi oświecenie i pokrzepienie.

Początek tej historii to jedna z najlepszych scen w historii kina. Co ważne, nie jest tak efektowna jak słynne otwarcie „Szeregowca Ryana” Stevena Spielberga, ale paradoksalnie nie ma tego złego. Problem z filmem „Intersteller” polega m.in. na tym, że bracia Nolan mierzyli się w nim z „2001: Odyseją kosmiczną” Stanleya Kubricka. Wydaje mi się, że tym razem starszy z braci nie tyle chciał rywalizować z największymi mistrzami kina, co zrobić filmową produkcję płynącą z pasji i serca.

Choć to film historyczny, coś czuję, że dla reżysera od prawdopodobieństwa zdarzeń ważniejsze są czyste emocje i przywiązywanie wagi do każdego szczegółu, łącznie z przepiękną muzyką Hansa Zimmera i warstwą wizualną (zdjęcia Hoyte van Hoytemy, znanego z pracy nad „Spectre” z „Interstellar”).  A te małe detale robią wielką różnice. To film stworzony do oglądania go na dużym ekranie, zwłaszcza w IMAXie, którego jeszcze we Wrocławiu, niestety, nie ma.

W trakcie seansu „Dunkierki” na plecach miałem ciarki. Mistrzostwo budowania przez Nolana suspensu polega m.in. na pokazaniu, jak bohaterowie się boją i jak reagują na dziwne, zaskakujące sytuacje (np. gdy znajdują kogoś w miejscu, w którym nie powinno go być). To poruszająca opowieść o zakładanich sytuacji w teatrze wojny, którzy nie ratują świata, tylko próbują uratować siebie.

Ze względu na to trudno nazwać tę produkcję filmem wojennym, tylko raczej humanistyczą opowieścią o tym, że nadzieja jest bronią. Wydaje mi się, że trudniej zrobić arcydzieło z zakończeniem nie smutnym i dołującym, ale krzepiącym i mimo wszystko optymistycznym.

Co ważne, nie ma w tym filmie jednego głównego bohatera, z którym można by się identyfikować, ale za to są mistrzowskie role, m.in. Marka Rylance’a (Oscar za „Most szpiegów” Spielberga). Cilliana Murphy’ego i Harry’ego Stylesa z zespołu One Direction. Występ tego ostatnio to dla wielu pozytywna niespodzianka, ale dziewięć lat temu Nolan był krytykowany za obsadzenie w roli Jokera Heatha Ledgera, który stworzył jedną z najbardziej ikonicznych ról w historii kina.

Szanuję, że Nolan prawdopodobnie wychodzi z założenia, że jeśli nie zaryzykuje, to nie odniesie wielkiego sukcesu. "Dunkierka" to jego wielki triumf.

„Dunkierka” wchodzi do kin w piątek 21. lipca.

Oceń publikację: + 1 + 5 - 1 - 2

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1275