Kultura

„Nie mieliśmy galerii handlowych. W klatkach schodowych udawało się zniknąć” [WYWIAD]

2020-12-25, Autor: Michał Hernes

– Najciekawszą zabawą z czasów podstawówki było zwiedzanie klatek schodowych bloków w całym mieście. Różniły się od siebie. Pomysł umieszczania ludzi pionowo – jeden nad drugim – do dzisiaj wydaje mi się surrealistyczny – mówi nam Agnieszka Wolny-Hamkało, jedna z autorek antologii opowiadań „Spis lokatorów”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Warstwy.

Reklama

– Wille Biskupina, wały nadodrzańskie, labirynty klatek schodowych Śródmieścia, ruiny pałaców, nowe kompleksy mieszkalne, blokowiska Kozanowa i wiele innych miejsc znanych mieszkańcom Wrocławia stanowi tło i jednocześnie temat antologii opowiadań – czytamy w opisie „Spisu lokatorów”. zbiorze przeczytać można teksty Maćka Bielawskiego, BeatyEugeniusza Dębskich, Tomasza Majerana, Jędrzeja Pasierskiego, Krzysztofa Rudowskiego, Nadii Szagdaj, Agnieszki Wolny-Hamkało, Filipa ZawadyAndrzeja Ziemiańskiego –autorek i  autorów związanych ze stolicą Dolnego Śląska.

Michał Hernes: Zaproszono cię do współtworzenia antologii „Spis lokatorów”, którego tematem jest domostwo. Z czym ci się ono kojarzy?
Agnieszka Wolny-Hamkało: Przychodzi mi do głowy film braci Coen „Poważny człowiek”. Zaczyna się od sceny w chacie, do której przychodzi dybuk. Przytulny dom z ogniem trzaskającym w kominku i parującą zupą – staje się scenografią zakusów demona. Dom to pojemny symbol, taki trochę „wycieruch” literatury, topos, podobnie jak „self-made man”, czy przysłowiowa róża. Symbol tak duży, że trzeba na niego zasłużyć. Albo wziąć go w cudzysłów, uciec w ironię, pastisz, jak to zrobiły niektóre współczesne powieści gotyckie.

Postanowiłaś opisać osiem scen rozgrywających się w jednej klatce. Skąd ten pomysł i dlaczego właśnie te sceny?
Mieliśmy z kolegami taką zabawę w podstawówce: kiedy jadąc tramwajem mijaliśmy bloki na Powstańców Śląskich – mrużyliśmy oczy, żeby odczytać „litery”, czy „napisy”. Każdą literę tworzyło kilka rozświetlonych okien. Oczywiście był tam chaos świateł, linii i kątów. Ale dopowiadaliśmy sobie treść. Najciekawszą zabawą było zwiedzanie klatek schodowych bloków w całym mieście. Różniły się od siebie. Pomysł umieszczania ludzi pionowo – jeden nad drugim – do dzisiaj wydaje mi się surrealistyczny.

„Andrzej nie lubił tego piętra. Na parapetach stały drapieżne kwiaty, w ciemności wyglądały jak rybie ogony”. To dość przerażający opis twojego fragmentu „Spisu lokatorów”. Też nie lubisz takich pięter?
W każdym bloku były takie piętra: śmierdzące cebulą i miętową maścią. Zastawione uschniętymi kwiatami, pustymi słoikami, śmieciami. Ale zazwyczaj przed drzwiami stały buty i sanki. Pachniało ogórkową. Najbardziej lubiłam te, które stawały się rozszerzeniem mieszkań, bo mieszkańcy wieszali na korytarzu reprodukcje albo ozdoby z wikliny.

„Brama cuchnęła jak psi podszerstek, ale było sucho, a zamknięta przestrzeń wydawała się bezpieczna”. To kolejny opis, który przykuł moją uwagę.
My, dzieci PRL-u, nie mieliśmy swoich galerii handlowych, swoich Starbucksów. Było lodowisko na Spiskiej, wieża ciśnień, do której się włamywaliśmy, kluby bilardowe, do których nie wolno nam było chodzić – i klatki schodowe. Tam udawało się zniknąć.   

„Lubił piwnice pełne brudnych akwariów i klatek po kanarkach. W pudełkach kurzyły się stare książki do angielskiego” – napisałaś w „Spisie lokatorów”. Przyznaję, że także mam sentyment do takich piwnic. Nie wyobrażam sobie bloków bez nich, a ty?
Ja też! Były ceregiele z tymi piwnicami. „Schodziło się do piwnicy” zawsze z dorosłym, z lekkim obrzydzeniem i fascynacją. Zwykle na ziemi leżały papierowe tacki na frytki, ale zamiast frytek, wysypano tam różową truciznę na szczury. Okrutna była perfidia różowego! Trucizna musiała być słodka, wyglądała jak coś pysznego i to było podwójnie straszne. A same piwnice miały w sobie coś z teatralnej rekwizytorni, gdzie po czasach świetności wjeżdża zużyta scenografia: wanienki, narty, choinki, sanki, klatki po umarłych domowych zwierzątkach, stare podręczniki. A między tym wszystkim – pająki, pleśń pod denkami słoików, brokat z bombek, kurz.

„Pan jest tym sąsiadem, po prostu z góry?” – pyta jeden z bohaterów twojego utworu. To dobitnie pokazuje, że często niewiele o swoich sąsiadach wiemy.
Ale niech to nie uśpi naszej czujności! Mam znajomych, którzy kupili lornetki, żeby obserwować życie w mieszkaniu naprzeciwko. To zresztą stara voyeurystyczna pokusa. Pamiętasz „Krótki film o miłości” Kieślowskiego? Młody Olaf Lubaszenko podgląda wspaniałą, dojrzałą Grażynę Szapołowską. Teraz, kiedy Polacy masowo zdjęli z okien firanki i przestali się zasłaniać – kto wie, czy ktoś z nas, nie jest bohaterem jakiejś sąsiedzkiej fantazji. Ale lornetka zazwyczaj przynosi rozczarowanie: nasze tajemnice są pospolite, a życie w mieszkaniach bardzo statyczne.

Jaki twoim zdaniem obraz lokatorów wyłania się z tego spisu?
Obraz lokatorów – czyli właściwie nasz obraz? Chyba taki, że jesteśmy jako ludzie śmieszni, wzruszający, samotni. Ale zdarzają nam się lepsze chwile. I wtedy tamto cofa się na drugi plan.

Oceń publikację: + 1 + 9 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1323