Sport

Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą - to hasło wcale nie takie głupie, co udowodnił Sebastian Mila

2014-10-13, Autor: Łukasz Maślanka
Jesienią król piłkarskiego polowania jest jeden. Na co dzień rezyduje we Wrocławiu. Do niedawna podupadły, w meczu Polski z Niemcami pokazał skalę metamorfozy, którą przeszedł w ostatnich miesiącach. Mowa rzecz jasna o Sebastianie Mili.

Reklama

Gol strzelony Niemcom przez popularnego “Rogera” sprawił, że teraz patrzy na niego cała piłkarska Polska. I nie tylko Polska, bo o jego bramce wbitej mistrzom świata informowano też np. w Norwegii, gdzie Mila kiedyś grał. Oczywiście, wszyscy kadrowicze dokonali rzeczy uznawanej za niemożliwą, bo przez lata mecz Polski z Niemcami był jednoznaczny z tym, że po ostatnim gwizdku znów trzeba będzie sobie powiedzieć: “Następnym razem wygramy”.

 

Tych następnych razów było całe mnóstwo, aż wreszcie 11 października br. kadra prowadzona przez Adama Nawałkę wreszcie położyła Niemców na łopatki. I to w jakim momencie - przecież nasi zachodni sąsiedzi to świeżo upieczeni mistrzowie świata! Dlatego wszyscy co do jednego kadrowicze zasługują na długie oklaski, ale jeden z nich - właśnie Sebastian Mila - zasługuje na głęboki ukłon, taki według zasad dawnej kindersztuby.

 

 

Tak na dobrą sprawę, to kto wie, co by było z Milą, gdyby nie zmiana trenera w Śląsku Wrocław, do której doszło w lutym br. Wtedy Tadeusz Pawłowski zluzował Czecha Stanislava Levego, a jedną z pierwszych decyzji popularnego "Tediego" w klubie było odebranie Sebastianowi funkcji kapitana drużyny. Już samo to było wystarczającym prztyczkiem w nos piłkarza, który do tej pory miał w Śląsku mocną pozycję, a wcześniej był liderem drużyny sięgającej po medale Ekstraklasy (w tym po mistrzostwo Polski), ale Pawłowski na tym nie poprzestał. Dołożył "do pieca", publicznie mówiąc, że Mila - kolokwialnie mówiąc - dorobił się postury sportowca, ale takiego, który powinien zacząć marzyć o karierze w sumo. Wtedy mogło się wydawać, że dni Mili w Śląsku są policzone, a obaj Panowie więcej nie podadzą sobie ręki. Pojawiały się zresztą plotki, że "Roger" może zmienić klub. Sam zresztą uważałem, że ten piłkarz w Śląsku osiągnął wszystko to, co było realne i więcej z siebie nie wyciśnie, dlatego trzeba go godnie i uroczyście pożegnać, skupiając się na zastąpieniu go kimś równie utalentowanym, ale młodszym i bardziej zmotywowanym. Myliłem się jak cholera.

 

Czas pokazał, że nowy trener postawił Milę na nogi i zwrócił mu formę - a kto wie, czy nie uczynił z niego jeszcze lepszego piłkarza. Sam Mila przyznawał w wywiadach, że do zbicia miał... 10 kg nadwagi! Jak na zawodowego sportowca, to liczba szokująca. Mówił były kapitan Śląska, że złapał za dużo masy (tutaj puszczam oczko do czytelników) przez kontuzje, które nie pozwalały mu pracować nad formą.

 

Z kolei Tadeusz Pawłowski zdradzał, że gdy obcesowo potraktował Milę, jego stosunki z piłkarzem nabrały temperatury, którą można poczuć np. przytulając się do igloo. - To był wóz albo przewóz, ale na szczęście się udało - tak w skrócie można podsumować politykę trenera Śląska wobec Sebastiana Mili.Efekty pracy wykonanej przez Milę pod surowym, ale sprawiedliwym okiem trenera Pawłowskiego widać jak na dłoni. "Roger" jesienią szaleje w Ekstraklasie, strzelił już cztery gole, a pod jego wodzą Śląsk znów puka do bram ligowego podium. Wrocławianie tracą tylko punkt do prowadzącego w tabeli Górnika Zabrze, ale zespół jest na fali wznoszącej i jesienią gra tak, jak we Wrocławiu marzono od dawna: ofensywnie, nowocześnie, skutecznie w ataku. Dużo jest gry piłką, a mniej typowego dla polskiej ligi kopania się po czole.

 

A zespołem jak za dawnych, lepszych lat znów dowodzi Sebastian Mila, który - uwaga! - znów biega, a nie człapie po boisku! I to jak biega: w meczu z Górnikiem Łęczna po tym, jak strzelił gola na wagę zwycięstwa w 90. minucie gry, przebiegł całe boisko z taką prędkością, że zawstydziłby niejakiego Usaina Bolta.

 

I choć niektórzy pukali się w czoło, że przecież kadrze narodowej takiego staruszka, jakim jest 32-letni Mila, już nie potrzeba, trener Adam Nawałka zaufał doświadczonemu i będącemu na fali wznoszącej piłkarzowi. Efekt znamy - Sebastian Mila strzelił gola Niemcom, pieczętując tym samym zasłużone zwycięstwo polskiej reprezentacji. Dla całej piłkarskiej kadry to wydarzenie, które będzie pamiętane przez lata, ale sam Mila dotarł symbolicznie do mety swojej krętej drogi, którą przebył w ostatnich miesiącach.

 

Co tu dużo mówić. Mila pokazał, że trzeba i warto zapieprzać, że nie wolno się poddawać, że nagle góra może zrobić się poważnie stroma, ale jeśli się wierzy w to, co się robi, nie ma siły - trzeba zacisnąć zęby i iść dalej, do celu. Wyszła z tego trochę taka opowiastka rodem z podręczników dla coachów od motywacji, ale z drugiej strony - w polityce krew się leje, ciągle w Polsce dużo bylejakości, wartościowi ludzie umierają (Anna Przybylska...), dlatego tym cenniejsze stają się historie takie, jak ta, której bohaterem był lider Śląska Wrocław. Ot, po prostu - warto się poświęcić i pracować. Można upaść, ale jeśli się wstaje i walczy dalej - to właśnie o to w tym wszystkim chodzi.

 

A autor tych słów odczuwa pewną taką dumę, bo w lutym br. po tym, gdy do Śląska przyszedł Tadeusz Pawłowski, napisał na innych łamach, że to trener ze Śląskiem w sercu i może postawić klub na nogi. Jak już wiemy - postawił. I tutaj mam swój powód do dumy, że lata obserwowania sportu (w tym futbolu) nie poszły na marne i co nieco na tym się znam.

 

Nie sądziłem jednak, że reanimuje karierę Sebastiana Mili. To się udało i zarówno z czysto ludzkiego punktu widzenia (cenię mocno ten typ sportowej ambicji), jak i z punktu widzenia kibica Śląska Wrocław (bo chciałoby się kolejnej radości po zdobyciu ligowego medalu, a z Milą w takiej formie to staje się coraz bardziej realne) nic, tylko się cieszyć oraz gratulować temu ambitnemu facetowi.

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1469