Rafał Dutkiewicz o nieudanej sprzedaży Śląska: Byliśmy gotowi spełnić wszystkie oczekiwania

Były prezydent wyjaśnił, dlaczego właściciel Polsatu - Zygmunt Solorz-Żak - wycofał się z polskiej piłki. - Zygmunt Solorz-Żak zainteresował się Śląskiem, jego projekt z telewizją Polsat polegał profesjonalizacji piłki nożnej w naszym kraju. Głównym założeniem było podniesienie poziomu rywalizacji. Mecze miały być ciekawsze dla polskich kibiców. Polsat chciał wówczas przejąć wszystkie transmisje, kiedy rozważano nad tym, celem nadrzędnym projektu był lepszy zarobek z reklam. Propozycja wynikała z wizji 4-5 klubów, które miały rywalizować ze sobą o najwyższą lokatę. Solorz zajął się jednak innym przedsięwzięciem, mianowicie kupił sieć komórkową i przestał interesować się projektem biznesowym związanym z Ekstraklasą - tłumaczył Rafał Dutkiewicz w ostatnim odcinku programu "Porozmawiajmy o Wrocławiu".

Dutkiewicz poruszył również kwestię nieudanej sprzedaży klubu. - Ofeta Grzegorza Ślaka była bardzo dobra, a po niej pojawiły się oczekiwania, które zostały spełnione. Na wszystkie zgłoszone postulaty odpowiedzieliśmy "tak, jesteśmy w stanie to zrobić". Z jakiego powodu nic się w tej sprawie nie wydarzyło? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Coś musiało się stać. Wszyscy, którym pokazaliśmy dokumenty potwierdzają, że zrobiliśmy w tej sprawie wszystko, spełniliśmy wszystkie oczekiwania stawiane przez pana Grzegorza Ślaka. Uważam, że pan Grzegorz zachował się w tej sprawie nieelegancko - mówił były prezydent.

- Wszyscy dobrze mówią o nowym trenerze, Vitezslavie Laviczce, więc miejmy nadzieję, że będzie w porządku. Chcielibyśmy żeby Śląsk miał zamożnego sponsora. Musimy dołożyć wszelkich starań by najlepsze lata klubu wróciły - dodał Rafał Dutkiewicz.

Przypomnijmy, że trzy tygodnie temu niedoszły właściciel WKS-u Grzegorz Ślak złożył w sądzie pozew przeciwko gminie. Biznesmen żąda od miasta jako zadośćuczynienia 11 milionów złotych, bo - jak twierdzi - to, co urzędnicy o nim wygadują, godzi w jego dobre imię oraz jego spółek.