Kultura

Krajobraz po Europejskiej Stolicy Kultury [ROK 2017 W KULTURZE]

2017-12-31, Autor: Michał Hernes

Rok po tym, jak Wrocław był Europejską Stolicą Kultury, w tym mieście wciąż sporo się działo. Jakie były najciekawsze tegoroczne wydarzenia w kulturze? Co przyniosło rozczarowania, a co okazało się sukcesem?

Reklama

Muzyka

Przez lata Wrocław był muzyczną pustynią i brakowało w nim miejsca, w którym można by organizować większe koncerty i gościć słynnych muzyków. Temu miastu przydałaby się większa hala widowiskowo- sportowa, taka jak na przykład w Krakowie albo Łodzi. Choć Wrocław może pozazdrościć tym miastom wielu muzycznych wydarzeń, w stolicy Dolnego Śląska muzycznie sporo się dzieje, chociażby za sprawą Narodowego Forum Muzyki. W tym roku zagrał tam np.: amerykański gitarzysta jazzowy Pat Metheny, a na Jazztopadzie wystąpił inny słynny jazzman Christopher Lloyd. Największą gwiazdą tegorocznej edycji Jazztopadu był jednak Herbie Hancock, który podarował publiczności w NFM dużo świetnej muzyki i pozytywnej energii. Niezapomniany był także koncert Gregory’ego Portera.

Jako koncertowa przestrzeń świetnie sprawdza się również Stary Klasztor, w którym wystąpili w tym roku chociażby Marek Dyjak, Świetliki, Janusz Radek czy Czesław Śpiewa, ale też Lura, która jest uważana za godną następczynie Cesarii Evory.

We Wrocławiu nie zabrakło też muzycznych festiwali, np. Wrocław Hip Hop Festiwal 2017 i One Love Sound Fest, które miały miejsce w przestrzeni Hali Stulecia. Jedną z gwiazd tej pierwszej imprezy był O.S.T.R, którego ostatni krążek „Życie po śmierci” uzyskał w Polsce status podwójnej platyny. Na tym festiwalu wystąpił również Kękę, najszczerszy - zdaniem organizatorów wydarzenia - przekaz na polskiej scenie hip-hopowe, a także Tede i Quebonafide ze swoim świeżym, egzotycznym wydawnictwem. Na scenie zagościli też Paluch, Kali, Solar & Białas, ReTo i Dj Soina. Wrocław Hip Hop Festiwal poprowadził Wujek Samo Zło. Oprócz sceny głównej w kuluarach hali Stulecia stanęła oldschool stage.

Na One Love Sound Fest można zaś było usłyszeć m.in. reggae, hip-hop i dancehall. Na festiwalu pojawili się chociażby Alborosie, multiinstrumentalista i ekspert od współczesnego reggae i Frank Dellé, solista oraz członek niemieckiej grupy Seeed, a także Congo Natty, brytyjski producent, pionier muzyki reggae jungle, który zagrał na scenie soundsystemowej oraz Mesajah. Energetyczny koncert dał zespół Zoo, będący odkryciem hiszpańskiej sceny alternatywnej. W trakcie imprezy miał również miejsce specjalny koncert z okazji 20-lecia zespołu Maleo Reggae Rockers, podczas którego artyści zaprezentowali swoje największe przeboje.

Przy okazji 3-Majówki wystąpili natomiast m.in. Lacuna Coil, The Cranberries i Dog Eat Dog, ale też Kult, Lady Pank, Brodka czy O.S.T.R. Pergola zdaje egzamin, jeśli chodzi o koncerty w plenerze, choć jest zbyt ciasna i – niestety – we Wrocławiu wciąż brakuje lepszej koncertowo-plenerowej alternatywy.

Teatr

Wielu wrocławskich miłośników teatru odczuwa natomiast brak lepszych spektakli w Teatrze Polskim. Póki co Cezary Morawski nie sprawdza się jako dyrektor i żadna z teatralnych premier za jego kadencji nie spełniła oczekiwań krytyków. Nie pomogło nawet zatrudnienie Ewy Dałkowskiej do „Ryszarda 3”, a grającemu tytułową rolę Morawskiemu zabrakło charyzmy. „Ryszard 3” jest raptem poprawny, a miejscami kuriozalny. O wiele ciekawszy okazał się spektakl dyplomowy studentów wrocławskiego oddziału PWST zatytułowany „Teraz wszystkie dusze razem…”. Oglądanie go było dla mnie wzruszającym i oczyszczającym przeżyciem. Równie intrygująca była dla mnie „Medea. O przekraczaniu” od teatru ZAR, będąca poetyckim obrazem odrzucenia.

Do pierwszej premiery Teatru Polskiego – w podziemiu podchodziłem zaś z lekką obawą. Zwłaszcza, że „Państwo według Platona” wyreżyserował niepokorny reżyser Krzysztof Garbaczewski, a gdy oglądam jego spektakle, często zastanawiam się, o co w nich chodzi i co artysta miał na myśli.

Podziemie powstało w kontrze do tego, co robi nowy dyrektor wrocławskiego Teatru Polskiego. W swoim pierwszym premierowym spektaklu postawili sobie za cel kontynuowanie linii poszukiwań słynnego reżysera teatralnego, Jerzego Grotowskiego. Poprzeczka została więc zawieszona bardzo wysoko.

Problem polega na tym, że Grotowski poszukiwał teatru, który „zrywa z tradycją syntezy sztuki, wyzbywa się efektów plastycznych, świetlnych, muzycznych, rezygnuje z dominacji inscenizatora i scenografa, całą uwagę koncentrując na aktorze i jego kontakcie z widownią”. Tego kontaktu mi, niestety, zabrakło. Irytowały mnie natomiast kiczowate efekty wizualne i to, jak inscenizator zdominował chwilami ten spektakl.

Wciąż natomiast nie wiem, co sądzić o spektaklu „Hamlet. Komentarz” z Teatru Pieśń Kozła, który ma kilka wad, ale paradoksalnie łączy go to z oryginalnym „Hamletem”. Podobnie jak w słynnym dramacie Szekspira, są w nim luki i ledwie naszkicowane portrety pewnych bohaterów (tak jak np. Fortynbrasa w „Hamlecie”). Wielcy twórcy teatralni czasem są skłonni wystawić się na ryzyko porażki, szukając nowych środków wyrazu. „Hamlet. Komentarz” utwierdził mnie w przekonaniu, że warto podążać tą drogą. Cieszę się, że jego członkowie eksperymentują. Zwłaszcza, że za eksperyment można uznać samego „Hamleta” (mam na myśli sprawy techniczne, np. eksperymenty z pauzą w środku wiersza). Nie mogę się doczekać, czym mnie zaskoczą i zaintrygują następnym razem.

Emocje wzbudził natomiast festiwal teatralny Dialog – Wrocław, m.in. ze względu na kontrowersje i zamieszane związane z nieoczekiwanym cofnięciem dotacji na to wydarzenie przez ministra kultury Piotra Glińskiego. Wynikało to z faktu, że organizatorzy festiwalu postanowili wystawić na nim kontrowersyjną „Klątwę” pod warunkiem, że zostaną sprzedane wszystkie bilety na ten spektakl. Paradoksalnie, najciekawsze i najpiękniejsze na Dialogu były spektakle apolityczne, chociażby "En, avant marche!” w reżyserii belgijskiego choreografa Alaina PlatelaFranka Van Laecke z gościnnym udziałem polskiej orkiestry pod kierownictwem Alana Urbanka, który to otworzył 9. edycję Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Dialog-Wrocław.

Zasadą prezentacji spektaklu „En, avant marche!” zawsze było dobieranie lokalnej grupy muzycznej w zależności od miejsca wystawiania przedstawienia. Podczas 9. edycji Festiwalu Dialog-Wrocław po raz ostatni zobaczyć można było sam spektakl, ale po raz pierwszy w obsadzie znaleźli się polscy artyści-muzycy z Wrocławia, Warszawy, Katowic i Krakowa.

Jeśli chodzi o akcenty teatralno-muzyczne, zawsze można liczyć na Teatr Muzyczny Capitol. Jedną z najciekawszych tegorocznych premier był „Makbet” w reżyserii Agaty Dudy–Gracz. – W „Makbecie” Szekspir opowiedział historię, która zdarzyła się tysiąc lat temu, to znaczy w XI wieku. Napisał ją w XVI wieku, ale to, co zawarł w tym tekście, nigdy nie straci aktualności – powiedziała nam reżyserka.

Problem mam natomiast z Wrocławskim Teatrem Współczesnym. Bywa, że pokazywane tam spektakle irytują mnie swoją pretensjonalnością, a przede wszystkim - zbyt częstym stawianiem na mroczne i patologiczne tematy. Zdarza się, że nie rozumiem, o co w nich chodzi (tak było np. z wystawionym w ramach Strefy Kontaktu „Kryształowym pałacem”). O tegorocznej premierze Współczesnego "Szaberplac. Moja miłość" mówiło się, że reżyserka Tanji Miletic kompletnie nad nią nie panowała i aktorzy do ostatniej chwili walczyli o to, żeby ten spektakl uratować. O innym premierowym przedstawieniu, "Pidżamowcach" jeden z grających w nim aktorów powiedział wprost, że tekst dramatu jest słaby, ale przerobili go na lepszy spektakl. Cóż, nie świadczy to najlepiej o Teatrze Współczesnym.

Kiedy jednak przeczytałem, że "DOPPELGANGERA" Sandry Szwarc wyreżyserował Jacek Poniedziałek, a główną rolę zagrał w nim Adam Ferency, pomyślałem sobie, że to może być coś wyjątkowego i niebanalnego. Tak właśnie się stało. Ten dramat skojarzył mi się z arcydziełami wybitnego mistrza teatru Samuela Becketta, ale – na szczęście – nie okazał się jego grafomańską kalką i przerostem formy nad treścią, z którego nic nie zrozumiałem. Przeciwnie, autorka spektaklu postawiła na niepokój i niedopowiedzenia. Oglądałem go jak zahipnotyzowany. Działała na mnie magia słów intrygująco wypowiadanych przez postać, w którą wcielił się Adam Ferency. To postać, która rozmawia sama ze sobą albo ze swoim bratem, a ja wciąż przeżuwam wypowiadane przez niego zdania, w których jest jakiś posępny i urzekający czar.  

MUZEA

Wystawa „Czarna wiosna. Wokół wrocławskiej niezależnej sceny muzycznej lat 80.” W Muzeum Współczesnym poświęcona była emocjom, jakie mogą zaistnieć w sytuacji represyjnej, zdeterminowanej przez system społeczno-polityczny. Emocjom, które wynikają z niepokoju, ale jednocześnie są wyrazem poszukiwań własnego potencjału w mierzeniu się z rzeczywistością. Jej tłem są lata 80. XX wieku, a punktem wyjścia muzyka z Wrocławia.

Inną interesują wystawą w Muzeum Współczesnym była ta zatytułowana „Gordon Parks: Aparat to moja broń”. Jej tytuł jest cytatem z pierwszej i najważniejszej książki Gordona Parksa — wspomnień "A Choice of Weapons" ["Wybór broni"]. To zarazem motto jego życia określające precyzyjne wybieranie środków tak, by dosięgnąć celu, ale także będące formą aktywizmu w walce o równość społeczną.

Od niedzieli, 12 listopada, w Muzeum Etnograficznym można oglądać pierwszą o tak dużym zasięgu ekspozycję poświęconą społeczności żydowskiej mieszkającej na Dolnym Śląsku w okresie powojennym. Zaprezentowane są na niej unikatowe zdjęcia, dokumenty i filmy.

Jedną z najciekawszych wystaw w Muzeum Narodowym była natomiast „Moda na Cranacha”, która ukazuje malarstwo doby Reformacji we Wrocławiu i na Śląsku. Została ona przygotowana z okazji 500-lecia upublicznienia przez Marcina Lutra 95 tez w Wittenberdze. Kluczem do tej prezentacji jest malarstwo Lucasa Cranacha i jego kręgu oraz ich oddziaływanie na Śląsku. Wśród kilkudziesięciu obrazów pokazywanych na wystawie znajdują się m.in. takie dzieła Lucasa Cranacha jak słynna „Madonna pod jodłami”, „Salome z głową św. Jana Chrzciciela” czy „Niedobrana para”.

W Muzeum Narodowym w tym roku można też było oglądać jeden z najcenniejszych skarbów odnalezionych w Europie w XX. Zwiedzający mogą zobaczyć m.in. wyjątkowej klasy koronę wykonaną w XIV w., zaponę oraz złote zawieszki z końca XII w. W tym roku mija 20 lat od pierwszej publicznej prezentacji skarbu średzkiego.

Kostiumy z najbardziej znanych polskich filmów zrealizowanych w słynnej wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych, ich projekty, fragmenty scenografii oraz dokumentacja fotograficzna do 30 grudnia znalazły się natomiast na wystawie przygotowanej przez Pawilon Czterech Kopuł Muzeum Sztuki Współczesnej – oddział Muzeum Narodowego we Wrocławiu we współpracy z Centrum Technologii Audiowizualnych CeTA. Pokazane były na niej stroje noszone przez m.in. Zbigniewa Cybulskiego, Beatę Tyszkiewicz, Kalinę Jędrusik, czy Leona Niemczyka w takich filmach jak "Popiół i diament", "Rękopis znaleziony w Saragossie", "Sami swoi", czy "Lalka".

„Ślady istnienia. W hołdzie dla Magdaleny Abakanowicz”, to wystawa retrospektywna dzieł jednej z najwybitniejszych artystek awangardowych Europy Wschodniej XX wieku. Przez dwa miesiące w Galerii Dworcowej i przestrzeniach miejskich zaprezentowanych zostało ponad sto rzeźb i rysunków stanowiących przekrój twórczości wszystkich etapów kariery artystki.

Otwarte w marcu 2017 roku Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego jest natomiast pierwszą w Polsce tego typu placówką poświęconą teatrowi z siedzibą w dawnym skrzydle południowym wrocławskiego Pałacu Królewskiego. Głównym celem muzeum jest prezentowanie i promowanie dorobku wrocławskiej sceny teatralnej ze szczególnym naciskiem na przypomnienie postaci jej wybitnego twórcy - Henryka Tomaszewskiego. Idea stworzenia miejsca dokumentującego pracę oraz słynną pasję kolekcjonerską Henryka Tomaszewskiego powstała jeszcze za jego życia.

Poza prezentacją historii wrocławskiej sceny teatralnej, szczególnie po 1945 roku, jedną z myśli przewodnich tej instytucji jest jej spersonalizowany charakter - opowiada ona historię przez pryzmat konkretnych ludzi i ich pracy. Dlatego w ramach wystawy stałej odtworzono mieszkanie Henryka Tomaszewskiego, gabinet profesora Janusza Deglera z jego obszernym księgozbiorem literatury poświęconej teatrowi oraz atelier fotograficzne Stefana Arczyńskiego, niestrudzonego dokumentalisty wrocławskiej sceny teatralnej. Ważnym elementem wystawy stałej jest również Pracownia Paszczodźwięków dr. Mirosława Oczkosia - miejsce, w którym goście muzeum zapoznają się ze sposobami pracy głosem.

Kino

W maju, w trakcie 14. Millennium Docs Against Gravity jury w składzie: Konrad Imiela, Robert Gonera i Agnieszka Wolny-Hamkało przyznało Grand Prix Dolnego Śląska Marszałka Województwa Dolnośląskiego w wysokości 3 000 euro filmowi "Dobry listonosz" Tonislava Hristova oraz wyróżnienie specjalne filmowi "Ostatni w Aleppo" Farasa Fayyada. Bohaterami filmu "Dobry listonosz" są mieszkańcy małego miasteczka w Bułgarii na granicy z Turcją, którzy stoją przed decyzją przyjęcia do siebie uchodźców. Wioska, której mieszkańcom przygląda się reżyser, w dobie kryzysu migracyjnego znajduje się na szlaku wędrówek ludzi szukających azylu w Europie. Ivan, tytułowy bohater, w osiedleniu przybyszy zza granicy widzi szansę dla rozwoju miejscowości, z której wyjechali prawie wszyscy młodzi ludzie - nie wszyscy mieszkańcy podzielają jednak jego perspektywę.

Honorową nagrodę specjalną jurorzy przyznali filmowi "Ostatni w Aleppo" za silny, radykalny, boleśnie prawdziwy głos, który powinni usłyszeć wszyscy; za wstrząsający dokument, pokazujący ludzkie okrucieństwo i odwagę, głupotę i szlachetność; za pokazanie tego, od czego najchętniej odwracamy oczy. "Ostatni w Aleppo" to obraz przedstawiający wolontariuszy Białych Hełmów przeszukujących gruzy zniszczonego w wyniku konfliktu zbrojnego syryjskiego miasta. Khaled, Mahmoud i Subhi mają nadzieję na odnalezienie żywych osób.

Podczas sierpniowej uroczystej gali w Kinie Nowe Horyzonty odbyło się wręczenie nagród zwycięzcom 17. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty. Zwycięzcą został film Valeskiego Grisebacha "Western". Wyróżnienie otrzymał film "Wszystkie miasta Północy" w reżyserii Danego Komljena.

Krytycy filmowi zrzeszeni w Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych przyznali prestiżową nagrodę FIPRESCI, którą otrzymał również film "Western". Wyróżnienie trafiło do Hlynura Palmasona, reżysera filmu "Zimowi bracia". Nagrodę publiczności film "Photon" Normana Leto. Na drugiej pozycji znalazło się "Serce miłości" Łukasza Rondudy, a na trzeciej - "Obraz niemożliwy" Sandry Wollner.

W tym roku we Wrocławiu otwarte zostały dwa kina - OH Kino w Arkadach Wrocławskich i Cinema City we Wroclavii. Nowym dyrektorem Odry Film i DCF został natomiast Jarosław Perduta, który zastąpił odchodzącego na emeryturę Andrzeja Białasa.

Zrealizowana m.in. we Wrocławiu animacja "Twój Vincent" dostała Europejską Nagrodę Filmową i nominację do Złotego Globu. Film, który częściowo powstawał we wrocławskim Centrum Technologii Audiowizualnych, ma szanse na nominacje do Oscara.

Literatura

Ważnym miejscem na literackiej mapie Wrocławia stał się Wrocławski Dom Literatury i należący do niego klub Proza, będący miejscem spotkań, w którym odbywają się wieczory literackie, premiery książek warsztaty, debaty oraz koncerty. Znajduje się tam ogromny regał z książkami do poczytania na miejscu oraz półki bookcrossingowe.

W tym roku tradycyjnie miały też miejsce Wrocławskie Targi Dobrych Książek, które odwiedziło łącznie około 60.000 osób, a wielu wydawców już sobotę zanotowało tak dużą sprzedaż książek, jak rok temu po zakończeniu imprezy w niedzielę. Cztery targowe dni pełne były spotkań, warsztatów i rozmów z wydawcami. W sobotę i niedzielę na płycie głównej Hali Stulecia brakowało miejsca, by swobodnie przejść między stoiskami. Do wielu autorów ustawiały się długie kolejki. Rekordzistą był chyba Adam Wajrak, który swoją najnowszą książkę podpisywał przy stoisku przez ponad trzy godziny. Sporo czasu na złożenie autografów musieli przeznaczyć także Olga Tokarczuk, Marek Krajewski, profesor Jerzy Bralczyk, czy Katarzyna Pakosińska. Michał Zawadka, autor i założyciel wydawnictwa Mind & Dream, pobił natomiast we Wrocławiu wyjątkowy rekord: w jego warsztatach motywacyjnych dla młodzieży wokół książki "Chcę być kimś! czyli jak osiągać cele w czasach, gdy wszyscy dookoła mają wywalone” udział wzięło 800 młodych czytelników. Ogromnym powodzeniem cieszyła się publikacja nagrodzona w  konkursie "Pióro Fredry 2017" tytułem "Książka Roku", czyli "Nieprzysiadalność. Autobiografia" Marcina Świetlickiego i Rafała Księżyka.

Szkoda tylko, że na tym wydarzeniu zabrakło literackich gwiazd światowego formatu, które goszczą na festiwalach literackich w Krakowie i Warszawie. Niewykluczone jednak, że zmieni się to za sprawą Wrocławskiego Domu Literatury.




Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 2

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1672