Tu jest Wrocław

Głosujesz na jednych, inni wygrywają. Bo kto nie z PiS, ten przegrywa

2024-04-09, Autor: g

Krzysztof Maj z Bezpartyjnych Samorządowców zdobył w niedzielnych wyborach do sejmiku 9702 głosy. Radnym nie został. Zostały nimi za to Małgorzata Calińska - Mayer z Prawa i Sprawiedliwości, na którą głosowało 6802 wyborców i Monika Włodarczyk z Koalicji Obywatelskiej - 7612 głosów. Wicewojewodę Jacka Protasiewicza z Trzeciej Drogi w okręgu podwrocławskim poparło 8630 głosujących. Musiał jednak ustąpić miejsca kandydatce PiS Magdalenie Brodowskiej, która uzbierała 4843 głosy. To efekt funkcjonującego od lat systemu, premiującego w wyborach największe partie. Głos wyborców ma mniejsze znaczenie.

Reklama

Podobnych przypadków jest sporo. W okręgu wrocławskim więcej głosów od zwyciężczyni Małgorzaty Calińskiej - Mayer z PiS miał też Piotr Ludkowski z Konfederacji, ale i on nie dostał mandatu. W okręgu podwrocławskim lepsi od Magdaleny Brodowskiej byli Maciej Piotrowski z Konfederacji - 9176 głosów, Iwona Wiśniewska - Kocian z Lewicy - 6166 głosów, Ryszard Lech z Koalicji Obywatelskiej - 5572 oraz Zbigniew Zdrojewski z Bezpartyjnych Samorządowców - 5233.

W wyborach do Rady Miejskiej Wrocławia identyczna sytuacja. Nie dostał się Jerzy Michalak z Bezpartyjnych Samorządowców (1912 głosów), radnym został za to Sławomir Śmigielski z PiS (1708 głosów). W wyborach do Rady Powiatu Wrocławskiego Dariusz Jedynak (Bezpartyjni dla Powiatu) - 608 głosów i Paweł Wawryła (Trzecia Droga) - 506 głosów musieli ustąpić miejsca Arkadiuszowi Krzyżanowskiemu z PiS - 448 głosów.

To efekt obowiązującego w wyborach do sejmików, rad powiatów i rad gmin powyżej 20 tysięcy mieszkańców systemu liczenia głosów, faworyzującego największe ugrupowania. To system wprowadzony w parlamencie rzecz jasna przez same te ugrupowania. Jak niepodległości bronią go wszystkie rządzące partie - czy jest nią Prawo i Sprawiedliwość, Platforma Obywatelska, czy Sojusz Lewicy Demokratycznej. Bronią, bo same na nim korzystają.

Jak to działa? Głosy wyborców oddane na konkrentego kandydata są również, a właściwie przede wszystkim, głosami na komitet wyborczy, z którego ten kandydat startuje. W pierwszej kolejności komisja wyborcza zlicza głosy zdobyte łącznie przez wszystkie ugrupowania. I na tej podstawie sprawdza, ile mandatów w danym okręgu przypadnie danej partii. Służy do tego metoda D'Hondta, stosowana także w wyborach do Sejmu. Dopiero gdy wiadomo już, ilu radnych będzie miał konkretny komitet, komisja sprawdza głosy oddane na poszczególnych kandydatów i przydziela im miejsca. W praktyce więc, wystarczy że na liście wyborczej pojawi się jeden silny kandydat, by dzięki jego poparciu całe ugrupowanie uzbierało tyle głosów, że przypadnie mu kilka mandatów radnych. Korzystają na tym ci, którzy zdobyli mniej głosów, ale znaleźli się na "właściwej" liście.

Tak właśnie było w niedzielnych wyborach. Magdalena Brodowska z PiS mimo słabego poparcia dostała się do sejmiku, bo skorzystała z głosów oddanych na partyjnych kolegów - Damiana Mrozka (ponad 31 tysięcy głosów) i Tytusa Czartoryskiego (prawie 16 tysięcy głosów). Małgorzata Calińska - Mayer z tego samego ugrupowania "skorzystała" zaś z głosów wicemarszałka województwa Marcina Krzyżanowskiego (ponad 31,5 tysiąca).

Czy są ucziwsze systemy? Oczywiście. To na przykład jednomandatowe okręgi wyborcze - głosowanie wygrywa ten kandydat, który zdobędzie najwięcej głosów w swoim okręgu, niezależnie od tego jakie barwy polityczne reprezentuje (może nawet nie reprezentować żadnych). Pomysły wprowadzenia tego systemu od lat konsekwentnie blokują jednak wszystkie kolejne rządy w Polsce. Zgadnijcie dlaczego.

 

Oceń publikację: + 1 + 40 - 1 - 21

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~tantus 2024-04-09
    14:45:33

    8 4

    Że co?! Że jednomandatowe okręgi wyborcze są uczciwsze?! To chyba żart stulecia! XD

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.