Kultura

Po 75 latach obrazy z Muzeum Lubomirskich wracają do zbiorów wrocławskiego Ossolineum

2015-01-12, Autor: ck
Zakład Narodowy im. Ossolińskich, instytucja powstała w 1817 roku we Lwowie, składająca się z Biblioteki, Muzeum Lubomirskich i Wydawnictwa, nazywany był „Domem Słowackiego”. W Ossolineum znajdowała się bowiem niemal kompletna spuścizna rękopiśmienna poety, przekazana w 1860 roku przez Teofila Januszewskiego, wuja poety. Obok unikatowych autografów w Zakładzie Narodowym znalazły się cenne pamiątki i portrety, podarowane przez Aleksandrę Słowacką w 1875 roku oraz portrety rodzinne podarowane w 1891 przez Klementynę Witosławską, wedle woli Wiktora Sobieszczańskiego. Ten cenny zbiór prezentowany był na ossolińskich wystawach w 1909 i 1927 roku. Teraz znów jest w naszym mieście.

Reklama

W 1939 roku, w 130 rocznicę urodzin poety, w Krzemieńcu zoorganizowana została wystawa mu poświęcona. Wypożyczone na nią eksponaty m.in. z Biblioteki Narodowej w Warszawie i Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie nie zostały zwrócone przed wybuchem wojny.

 

Jesienią 1943 r. część z nich przewiózł do Warszawy Stanisław Herbst i zdeponował w Bibliotece Narodowej, były tam m.in. obiekty z Ossolineum: portrety Aleksandry i Teodora Januszewskich, dziadków Słowackiego, oraz Aleksandry Mianowskiej i Hersylii Januszewskiej, córek doktora Becu, ojczyma poety. Biblioteka Narodowa zwróciła te obrazy Ossolineum w 1949 roku. Na terenie ZSRR pozostała część eksponatów z krzemienieckiej wystawy, m.in. „Portret Juliusza Słowackiego” pędzla Tytusa Byczkowskiego oraz wizerunki Salomei Słowackiej i Euzebiusza Słowackiego.

 

W 1959 roku portrety te zostały zwrócone Polsce z okazji stupięćdziesiątej rocznicy urodzin Juliusza Słowackiego. Jednak nie przekazano ich prawowitemu właścicielowi, ale do Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. W 1970 roku obrazy te zostały wpisane przez Muzeum Literatury do inwentarza.

 

Powrót tych obrazów do zbiorów Ossolineum stał się możliwy dzięki porozumieniu zawartemu w 2001 roku pomiędzy ZNiO (reprezentowanym przez dyrektora Adolfa Juzwenkę) a Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie (reprezentowanym przez dyrektora Janusza Odrowąż-Pieniążka). Muzeum Literatury wystąpiło do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z wnioskiem o wykreślenie przejętych obrazów z inwentarza. W 2013 r. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyraził na to zgodę.

 

 

Portret Euzebiusza Słowackiego został skradziony w 1999 roku, więc do zbiorów Ossolineum wracają dziś trzy wizerunki: dwa portrety i jedna miniatura. Jako że portret Juliusza Słowackiego pędzla Tytusa Byczkowskiego i portret Salomei Słowackiej pędzla Bonawentury Klembowskiego eksponowane są w Muzeum Literatury na wystawie stałej, Dyrektor ZNiO zgodził się na pozostawienie ich w Muzeum Literatury w formie długotrwałego depozytu.

 

Pierwszy z omawianych obrazów, „Portret Juliusza Słowackiego” pędzla Tytusa Byczkowskiego, namalowany został (olejno na płótnie) w 1831 roku. Tytus Byczkowski (1790-1844) malarstwa uczył się pod kierunkiem Jana Rustema w Wilnie. Od roku 1827 przebywał on Dreźnie gdzie powstał wizerunek, o którym Słowacki pisał z Drezna do matki: „Kochana Mamo, kazałem dla Ciebie zrobić mój portret, już jest prawie skończony, w bardzo ładnym guście; przed wyjazdem z Drezna przyślę go Mamie (…), jak miło będzie jeśli to Kochanej Mamie zrobi przyjemność” W odpowiedzi na uwagi Matki na temat portretu odpisuje: „Cieszę się, że mój portret przypomina mnie Mamie, ale muszę tu napisać, że teraz nie mam ani ciężkiego odetchnienia, ani obłąkanych oczu – mam tylko jakąś myśl ciągłą i ponurą, która mi zawsze marszczy lekko czoło i zdaje się wisieć nad oczyma. Przypomnij sobie także Mamo, że panienka w Dreźnie, kiedy mój portret zobaczyła, powiedziała, że piękniejszy jestem od niego, i dodała, że to jest zdanie jej matki”.

 

Drugi to „Portret Salomei Słowackiej” pędzla Bonawentury Klembowskiego, malowany olejno na płótnie, datowany na 1 ćw. XIX w. Bonawentura Klembowski (1795-1888), malarz związany z Liceum Krzemienieckim, pracował jako pomocnik nauczyciela rysunku i malarstwa Józefa Pitschmana. Studiował w Wilnie u Jana Rustema; bywał wówczas w salonie prowadzonym przez Salomeę Becú. Juliusz Słowacki tak charakteryzował swoją matkę: „ Matka moja od dzieciństwa nigdy nie zajmowała się żadną kobiecą pracą… i nauczywszy się francuskiego, znalazła w tym języku mnóstwo dzieł, które czytała ciągle….stąd miała wiele wiadomości, w towarzystwie jej rozmowa była interesująca (….)Miała dar bawienia zebranego u siebie towarzystwa i postawienia każdej osoby w najkorzystniejszym świetle, stąd każdy z naszego domu kontent z siebie wychodził….” O matczynej urodzie poeta pisał: „ Jak jedna z Madonn hiszpańskich oczy Ty masz wielkie, zielone i ciemne, pełne słońca w dołach czarnego smutku, świecące się jak lampy tajemnicze w Jozefatowych grobowcach; wierz mi, droga, że twoja piękność matki bolesnej jest najbliższa pięknościom aniołowym. Widzę Ciebie czasem tak bolejącą, że aż surową mi się wydajesz; wtenczas ze strachem oglądam się na siebie i moje czynności i radbym być wielkim, bardzo wielkim…”.

 

Portret Salomei pędzla Klembowskiego wzmiankowany był przez poetę w liście do matki, pisanym w Genewie 3 stycznia 1834 roku: „Moja najdroższa, obiecujesz mi przysłać jaką pamiątkę, pozwól ,że ci powiem, co by mi największą rozkosz sprawiło. Otóż każ komu zrobić miniaturę z portretu, który niegdyś odmalował Klembowski, i przyślij mi ją. Niechaj w smutnych godzinach patrzę na twarz twoja, niech sobie przypominam szczęśliwe lata cichego dzieciństwa. Czy pamiętasz Matko, że kiedy raz jeszcze w pokoikach Matematyków, służąca pytała mię, która z dam znajomych wydaje mi się najpiękniejszą, odpowiedziałem, że ty Mamo jesteś najpiękniejsza ze wszystkich dam znajomych…. Wiesz Mamo, że we wspomnieniach moich znów jesteś taką, jaką byłaś we wspomnieniach lat dziecinnych”.

 

Trzeci obraz powracający do zbiorów ZNiO to właśnie ta miniatura, pędzla nierozpoznanego miniaturzysty, malowana gwaszem na papierze. Niestety, otrzymany na powyższą prośbę wizerunek matki bardzo rozczarował poetę. Dał temu wyraz w liście pisanym w 1845 roku z Paryża do Wojciecha Kornela Stattlera, dziękując za przysłanie miniatury: „ Dziękuję za przysłane mi miniatury- O! miniatury!!! – Przez trzynaście lat twarz mojej matki w sercu nosiłem… lice jej stało się w myśli mojej podobne której z Madonn Hiszpańskich. – Twarz straszna- bolesna, schorzała- w ogromnych oczach zielonych nosiła błyskawice i łzę Marty, zaglądającej do grobu Chrystusa – a te oczy, obwiedzione księżycami sińców- oczy oglądające się za synem nawet z krainy niebieskiej, oczy we mnie zawsze wryte, o moje boleść pytające się oczy lekarki serdecznej – i świętej- i matki- zwierciadła, przez które duch królewski wyglądał – te oczy- ta twarz cała- ten koloryt w zmiłowaniu pamięci mojej, który ja ociemniał i oświecał – i czynił podobną obrazowi świętemu, który gdzieś w alkowie królewskiej, z karmazynowych firanek na poły odsłoniętych – ludziom się pokazuje i strachem świetym przenika- to wszystko […] się zmieniło pod ręką bezserdeczną jakiegoś malarza! …. Ta miniatura wydarła z myśli mojej bezcenne płótno – na kawałki je potargała – chybaby teraz sam Murillo przyszedł obraz ten restaurować – a ja miał milion, abym mógł za pracę wynagrodzić!..... Przyznaj mi, że taki miniaturzysta, jak ów mój – jest szczurem gryzącym obrazy – i płoszy pięknością tych karykaturzystów natury!....”

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1297