Sport

Sezon inkrustowany złotem. Oceniamy Betard Spartę Wrocław po mistrzowskim sezonie

2021-10-03, Autor: Bartosz Królikowski

Niezależnie od tego kto ile biegów pojechał, ile punktów przywiózł, co robił by ten sukces był możliwy, każdy z nich na złoto wpisał się w historię wrocławskiego żużla. Żużlowcy, mechanicy, trenerzy, właściciele. Wszyscy oni przyłożyli rękę do tego, że 15 lat oczekiwania dotarło do szczęśliwego końca. Fantastyczny sezon Betard Sparty Wrocław dobiegł końca, a teraz nadszedł czas podsumowań. Oceniamy zatem żużlowców Spartan za ich pracę na przestrzeni ostatnich miesięcy.

Reklama

Nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości co do tego, który zespół był w minionym sezonie najmocniejszy. Spartanie byli niepokonani u siebie, bili rekordy zwycięstw, pokonywali wszelkie utrudnienia. To oni wygrali 12 spotkań w fazie zasadniczej, a łącznie 15 w całym sezonie. To oni ani razu nie dali rywalom zdobyć na Stadionie Olimpijskim więcej niż 43 pkt. To oni zafundowali Falubazowi Zielona Góra najwyższą porażkę w ich historii i to na ich własnym torze, niszcząc zielonogórzan 63:27. To oni mieli w całej lidze zdecydowanie największą liczbę wyprzedzeń na dystansie i choć starty nie zawsze były mocną stroną wrocławian, to znakomitą prędkością niwelowali wszelkie straty. Poza tym Sparta miała:

  • Trzech zawodników wśród ośmiu najlepiej punktujących żużlowców ligi, a w tym dwóch w Top 3
  • Wszystkich pięciu seniorów w Top 25 i tylko jednego minimalnie poniżej średniej 1,7 pkt na bieg (1,698)
  • Trzech zawodników w ścisłej czołówce cyklu Speedway Grand Prix

Przeciwko takiej sile naprawdę nie sposób się przeciwstawić. Gdyby jeszcze wrocławianie mieli do tego dobrych juniorów, to cały sezon byłby absolutną grą do tylko i wyłącznie jednej bramki. Może więc nawet lepiej że nie mieli, bo przynajmniej było więcej emocji. Na jaką zatem notę zapracowali poszczególni zawodnicy złotej Betard Sparty Wrocław?

(Oceny w skali szkolnej 1-6)

Maciej Janowski – kapitan, lider, demon prędkości

„Magic” był w tym sezonie naprawdę magiczny. Jedyny kłopot jaki miał przez cały sezon Janowski to starty. Maciej często kiepsko wychodził spod taśmy, ale tak naprawdę to tylko dlatego jego biegi miały często jakiekolwiek emocje. Zostawał na starcie, ale potem był tak piekielnie szybki i skuteczny w wyprzedzaniu, że szczęki oglądających jego wyczyny uderzały o podłogę z hukiem. Janowski przez cały sezon tylko 2 razy (!) przyjeżdżał w biegu jako ostatni, a łącznie zaledwie 10 razy trzeci lub czwarty. Miał też zaledwie 1 defekt i żadnego upadku (!), co przy tak widowiskowym stylu jazdy jak jego, jest niezwykłe. Nie został też ani razu wykluczony.

Janowski wliczając bonusy, tylko w jednym meczu nie przywiózł dwucyfrówki i to w takim, w którym było to niemożliwe. Mecz ze Stalą Gorzów w Gorzowie w fazie zasadniczej przerwano po 12 biegach, a „Magic” zdołał w nim pojechać tylko 3 razy. Wszystko to złożyło się na kosmiczną średnią biegową 2,582. To wynik o prawie 0,4 lepszy od dotychczasowego najlepszego wyniku Janowskiego w karierze. Kapitan Betard Sparty jechał w tym sezonie jak profesor, z rakietą pod sobą, a nie motorem. Wybitny sezon, zasługujący na najwyższą możliwą notę.

Ocena: 6

Artiom Łaguta – rosyjski lew wyzwolony

Rosjanin przez ostatnie 6 lat wykręcał fantastyczne średnie powyżej 2 pkt na bieg, będąc gwiazdą ligi w barwach przeciętnego GKM-u Grudziądz. Jednak drużyna ta nigdy nie miała zespołu na tyle mocnego, by wykorzystać co dawał Artiom i choćby raz pojechać z nim w play-off. Zatem chęć walki o medale kumulowała się w młodszym z braci Łaguta od lat, aż w końcu powiedział „dość” i przeniósł się do WTS-u. Tutaj najpierw w fazie zasadniczej szalał jak zawsze, a potem w play-off uwolnił całą energię. Co prawda to właśnie w finale z Motorem w Lublinie przydarzył mu się najsłabszy występ w sezonie, ale to tylko drobna rysa na majestatycznym wizerunku Rosjanina w minionej kampanii.

Łaguta był dokładnie tym czym miał być. Brakującym ogniwem w mistrzowskiej układance Betard Sparty. Dokładnie tym czego Spartanie potrzebowali, by przerwać 15-letnią posuchę. Tylko 3 razy zdarzyło mu się nie przywieźć dwucyfrówki, przy czym jedynie raz miało to znaczenie dla ostatecznego wyniku (w pierwszym finale w Lublinie, gdzie Sparta zremisowała 45:45). Poza tym Artiom wykręcił trzecią najlepszą w karierze średnią 2,360, która jest zarazem trzecią najlepszą w całej lidze. Jego biegi z reguły nie miały aż tylu emocji co Janowskiego, ale to dlatego, że Łaguta był jednym z najlepszych startowców w PGE Ekstralidze, a potem jego szybkość była tak ogromna, że mało kto był mu w stanie zagrozić.

Wszystko na dodatek skwitował pierwszym w karierze tytułem mistrza świata, stając się jednocześnie pierwszym Rosjaninem który tego dokonał. Genialne zakończenie sezonu, genialnego w nim Łaguty

Ocena: 6

Tai Woffinden – specjalista od punktów ważnych

Trzecie ostrze w zabójczym trójzębie Betard Sparty. Dla „Tajskiego” sezon zaczął się fatalnie, bo upadek na twardym jak beton torze w Grudziądzu złamał mu łopatkę i wyeliminował z aż trzech spotkań. Zresztą dwa jedyne przegrane przez Spartę spotkania w tym sezonie to właśnie pod jego nieobecność (to feralne w Grudziądzu i bezpośrednio po nim w Lublinie). Po powrocie do zdrowia potrzebował czasu by się rozkręcić, wszakże 3 tygodnie bez trenowania i jazdy meczowej nawet na 3-krotnym mistrzu świata muszą pozostawić ślad. Przy czym w jego przypadku „rozkręcanie się” to i tak regularne przywożenie co najmniej 7-9 pkt.

Tai nie punktował w tym sezonie z takim rozmachem co Łaguta i Janowski, ale biorąc pod uwagę do kogo porównujemy, nie ma w tym ani krzty krytyki. W końcu i tak miał średnią ponad 2 pkt na bieg (2,085). Poza tym Woffinden bardzo często przywoził kluczowe punkty w trudnych biegach, gdzie musiał walczyć z silnymi rywalami. Zresztą kto ogląda regularnie Spartę ten wie, że Tai jeździ bardzo drużynowo. Nieraz zdarzało się, że gdy przed nim znalazł się kolega z drużyny, szczególnie Dan Bewley czy Gleb Czugunow, Brytyjczyk wolał swoim doświadczeniem zabezpieczać tyły, niż za wszelką cenę dążyć do trójki. Dlatego też liczba jego punktów, mimo iż mniejsza od Janowskiego oraz Łaguty, waży tyle samo. Choć warto też zauważyć, że zdarzały mu się biegi czy mecze, w których mimo całej „brudnej roboty” jaką robił, mógł wyciągnąć nieco więcej.

Niemniej dołożył ogromną cegłę do swojego pierwszego Drużynowego Mistrzostwa Polski w karierze. Widać że czekał na nie bardziej niż na cokolwiek innego, bo po biegu który zapewnił Sparcie tytuł, zalał się łzami szczęścia. Zasłużenie panie Woffinden. W pełni zasłużenie.

Ocena: 5+

Czytaj kolejne strony:

Oceń publikację: + 1 + 6 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1589