Tu jest Wrocław

Jacek Sutryk na pewno wygrał. Pytanie kto te wybory przegrał?

2024-04-22, Autor: Arkadiusz Franas

Liczby nie kłamią - prezydent Jacek Sutryk będzie rządził drugą kadencję. Ale liczby mówią też coś innego, Wrocław nie wybierał prezydenta, mieszkańcy nie chcieli głosować. Dlaczego? Bo wiedzą, że wbrew demagogicznym przemówieniom, samorząd dla polityków to trzeciorzędna sprawa. Poświęcają go dla swoich innych planów, karier, nowych atrakcyjnych stanowisk… A największym przegranym tych wyborów wcale nie jest Izabela Bodnar ani też wrocławianie, co niektórzy górnolotnie wykrzykują.

Reklama

Nie będę uprawiał retoryki w stylu, że prezydent Jacek Sutryk ma słaby mandat do sprawowania władzy, ponieważ wygrał dopiero w drugiej turze, a w niej głosowało niewiele osób. Magicy od czarowania rzeczywistości przerzucają się danymi na ten temat w mediach społecznościowych i nie zamierzam im przeszkadzać w zabawie. Jacek Sutryk wygrał i już. Pytanie co teraz będzie z tą wygraną.

Po pierwsze do Rady Miejskiej Wrocławia nie weszło grono radnych minionej kadencji, którzy wspierali prezydenta w głosowaniach w zamian za przywileje. Zresztą Jacek Sutryk obiecywał, że teraz już tak poparcia nie będzie zdobywał. Powiedzmy, że pozostanę sceptykiem.

Teoretycznie teraz będzie zakładnikiem radnych Koalicji Obywatelskiej, zdobyli 23 mandaty z 37. Prezydent przed drugą turą mówił z całą stanowczością: „Jeśli wygram, w radzie miejskiej będę miał poparcie klubu radnych Koalicja Obywatelska, bez względu na to, co poszczególni jego członkowie mówili w kampanii wyborczej. To wynika z umowy zawartej z Michałem Jarosem”.

Coś z tą umową musi być na rzeczy, ponieważ Michał Jaros, szef dolnośląskiej PO, który nigdy nie był wielkim zwolennikiem rządów Jacka Sutryka pojawił się na ostatnim wiecu wyborczym przed drugą turą. Nawet uścisnął dłoń prezydenta...

Ale… W KO są nie tylko członkowie PO. To także radni reprezentujący Zielonych, Nowoczesną czy aktywiści miejscy. Przed wyborami stworzyli razem ze wspomnianym Michałem Jarosem Koalicję dla Wrocławia. Był to twór planujący pozbawić prezydentury Jacka Sutryka, a ich kandydatem miał być właśnie Jaros. Jednak Donald Tusk postanowił, że poprze urzędującego prezydenta i czar prysł. Jaros usunął się w cień, aż do tego wspomnianego wiecu, a pozostali działacze plątali się po wrocławskiej scenie politycznej niczym polscy piłkarze po październikowym meczu z Mołdawią.

Jeszcze nieoficjalnie namawiali na głosowanie na Izabelę Bodnar, by doszło do kolejnej tury. Ale gdy do niej doszło kompletnie zamilkli. Powód? Jakieś negocjacje się nie powiodły czy po prostu nie mieli pomysłu co z tym fantem zrobić? Ale to pokazuje jedno - ich głos nie będzie dominujący w rozpoczynającej się kadencji. Z prostej przyczyny, jak się nie ma pomysłu na kampanię, jak się nie wie czy jest się za czy przeciw, to owszem można poharcować, ale nic ponadto. Swój brak siły i potencjału pokazali zarówno po decyzji Tuska, jak i podczas drugiej część kampanii. 

Koalicja dla Wrocławia stworzona przez Michała Jarosa, której ojcem chrzestnym był Bogdan Zdrojewski, to na pewno wielcy przegrani tych wyborów.

Podobnie jak Prawo i Sprawiedliwość. Partia Jarosława Kaczyńskiego osłabiona porażką w październikowych wyborach i wewnętrznymi wojnami we Wrocławiu przystąpiła kompletnie nieprzygotowana do wyborów samorządowych w naszym mieście. A najlepszym przykładem owej bezradności było wskazanie jako kandydata na prezydenta miasta kompletnie nieznanego Łukasza Kasztelowicza. Stało o się to w wyborach, w których można było ugrać naprawdę wiele, co ewidentnie pokazała pierwsza tura. PiS natomiast zdobył zaledwie 8 mandatów do rady miejskiej, a ich kandydat na prezydenta zajął dopiero trzecie miejsce z wynikiem zaledwie 19 procent poparcia. O dziesięć mniej niż Izabela Bodnar z Trzeciej Drogi.

Dlatego dziwią takie wpisy jak ten, który zamieścił Paweł Hreniak, poseł Prawa i Sprawiedliwości:

„Ogromna część Wrocławian nie poszła głosować, bo nie miała na kogo. To czerwona kartka dla tych, którzy rządzą miastem od lat 90. Pani Bodnar i pan Sutryk reprezentują to samo środowisko. Wybrany dziś prezydent Jacek Sutryk przy tak niskiej frekwencji ma niezwykle słabą legitymizację do rządzenia”.

Jeśli wygrywający wybory ma „niezwykle słabą legitymizację do rządzenia”, to tacy przegrani jak PiS powinni zarządzić odwrót, oddać sztandar i się rozwiązać. A już na pewno nie zabierać głosu na temat wyników. Może jakieś rekolekcje polityczne by się przydały i chwila pogłębionej refleksji?

Czy przegraną jest Izabela Bodnar? Samo to, że w pierwszej turze kompletnie nieznana posłanka Trzeciej Drogi zdobyła prawie 30 procent poparcia i spowodowała, że Jacek Sutryk musiał stanąć do drugiej tury, świadczy, że o porażce nie może być mowy. Zwłaszcza, że w tej turze mogła liczyć na poparcie ponad 50 tysięcy wyborców. Oczywiście, pewnie przypadnie jej los efemerydy politycznej, ponieważ nie ma swojego zaplecza we Wrocławiu. Jej ugrupowanie nie zdobyło ani jednego mandatu w radzie miasta. Czy mogła ugrać więcej? Przy braku wspomnianego zaplecza i z mało doświadczonym, a także niezbyt licznym, sztabem wyborczym nie było szans. Zwłaszcza, że starła się z urzędującym prezydentem, którego wspierała armia urzędników i najemników, a budżet też trudny do policzenia. Bo kto udowodni urzędującemu prezydentowi czy wykonując jakieś działania jest już kandydatem czy nadal urzędnikiem? Poza tym, w kampanii, zwłaszcza w drugiej turze, wyszedł brak doświadczenia kandydatki. Łatwo też dawała się prowokować przeciwnikom, o których działaniach Bogdan Zdrojewski napisał: „Obserwując rozmaite portale społecznościowe, rozmaite wobec niej agresywności uważam, że wielokrotnie przekroczyły one dopuszczalne granice”.

No i odpuśćmy sobie demagogiczne uwagi w stylu „przegrał Wrocław” czy „przegrali wrocławianie”. Wszyscy mogli głosować, nawet ci zszokowani decyzją Donalda Tuska, która to decyzja niewątpliwie wpłynęła na frekwencję. Jak nie poszli to urn, to też podjęli jakąś decyzję.

W jej wyniku prezydentem na drugą kadencję został Jacek Sutryk. Jaka to będzie kadencja? Pewnie inna niż ta poprzednia, choć w jakąś gruntowną przemianę samego prezydenta nie wierzę. Ale inne będą okoliczności, zwłaszcza na początku w radzie miejskiej. No i zobaczymy co jeszcze zapisano w tej przywoływanej umowie z Michałem Jarosem. Wiele też zależy od tego, czy „syndykatowi samorządowemu” uda się zmienić prawo o dwukadencyjności. A wiadomo, że za to się zabrali.

- Czyli mam dać szansę Jackowi Sutrykowi? - zapytał mnie znajomy, który nie był entuzjastą drugiej kadencji obecnego prezydenta.

Przypomniałem mu, że liberum veto w tym kraju zostało zniesione „Ustawą Rządowa z dnia 3 maja”, a uchwaloną w 1791 roku.

 

 

Oceń publikację: + 1 + 42 - 1 - 11

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.