Kultura

Igor Wójcik: "Nowego dyrektora Teatru Polskiego czeka ciężkie zadanie" [WYWIAD]

2018-10-18, Autor: Michał Hernes

– Napięcie, które wytworzył Cezary Morawski jest dziś trudne do rozładowania. Pytanie brzmi, jak pogodzić ze sobą zwaśnione strony w zespole Teatru Polskiego – mówi Igor Wójcik, dyrektor Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu, producenta spektakli Teatru Polskiego – w podziemiu.

Reklama

Michał Hernes: Jaka przyszłość czeka Teatr Polski – w podziemiu?
Igor Wójcik: Jego członkowie powinni wrócić do Teatru Polskiego. Nie może być tak, że artyści przenoszą się do undergroundu, analogicznie jak miało to miejsce w latach 80-tych, kiedy nie wystawiało się spektakli w reżimowych teatrach.

Piotr Rudzki odcina się od tych podziemnych skojarzeń.
- Z perspektywy historycznej ta paralela jest jednoznaczna. Aktorzy Teatru Polskiego, którzy zostali bezwzględnie skrzywdzeni – wielokrotnie przyznały to sądy – muszą wrócić na jego deski. Podobnie jak wybitni reżyserzy, którzy przestali wystawiać tam swoje spektakle. Wierzę, że tego chcą wrocławianie.

Mamy też we Wrocławiu świetnych nowych, młodych reżyserów takich jak np. Kuba Skrzywanek, który spokojnie mógłby rozpocząć swoją karierę w tym mieście, a musiał zadebiutować w Wałbrzychu. W 2017 roku, po wielokrotnych rozmowach i spotkaniach z ekipą Teatru Polskiego, aktorzy tracili trochę nadzieję. Sytuacja robiła się coraz bardziej smutna i tragiczna. Z przyczyn artystycznych podjęto próbę odwołania dyrektora Morawskiego, ale była ona nieudana. Aktorzy zaczęli więc realizować małe, krótkie performansy, których ważnym elementem stał się plac Wolności. Doszliśmy wtedy do wniosku, że może trzeba wyprodukować i wystawić coś większego, ale nie jednorazowego. Piotrek Rudzki zaproponował, żeby zaangażować do tego projektu Krzysztofa Garbaczewskiego, który realizował już platońskie sztuki. Zdecydowaliśmy się wystawić „Państwo” według Platona, którego premiera odbyła się w Zajezdni na Dąbiu. Tam też miały miejsce próby, co nadało tej inicjatywie dodatkowy, symboliczny i podziemny wymiar. Nie jest to miejsce jednoznacznie dedykowane teatrowi, ale niesamowicie dobrze zostało ograne. Otworzyło nam to oczy na to, że sztuki teatralne można wystawiać w różnych miejscach. Sporo mówi się o tym, że sztuka powinna wychodzić z wielkich instytucji w teren i odnoszę wrażenie, że nam się to udało.

Chociaż było tam zimno.
- Mimo to widzowie przyszli i sala była pełna. „Państwo” wystawiono w Warszawie podczas Forum Przyszłości Kultury, ale nie tylko. Odnieśliśmy sukces. Następną ważną sztuką, którą wspólnie wyprodukowaliśmy, była „Aleja Narodowa” według Rudisa. To brawurowy i wspaniały monodram Darka Maja, który okazał się ważnym głosem ukazującym artystyczną kondycję Teatru Polskiego – w podziemiu. W Instytucie Grotowskiego wystawiliśmy z kolei  „Postać dnia” Pilgrima Majewskiego opowiadającą o wielkim wrocławskim aktorze, Igorze Przegrodzkim. Sztuka została zaprojektowana z myślą o tej przestrzeni. Mieliśmy na tych spektaklach pełne sale.

Wydaje mi się, że finansowa i organizacyjna pomoc Ośrodka Kultury i Sztuki dała siłę aktorom i reżyserom, którzy dzięki temu trzymają się razem. W tym roku powstała założona przez nich fundacja Teatru Polskiego, w ramach której sami mogą ubiegać się o granty na spektakle. Zaowocowało to tym, że są głównym producentem „Poskromieniem złośnicy” w reżyserii Moniki Pęcikiewicz, który będzie miał swoją premierę w 2019 roku. Zagrają w nim: Krzesisława Dubielówna, Małgorzata Gorol, Anna Ilczuk, Ewa Skibińska, Marta Zięba, Michał Opaliński, Adam Szczyszaj i Andrzej Wilk.

Wciąż jest to jednak teatr bezdomny.
- Tak, ale dachu użyczyła mu widownia i jego domem jest Wrocław. Publiczność opuściła puste mury Teatru Polskiego i poszła za teatralnym podziemiem, w tym za aktorami. To bardzo symboliczne. Teatr Polski – w podziemiu to pospolite ruszenie artystów, którzy nie są nastawieni na zarabianie pieniędzy. Ich gaże są symboliczne, wręcz mikroskopijne, zwłaszcza w porównaniu do doniesień o zarobkach dyrektora Cezarego Morawskiego. Wszyscy z podziemia rozumieją, że najważniejsze są sztuka i widownia. Stojąca za podziemiem idea wolności polega na notorycznym przypominaniu, że sztuka nie może być cenzurowana i rozwija się tylko wśród wolnych ludzi. Nawet jeżeli system wokół jest opresyjny. Tadeusz Kantor założył swój teatr w podziemiu niezależnie od okupacji w czasach II wojny światowej, a to jeden z najważniejszych i najbardziej znanych na świecie polskich twórców teatralnych. Narodził się z poczucia wolności Kantora. Podobnie czuli się artyści w latach 80-tych, działający niezależnie od opresyjnego systemu. Teatr Polski – w podziemiu to polski symbol walki o wolność i sprzeciwiania się ideologicznemu złu mówiącemu, która sztuka jest dobra, a która zła; co wolno wystawiać, a czego nie.

Czy w przypadku Morawskiego to ideologia, czy cynizm?
- Trudno powiedzieć, trzeba by go o to zapytać. Z artystycznego punktu widzenia w Teatrze Polskim nic się nie wydarzyło.

Wystawili przecież m.in. „Ryszarda III”, „Braci Karamazow” i zainspirowany prozą Ibsena „Acid Snow”…
- Dyrektor Morawski sprowadzał też do Wrocławia sztuki kiepskiej jakości i trochę pseudo-patriotyczne. Nie ma nic złego w sztuce traktującej na każdy temat, o ile jest dobra. To dla mnie najważniejsze, ale tam tego nie było, choć zaangażowane zostały olbrzymie środki finansowe. Tymczasem wrocławianie chcą, żeby przywrócić Teatrowi Polskiemu ogólnopolską markę – byśmy znów mogli być dumni z wybitnego teatru i dobrych aktorów. Choć jego aktorzy z wiadomych względów rozjechali się po Polsce, żeby grać i zarabiać pieniądze, to powstanie teatralnego podziemia pokazuje niesamowitą determinacje twórczego środowiska, której być może wcześniej nigdy byśmy się nie spodziewali. Wobec trudnej sytuacji artyści  zaświadczają o wolności i sprzeciwiają się złu.

Na szczęście są ludzie dobrej woli, którzy wspierają Teatr Polski – w podziemiu, np.: Ośrodek Kultury i Sztuki.
- Jestem przekonany, że był to mój obowiązek jako dyrektora tej instytucji. Gdy zagrożone są sztuka i artystyczna wolność, staram się robić wszystko, co w mojej mocy. Nie przyznaję sobie jednak żadnych zasług. Uważam to za zwykły obowiązek menadżera kultury. Nie byłem w tym zresztą osamotniony. Dyrektor Capitolu Konrad Imiela użyczał spektaklom swojego miejsca, w miarę możliwości pomagały też różne organizacje pozarządowe, choć często bardziej organizacyjnie niż finansowo. Teatr Polski – w podziemiu wspomagało także środowisko teatralne i publiczność oraz Dolnośląskie Centrum Filmowe i Instytut Grotowskiego wraz z dyrektorem Jarosławem Fretem.

Dobrze by było, gdyby ekipa Teatru Polskiego – w podziemiu powróciła do Teatru Polskiego. Czy to jest realne? Zwłaszcza, że ten sezon w Teatrze Polskim może być przejściowy, kryzysowy i właściwie nie wiadomo, co z nim będzie.
- Myślę, że jest to realne i niezbędne. Jak wspominałem, zwolnieni aktorzy natychmiast powinni zostać przywróceni do pracy, a nowy dyrektor, gdy zostanie powołany, będzie miał za zadanie przygotować możliwie jak najlepszy program. Zniszczonemu zespołowi Teatru Polskiego należy się to zadośćuczynienie i powinien zostać przywrócony. To napięcie, które wytworzył Morawski jest dziś trudne do rozładowania. Nowego dyrektora czeka ciężkie zadanie, bo pytanie brzmi, jak pogodzić ze sobą zwaśnione strony w tym zespole. Jestem przekonany, że będzie to możliwe, choć powtarzam – najważniejsze są sztuka i publiczność.

Piotr Rudzki mówił, że podziemie jest gotowe wyciągnąć rękę do aktorów zatrudnionych w Teatrze Polskim.
- Znam tych ludzi, mogę więc zapewnić, że naprawdę wierzą w sztukę i niesione przez nią wartości. Jestem przekonany, że w ciągu roku lub dwóch lat ciężkiej pracy uda się przywrócić tą jakość.

O ile dyrektor Morawski zostanie odwołany. Ciekawe, czy nastąpi to sprawnie, czy niekoniecznie.
- To pytanie do Urzędu Marszałkowskiego i Ministerstwa Kultury, które musi wydać opinię w tej sprawie. Moim zdaniem powinno to nastąpić jak najszybciej. W następnej kolejności rozpisany zostanie konkurs zachęcający do tego, żeby o to stanowisko ubiegały się najciekawsze i najbardziej znane postacie z całej Polski, a nawet Europy. Chciałbym, żeby wybrano dyrektora z Wrocławia, bo nasze środowisko teatralne jest silne i są w jego szeregu osoby, które mogą sprostać temu zadaniu.

Na przykład?
- Począwszy od Piotra Rudzkiego, który był kierownikiem literackim, a skończywszy na Remigiuszu Lenczyku, który był wicedyrektorem i mógłby być mediatorem łączącym zwaśniony zespół Teatru Polskiego. W komisji konkursowej powinny się znaleźć osoby szanowane, które dokonają wybory z pełną odpowiedzialnością i czystym sumieniem.

Jaki Teatr Polski chciałby pan oglądać – eksperymentalny, hermetyczny, czy szukający kompromisu między rozrywką o sztuką wyższą?
- Jedno nie wyklucza drugiego. Teatr powinien być możliwie jak najbardziej awangardowy i poszukujący, ponieważ bez eksperymentu świat kultury nie idzie do przodu. W Teatrze Polskim jest też scena kameralna, na której z powodzeniem mogą być wystawiane monodramy, kryminały i komedie.

Podobnie jak na dużej scenie.
- To zależy od dyrektora. Sztuka ma być dobra. W teatrze jest miejsce na wszystko – zarówno na śmieszną komedię, jak i poważny eksperyment, o ile są z najwyższej półki i przyciągają widownie. Nie sądzę, żeby sens miało stawianie tylko na klasyczny teatr, chociaż na dużej scenie również jest miejsce na dobrze zrealizowane klasyczne sztuki. Świetnym tego przykładem są „Dziady”, które właśnie we Wrocławiu po raz pierwszy w historii teatru wystawiono w całości. Ten spektakl został rewelacyjnie odebrany przez widzów. Nie rozumiem jednak opinii, że w teatrze nie powinno być eksperymentów. To dla mnie dziwne i niezrozumiałe z punktu widzenia kultury, sztuki i rozwoju świata.

Zastanawiam się, czy gdyby ktoś z podziemia został dyrektorem, to czy stawiałby na eksperymenty, czy byłby też otwarty na luźniejszy repertuar.
- Są to osoby bardzo otwarte, które rozumieją, że czasami sztuka rozrywkowa także jest potrzebna, a nawet niezbędna. Po dziś dzień w Teatrze Polskim wystawia się „Mayday” i nieprędko zejdzie z repertuaru. Co więcej, przynosi teatrowi niezły dochód, a te pieniądze można wykorzystać na eksperymenty i teatralne poszukiwania.

Nie obawia się pan, że dyrektor zostanie wybrany z politycznego nadania?
- Nie chciałbym, żeby tak się stało. Teatr Polski to nasz skarb i żeby można było realizować tam wielką sztukę, potrzeba dużej uwagi i delikatności.

Czy nie myślał pan o tym, żeby kandydować na dyrektora?
- Raz już miałem wziąć udział w konkursie, ale zrezygnowałem właśnie z powodu narastających tam konfliktów. Było to dla mnie bardzo ciężkie przeżycie. Trochę tego żałuję, bo kto wie, może gdybym został wybrany, to nie doszłoby to tego wszystkiego. Obecnie jest natomiast dobry czas, by poszukać jak najlepszych rozwiązań i właściwego dyrektora. Kto wie, możliwe, że będzie to osoba związana z Wrocławiem.

Grunt, żeby nie był to wybór polityczny.
- Sztukę należy pozostawić artystom, choć potrzebny jest im menadżer, który zadba o sprawy finansowe.

Czyli ktoś, kto zostanie zatrudniony wspólnie z dyrektorem artystycznym?
- To bardzo dobry pomysł. Dyrektor naczelny odpowiadałby za organizacje i finanse w służbie sztuce, a artystyczny powinien mieć możliwości i pełnomocnictwa do budowania repertuaru.

Nie ma pan żalu do Krzysztofa Mieszkowskiego, że zaczął upolityczniać ten teatr?
- To były inne czasy. Kto się spodziewał, w jakim to wszystko pójdzie kierunku? Z perspektywy czasu teatr Mieszkowskiego okazał się bardzo ważnym miejscem na kulturalnej mapie Polski – nowoczesnym, bardzo progresywnym i ważnym europejskim teatrem.  

Ważny jest także Teatr Polski – w podziemiu i w jego powstaniu jest coś krzepiącego.
- To dowód, że artyści nie są obojętni na to, co się dzieje i chcą wyrażać swój sprzeciw. Nawet w trudnych czasach teatr może się świetnie rozwijać, ale pod warunkiem, że tworzą go ludzie kochający sztukę i wolni. Żeby jednak wystawiać wybitne dzieła potrzeba publicznego teatru, bo tylko on zapewnia możliwości do eksperymentowania. W Warszawie świetnie radzą sobie prywatne teatry z luźniejszym repertuarem komediowym i kryminalnym. Dzięki temu w publicznych warszawskich teatrach jest miejsce na poszukiwania i wielkie przedsięwzięcia. To bardzo dobre rozwiązanie. Bardzo bym chciał, żeby we Wrocławiu było jak najwięcej tzw. teatrów w kamienicy.

Minister Gliński napisał, że jeśli PiS wygra wybory samorządowe, to politycy tej partii wymienią dyrektorów teatralnych.
- Trudno tego słuchać i wierzę, że to jest w jego wykonaniu taka platońska doksa, czyli złudne mniemanie.

Jest pan optymistą czy pesymistą w kwestii Teatru Polskiego?
- Jestem optymistą. Wierzę, że siła sztuki, artystów i publiczności jest w stanie doprowadzić do pozytywnego zakończenia tej sprawy, a politycy ze wszystkich stron podejmą decyzję dobrą dla Wrocławia i sztuki.

Trochę to zajmie, zanim uda się odbudować.
- Niestety, ale wydaje mi się, że jesteśmy bliżej niż dalej.

Czy gdy to nastąpi, zagrożona będzie przyszłość Teatru Polskiego – w podziemiu?
- To zależy od artystów. Odnoszę wrażenie, że ci wspaniali ludzie mają w sobie dużo siły i pomysłów, także na działania performatywne. Jestem przekonany, że za 10 albo 20 lat  będą powstawały prace magisterskie i doktoraty o fenomenie Teatru Polskiego – w podziemiu. To niezwykła historia i być może nie do końca zdajemy sobie z tego obecnie sprawę, ale jestem przekonany, że na trwałe zapisze się w historii Wrocławia.

Czy dobra sztuka często powstaje w kontrze?
- Tak, często karmi się kontrowersjami. Od tego jest eksperyment, ale pole sztuki jest bardzo szerokie. Sztuka to także pluralizm, różnorodność poglądów i nie wszystko musi być w kontrze. To zależy od wizji reżysera. Sztuka może być nawet „pro”, ale pod warunkiem, że będzie dobra.

Rozumiem, że  chodzi o teatr, który łączy, a nie dzieli?
- Jedno nie wyklucza drugiego. To zależy od wizji artystycznej i oceny publiczności. Wierzę, że w Teatrze Polskim pojawi się dyrektor, który będzie miał w sobie tyle empatii i siły, żeby zbudować nowy, świetny zespół.

Oceń publikację: + 1 + 25 - 1 - 28

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1796