Kultura

Nowy wspaniały „Blaszany bębenek” [RECENZJA]

2018-10-06, Autor: Michał Hernes

Wojciech Kościelniak odniósł sukces, przenosząc akcję tej historii do sklepu z zabawkami i dając pole do popisu zarówno aktorom, jak i lalkom – recenzujemy „Blaszanego bębenka”, nową premierę Teatru Muzycznego Capitol.

Reklama

Mówiąc szczerze, gdy usłyszałem, że w Capitolu zostanie wystawiona musicalowa wersja „Blaszanego bębenka”, nie byłem przekonany do tego pomysłu. Nie do końca przekonała mnie też kontrowersyjna kampania promująca ten musical – zastanawiałem się, czy nie jest to przypadkiem desperacki krok, który wynikał z braku wiary we frekwencyjny sukces spektaklu. Nieoczywisty i odważny wybór, by przenieść na deski teatru książkę niemieckiego noblisty okazał się jednak strzałem w dziesiątkę. Bardzo się cieszę, że w Teatrze Muzycznym Capitol nie stawiają jedynie na wracanie do starych i sprawdzonych pomysłów w myśl zasady, że inne nie będą cieszyły się popularnością i nie zainteresują widzów.

Gdy zobaczyłem inscenizację w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, całkowicie zmieniło się moje nastawienie. Ta sztuka ma w sobie świeżość i siłę oddziaływania, której nie dałoby się prawdopodobnie osiągnąć, gdyby nie rozmach i szereg nut tworzących spójną frazę bliską duchowi powieści Güntera Grassa.

„Blaszany bębenek” od początku do końca przyciągnął moją uwagę. Moja miłość do wielu musicali Capitolu wynika nie tylko z tęsknoty za elegancją i wdziękiem. W tym spektaklu chodzi o coś więcej – jest przykładem tego, że teraźniejszość można postrzegać przez pryzmat przeszłości.

Przede wszystkim jednak nie jest to nudna i konwencjonalna adaptacja. – Bardziej niż kiedykolwiek staraliśmy się opowiadać w tym spektaklu przy pomocy muzyki, piosenek i dźwięku – mówi Wojciech Kościelniak. – Kompozytor Mariusz Obijalski oparł się na stylistyce mało u nas znanego amerykańskiego zespołu Squirrel Nut Zippers, który jest niezwykle ciekawy, a także na utworach Gogol Bordello i innych zespołów bazujących na folkowej i wczesno-jazzowej nowoorleańskiej stylistyce – dodał reżyser. Muzyka, scenografia i lalki, które pojawiają się w „Blaszanym bębenku" zrobiły na mnie duże wrażenie. Brawa należą się także aktorom (chociażby Agnieszce Oryńskiej-Lesickiej), z których wielu ma swoje pięć minut (np. świetna, jak zawsze, Justyna Szafran).

Odnoszę wrażenie, że Kościelniak cierpliwie czekał na moment, kiedy będzie mógł wystawić ten musical, a wszystkie elementy, które wymarzyły mu się w adaptacji słynnej książki, złożyły się w spójną całość.  Co ważne, twórcom udało się nadać realność lalkowym i bajkowym postaciom, które równie dobrze mogły się stać zbyt abstrakcyjne. Reżyser odniósł sukces, przenosząc akcję tej historii do sklepu z zabawkami i dając pole do popisu zarówno aktorom, jak i lalkom. Agata Kucińska z Wrocławskiego Teatru Lalek znakomicie zagrała głównego bohatera.

– Nie ma już powieściowych bohaterów, bo nie ma już indywidualistów, bo indywidualność zaginęła, bo człowiek jest samotny, bez prawa do indywidualnej samotności, i tworzy bezimienną i abohaterską masę – napisał w literackim pierwowzorze Günter Grass. Kościelniakowi udało się zapanować nad tą masą i nie wyszedł z tego przerost formy nad treścią, tylko przejmująco przepiękny, bezpretensjonalny i tragikomiczny spektakl zainspirowany powieścią, na którą twórcy spojrzeli współczesnym okiem. Dzięki temu dostrzegłem w „Blaszanym bębenku” nowe rzeczy, których wcześniej w nim nie widziałem.

Oceń publikację: + 1 + 23 - 1 - 8

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1252