Sport

Pięć wniosków po pięciu meczach. Podsumowanie i ocena początku sezonu piłkarskiego Śląska [ANALIZA]

2020-10-06, Autor: Bartosz Królikowski

Przed nami druga już w tym sezonie przerwa na reprezentację. To dobry czas podsumować sobie co w pierwszych kilku meczach sezonu prezentował sobą piłkarski Śląsk Wrocław. Jest wszakże co omawiać. Na dodatek w zdecydowanej większości w tym pozytywnym tonie.

Reklama

Pięć spotkań, trzy zwycięstwa i po jednym remisie oraz porażce. Bilans bramkowy +5, 10 punktów, co daje czwarte miejsce w tabeli. Nieźle, nieprawdaż? Mogło być nawet jeszcze lepiej, gdyby WKS nie miał od początku koszmarnego pecha do kontuzji w zespole. A nawet jak te odpuściły, to koronawirus zrobił swoje. Na pewno jednak na taki start sezonu nie można kręcić nosem, zwłaszcza że przed inauguracją ligi było sporo zagadek, które na dodatek wysłały kiepski sygnał odpadając z Pucharu Polski po przegranej z ŁKS-em. Jednak wpadka z Łodzi póki co okazuje się być tylko złym miłego początkiem i kibice Śląska mogą mieć nadzieję, że takowym pozostanie. Czas zatem wysunąć odpowiednie wnioski. Więc po kolei.

  1. Można grać ładnie dla oka i wygrywać? Można. Wystarczyło przewietrzyć środek pola

W poprzednim sezonie Śląsk często wyszarpywał nieco swoje triumfy. Owszem zdarzały się mecze szaleństwa jak choćby domowe Derby Dolnego Śląska z Zagłębiem (4:4), czy triumf na stadionie Lecha Poznań jeszcze latem 2019 roku (3:1). Ale jednak nierzadko było tak, że to rywale przede wszystkim grali w piłkę, a Śląsk wykorzystywał ich potknięcia. Oczywiście takie zwycięstwo jest równie cenne, co takie po cieszącej oko grze, ale w tym sezonie WKS pokazuje, że drużyna Vitezslava Lavicki również może grać efektownie. Najlepszym przykładem jest choćby ostatni mecz z Cracovią (3:1), czy inna „domówka” z Lechem Poznań. Przeciwko poznaniakom co prawda do zwycięstwa zabrakło lepszej postawy w obronie, ale wrocławianie potrafili pokazać pazur ofensywny i to mimo osłabień składu. Przede wszystkim trener Lavicka mógł dzięki letnim transferom odświeżyć i odkurzyć ten pozbawiony kolorytu środek pola, który w poprzedniej kampanii tak mało kreatywności dawał. Ustawienie Waldemara Soboty na „ósemce” okazało się strzałem w dziesiątkę, ale o tym jeszcze w tym tekście będzie. Dzięki temu od razu widać też, że skrzydłowym też jest łatwiej, bo w końcu mogą liczyć na konkretne podania. To z kolei ułatwia pracę napastnikom, czyli mówiąc ogólnie, cały przód funkcjonuje lepiej.

Głównie dlatego w pierwszych meczach tego sezonu w drużynie WKS-u nie widzieliśmy parszywej skazy, jaka często wkradała się w ich grę wcześniej. Mam tu na myśli cofanie się przed znacznie słabszym przeciwnikiem. W poprzedniej kampanii zdarzały się Śląskowi takie mecze jak choćby z Arką w Gdyni (1:2). Każdy wtedy miał pełną świadomość, że wrocławianie to drużyna z dużo większym potencjałem, która gdyby tylko się odważyła, mogłaby rozjechać słabego rywala. Mimo to zespół Lavicki nie zawsze potrafił się odważyć i zdarzały im się takie kretyńskie porażki jak ta w Gdyni, czy jeszcze w zeszłym roku w Kielcach z Koroną (0:1). W tym sezonie póki co tego nie ma. Gdy WKS zauważył w pierwszym meczu sezonu, że Piast Gliwice jest słabiutki jak rzadko kiedy, przycisnął rywala i zdobył dwa zwycięskie gole. Gdy w Krakowie spostrzegli, że Wisła nawet lekko przyduszona robi w obronie pod siebie i rozdaje rywalom prezenty, nie wahali się, dzięki czemu wygrali 3:1. Nawet można tu podciągnąć mecz z Lechem. Poznaniacy słabsi nie byli, ale mimo ich potężnej ofensywy, WKS miał świadomość, że obrona Lecha to lepianka, a nie stalowy blok. Poszli z nimi na wymianę i zremisowali mecz, który śmiało zakładam że jeszcze kilka miesięcy temu by przegrali. Czasem rywal gra na tyle dobrze, że trzeba się cofnąć. Ale to jest właśnie cała sztuka. Wyczuć na ile możesz sobie pozwolić i wycisnąć maksa.

  1. Waldemar Sobota, czyli Pan Piłkarz

Wspominałem w poprzednim akapicie o tym, że wreszcie w środku pola znalazło się nieco świeżego powietrza. Otóż właśnie Waldemar Sobota otworzył w nim to do tej pory uparcie zamknięte okno. Przychodził teoretycznie jako skrzydłowy lub ofensywny pomocnik, ale trener Lavicka ustawił go głębiej. Niektórzy powiedzą że nie miał wyjścia, bo na inaugurację sezonu kontuzjowany był Krzysztof Mączyński, ale moim zdaniem jakby się czeski szkoleniowiec tak kurczowo chciał trzymać się pozycji, to by tam ustawił Macieja Pałaszewskiego albo co gorsza odkurzyłby Diego Żivulicia, co kompletnie zamordowałoby jakąkolwiek kreatywność. Zamiast ego postąpił odważniej. Zaufał doświadczeniu Soboty i nie pomylił się. Były zawodnik St. Pauli pełni obecnie w Śląsku podobną rolę co sezon wcześniej Michał Chrapek, tyle że robi to kilka razy lepiej. Z meczu na mecz wpływ Soboty na grę drużyny był coraz to bardziej dostrzegalny. Natomiast przeciwko Cracovii dał prawdziwy popis. Dynamiczne zrywy, rajdy pod pole karne rywala wprowadzające sporo zamieszania, ogólna reżyseria na boisku. Akurat w tym meczu nie zaliczył asysty, ani nie strzelił gola, ale jego wpływ był nie do przecenienia. To była ta jakość, jakiej można było oczekiwać. Sobota mądrze i z rozwagą rozgrywał piłkę, świetnie uzupełniając się z Krzysztofem Mączyńskim. Do tego we wcześniejszych meczach znakomicie bił rzuty rożne. Takiego środkowego pomocnika WKS potrzebował i takiego znalazł. Jeśli utrzyma formę, będzie z niego równie wiele, a może i więcej uciechy niż przed laty.

  1. Stałe fragmenty gry? Ach tak. Zacna to broń

Wszelkie dośrodkowania, czy to po rożnych, czy po wolnych stały się groźną bronią Śląska w tym sezonie. Zwłaszcza na własnym stadionie. WKS zdobywał gole po dośrodkowaniach w każdym dotychczasowym domowym meczu. Piasta Gliwice i Lecha Poznań ukąsił po dośrodkowaniach Soboty, Piotr Celeban. Cracovii głową przywalił Wojciech Golla, a bramka zdobyta przez Mathieu Scaleta z poznaniakami, również padła po zamieszaniu przy rzucie rożnym. Zasadniczo ze spotkań, w których WKS strzelał gole, tylko Wisła Kraków nie dała sobie strzelić po wrzutce, ale tam Śląsk wywalczył dwa karne, które stałym fragmentem gry również są. To niezwykle ważne, by potrafić dobrze wykorzystywać takie okazje. Wszakże przyjdzie taki mecz jak w Szczecinie z Pogonią, gdy Śląskowi pójdzie gorzej, nie będą mogli się przebić w ataku pozycyjnym. To właśnie wtedy trzeba szukać szansy w rożnych czy wolnych. Na Pomorzu Zachodnim WKS-owi się nie udało i przegrali. Ale trzeba pamiętać, że tam wrocławianie pojechali bardzo osłabieni w ofensywie. Bez Praszelika, Piaseckiego, Mączyńskiego, czy Łabojki. Natomiast Piotr Samiec-Talar czy Mathieu Scalet… no tego zespołu nie zbawią.

  1. Obrona w miarę solidna, ale zdarzają się wpadki

Poza meczem z Lechem Poznań, gdy poznaniacy przez długi czas bardzo swobodnie rozbijali szyki defensywne wrocławian, obrona WKS-u spisuje się przyzwoicie w tym sezonie. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że przez kontuzje bocznych obrońców, przeciwko Lechowi oraz Wiśle Kraków na bokach defensywy grali Piotr Celeban oraz Mariusz Pawelec. Zresztą Celeban został tam do dziś. Nie tylko dlatego że Lubambo Musonda wciąż potrzebny jest na skrzydle, a Guillermo Cotugno ma zdrowie jak ten przedszkolak, co to zarazi się absolutnie każdym, nawet najbardziej gównianym kaszlem czy katarem z jakim przyjdą inne dzieci. Po prostu gra bardzo dobrze. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że jest najsolidniejszy w bloku obronnym, a na dodatek strzelił już dwa gole w lidze. Środek defensywy z reguły wygląda całkiem dobrze, ale zdarzają się głupie błędy. Przed wszystkim WKS prokuruje za dużo rzutów karnych. W pięciu dotychczasowych meczach rywale już trzy raz strzelali jedenastki przeciwko Śląskowi. Więcej na koncie mają tylko Lech oraz Podbeskidzie Bielsko-Biała (4). Raz kosztowało to wrocławian zwycięstwo, gdy w Szczecinie Kamil Drygas za łatwo wbiegł w pole karne, a tam staranował go Matus Putnocky. Bramkarz Śląska nie musiałby tego robić gdyby ktoś odważniej doskoczył do pomocnika Pogoni. Cracovia we Wrocławiu karne dostała aż dwa. To czy przede wszystkim ten drugi po ręce Dino Stigleca był słuszny, to już kwestia mocno dyskusyjna, ale przy większej koncentracji, obydwu dało się uniknąć. Nieco mniej pewna defensywa jest częściowo pokłosiem bardziej ofensywnej gry, więc niewykluczone że z czasem Śląsk po prostu wprawi się w lepszym łączeniu jednego z drugim. Oby tak było, bo któregoś razu ofensywa może nie dać rady zrekompensować błędów w obronie.

  1. Zylla dał nadzieję w kwestii młodzieżowca

Przed sezonem było sporo obaw co do wymaganego młodzieżowca w składzie, czyli zawodnika urodzonego w 1999 roku lub później. Na szczęście Mateusz Praszelik w pierwszych meczach pokazał, że ma duży potencjał. Przeciwko Piastowi asysta, z Wisłą Kraków dwie. Niestety po meczu z Lechem dorwał go koronawirus i pojawiło się pytanie, kto ma go zastąpić. W Szczecinie, bez niespodzianki, okazało się że Piotr Samiec-Talar czy Szymon Lewkot to się do tego zbytnio nie nadają. Nadzieja była w sprowadzonym z rezerw Bayernu Monachium Marcelu Zylli. Młody pomocnik w meczu z Cracovią wypadł pozytywnie. Był aktywny, pokazywał się do gry, nieźle rozgrywał i dochodził do sytuacji bramkowych. Tutaj pojawiła się spora rysa, bo powinien był skończyć to spotkanie z hattrickiem, a za każdym razem partaczył znakomite okazje. Ale nad skutecznością ma jeszcze czas popracować. Ważniejsze jest to, że kibice WKS-u nie będą musieli w przypadku nieobecności Praszelika, przeżegnać się stopą na widok Samca-Talara, czy innego Bergiera w składzie. Oczywiście to był na razie tylko jeden mecz. Lecz w tym jednym starciu, Zylla pokazał więcej niż wspomniana dwójka przez całą swoją dotychczasową karierę w Śląsku razem wzięta.

Trzy najbliższe mecze Śląska Wrocław:

Wisła Płock – Śląsk Wrocław, niedziela 18 października, 12:30

Legia Warszawa – Śląsk Wrocław, środa 21 października, 18:00

Śląsk Wrocław – Jagiellonia Białystok, sobota 24 października, 17:30

Oceń publikację: + 1 + 8 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 2261