Kinowa premiera tygodnia: czym zachwyca "Wonder Woman"?

Po nieudanych filmach „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości” i „Legion samobójców” obawiałem się, że DC i Warner Bros nie wstaną z kolan, brnąć na siłę w kolejne filmy z tego uniwersum. Na szczęście strzałem w dziesiątkę okazało się powierzenie reżyserii filmu o „Wonder Woman” Patty Jenkins (znanej ze świetnego pilotażowego odcinku serialu „The Killing”), a zlecenie napisania scenariusza Allanowi Heinbergowi, doświadczonemu w pracy zarówno przy serialach, jak i komiksach.

Patty Jenkins to pierwsza kobieta, która dostała aż tyle pieniędzy na wyreżyserowanie filmu. O tym, że chce zrobić „Wonder Woman” powiedziała producentom z Warner Bros już w 2004 roku. Dużo czasu zajęło jej przekonanie ludzi z wytwórni, że jest właściwą osobą, ale jej cierpliwość opłaciła się. W międzyczasie mało brakowało, by wyreżyserowała dla Marvela drugą część „Thora”.

Sporo osób zdziwiło się, że autorka mrocznego dramatu „Monster” zabrała się za kino superbohaterskie, tymczasem znajomi Patty Jenkins pamiętają, że już w młodości próbowała robić takie filmy. Zdziwienie wywołało w nich to, że wcześniej zrealizowała ponury dramat psychologiczny (właśnie "Monster").

Na szczęście w końcu udało się jej ziścić swoje marzenia. „Wonder Woman” to zrealizowane z ogromnym rozmachem połączenie „Supermana”, „Casablanki” i „Indiany Jonesa”, a grającą główną rolę izraelska modelka Gal Gadot imponuje nie tylko warunkami fizycznymi i urodą, ale zwłaszcza charyzmą jakiej mogłoby jej pozazdrościć wielu facetów.

Film „Wonder Woman” to jedna z najciekawszych premier nie tylko tego tygodnia, ale też tego roku. Bardzo się cieszę, że kultowa i ikoniczna superbohaterka doczekała się wreszcie kinowego filmu o swoich przygodach, a przede wszystkim – że skopała swoim wrogom tyłki!