Pantofelek. Ten sklep z butami na Nadodrzu istnieje już 40 lat!

KLIKNIJ I ZOBACZ ZDJĘCIA

W Pantofelku, znanym sklepie obuwniczym na Nadodrzu, znajdujemy tysiące par butów. Prowadzi go rodzinnie Beata Grzelak, która dobrze zna swoich klientów.

- Nasi klienci mówią, że sklep był tu od zawsze. W rzeczywistości, istniejemy od około 40 lat. Pantofelka założyła moja mama. Jeszcze za czasów Oteksu pracowała tutaj, potem jako kierownik miała prawo do wykupu tego lokalu. To się udało, a teraz ja wraz z rodziną kontynuujemy tę tradycję. Choć to zupełny przypadek, bo wcześniej pracowałam w szpitalu jako dietetyk - mówi.

W Pantofelku znajdziecie cały przekrój obuwia: damskie, męskie, sportowe, dziecięce, medyczne, a także galanterię itd. 

W sklepie jest około tysiąca par butów. - U nas wszystko jest pokazane, wystawione. Nie ma tak jak w sieciówkach kartonów z butami, gdzie trzeba szukać swojej rozmiarówki. Nie prowadzimy też sprzedaży internetowej - komentuje Beata Grzelak. - Mamy dużo polskiego obuwia: Daniel, Otmęt itp.  To są buty stworzone pod europejskiego klienta. W chińskich butach często jest zaniżona numeracja, a i jakość jest niższa. Tymczasem nasz polski but jest zrobiony z prawdziwej skóry i chodzi się dłużej. Polskie buty są droższe, ale warto zainwestować w jedną parę i kupić lepszej jakości obuwie. Jeśli but wystarcza nam na 2-3 sezony, to znaczy, że jest to jakościowo dobry but. 

KLIKNIJ I ZOBACZ ZDJĘCIA

Pani Beata dobrze zna wszystkich swoich klientów. - Tu wchodzimy w bezpośrednią relację z klientem, a tego brakuje mi na przykład w sieciówkach, gdzie musimy tego kogoś z obsługi, kto nam doradzi, poszukać - przyznaje.

A taka osoba jest potrzebna, bo buty najlepiej przymierzyć. W doborze obuwia ważna jest m.in. długość buta, podbicie czy tęgość. - Mamy na przykład tęgość G czy tęgość H. Jeżeli ktoś ma szeroką stopę, szuka tęgości H, a ta osoba, która ma raczej standardową szerokość stopy, szuka w G - tłumaczy Beata Grzelak. - Ponadto w naszym sklepie można znaleźć np. linię Dr Orto. To linia poszukiwana przez starszych ludzi, szukających butów na opuchnięte nogi. Te buty sprawdzają się u osób z cukrzycą czy po nowotworach. Takiego obuwia nie znajdzie się w sieciówkach.

Największym konkurentem dla tego rodzaju sklepów są nie tyle galerie handlowe, a sklepy internetowe. - Znam klientów, którzy zamawiają do domu 10 par, przymierzają, a potem odsyłają. My tej sprzedaży internetowej nie prowadzimy. Wciąż podchodzę do tego sceptycznie, bo jednak buty zwrócone, a klient ma przecież jakiś czas na zwrot, przychodzą do nas w różnym stanie, a nie mamy aż tylu par, by potem zaproponować klientowi stacjonarnemu nowe. My bazujemy na renomie - dodaje Beata Grzelak. - Mamy klientów z Biskupina, Kozanowa, przychodzą do nas też siostry zakonne. Swego czasu chodziła fama, że dla sióstr Pantofelek to druga Biedronka i tutaj zawsze kupią buta. One są przyzwyczajone do firm, które nosi się przez kilka sezonów. 

Czy Pantofelek pozostanie rodzinnym biznesem? - Nie chciałabym, żeby córka przejęła ten interes, ale chciałabym, żeby ktoś go kontynuował. Natomiast ludzie widzą tylko obuwie i nasz uśmiech, a za prowadzeniem biznesu kryją się też różne trudności i nie zawsze jest kolorowo - mówi Grzelak. -Jak w każdym biznesie, są wzloty i upadki, coraz wyższe podatki, ZUS, ale radzimy sobie. Jest nam miło, kiedy słyszymy od klientów: "Ja tylko do Pantofelka przychodzę po buty", "przychodziłam tu jako dziecko po buty, a teraz kupuję buty swojemu dziecku". A ja pamiętam tę dziewczynę, jak była jeszcze małą dziewczynką i myślę sobie: jak ten czas leci. Jesteśmy sklepem pokoleniowym. Trzymamy się razem i to jest nasza siła.