Nie przegap

Rekord zimna we Wrocławiu? Jeszcze trochę brakuje!

2024-01-09, Autor: r

O piątej rano we Wrocławiu zmierzono dziś prawie minus 14 stopni poniżej zera. Pomiar ten jednak jest daleki od rekordu mrozu w naszym mieście. Ten zanotowano 11 lutego 1956 roku. Wtedy na termometrach pokazała się wartość minus 32,0 °C. Zbliżone temperatury były podczas słynnej zimy stulecia na początku 1979 roku.

Reklama

Nieco młodszy jest rekord na Dolnym Śląsku. Ten zanotowano 3 lutego 2012 koło godz. 7 rano. Na stacji meteorologicznej Nadleśnictwa Świeradów na Hali Izerskiej odnotowano -35,9 st.Celsjusza.

Oficjalnie rekord zimna (czyli zmierzony na stacji meteorologicznej) w Polsce padł 11 stycznia 1940 r. w Siedlcach - termometr pokazał dokładnie minus 41 st. C, przy czym był to pomiar dokonany w zamkniętej klatce meteorologicznej na wysokości 2 m nad ziemią - temperatura przy gruncie była zapewne jeszcze niższa.

Ale to są dane oficjalne. Według nieoficjalnych, 2 lutego 1929 r. pod Krakowem temperatura spadła do -42 st., tydzień później, 10 lutego zanotowano -40,6 w Żywcu i -40,4 w Olkuszu. Następnego dnia w Tarnowie temperatura był jeszcze niższa i spadła do -43 st. C.

Wielu starszym wrocławianom największe zimno kojarzy się ze słynną zimą stulecia z przełomu 1978 i 1979 roku. Wtedy na termometrach pojawiły się wartości poniżej 25 stopni. Problemem też były wielkie śnieżyce. Tak ją wspominała na portalu turoclaw.com pisarka Jolanta Maria Kaleta:

„Mieszkaliśmy wówczas przy ulicy Nyskiej. Była to stara kamienica z ogrzewaniem piecowym, co stanowiło dla mnie prawdziwą udrękę, bo mieszkanie mieściło się na 3 piętrze, więc każdego dnia dwa wiadra węgla trzeba było wnosić, a mąż dość często wyjeżdżał służbowo. Jednak gdy nastała zima stulecia, te piece okazały się błogosławieństwem. W blokach, wszędzie tam, gdzie ciepła dostarczała elektrociepłownia, już po trzech dniach go zabrakło. (…). Kiedy spadło pół metra śniegu i zamarzły zwrotnice, kolej przestała funkcjonować i węgla ze Śląska nie dostarczano. Natomiast ja swój zapasik miałam w piwnicy, dzięki czemu u nas w mieszkaniu było ciepło. Ale brak węgla pociągał za sobą inne niedogodności. Skoro elektrownie były węglowe, to jego brak oznaczał brak prądu.(…). Nic nie działało – ani windy w blokach, ani pralki, lodówki czy telewizory. Kto miał radio tranzystorowe, czuł się panem sytuacji, pod warunkiem, że zdołał kupić baterie, bo te momentalnie zniknęły ze sklepów, podobnie jak świeczki i nafta. Efektem tych ciemności, zapadających wraz z zachodem słońca, był wzrost przyrostu naturalnego po roku. Ale brak prądu powodował także paraliż komunikacyjny, bo przestały jeździć tramwaje. Jeśli ktoś powie, że władze mogły podstawić autobusy, to się myli. Autobusy też nie jeździły, bo notorycznie brakowało w Polsce oleju napędowego, a w tym, który był, przy tak niskich temperaturach wytrącała się parafina, zatykając filtry”. 

Oceń publikację: + 1 + 13 - 1 - 4

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.