Nie przegap

Wrocław nie lubi ciszy. A Odra - techno

2023-07-28, Autor: Arkadiusz Franas

Przez lata walczono, by Wrocław zwrócił się do Odry twarzą. Ale nikt nie wspominał, że będzie tak rozdarta. Ta twarz. Nasza największa rzeka powoli staje się największą remizą w mieście. To zresztą znak naszych czasów – totalna dominacja mniejszości. Gdy nieliczni chcą się pobawić, bo mogą, bo ważne są ich potrzeby, reszta świata musi spać w stoperach lub łykać środki na uspokojenie. Ciekawe, czy w ratuszu słyszą, że Wrocław coraz głośniej krzyczy o ciszę i czy ktoś poprze pomysł stworzenia Parku Kulturowego „Cichy Wrocław”.

Reklama

„Za Niemca było lepiej…” – pewnie po takim początku cały klub radnych Prawa i Sprawiedliwości natychmiast zaprotestuje. Ale to prawda. W czasach, gdy nasze miasto nazywało się Breslau, nad Odrą tętniło życie. Restauracje, plaże… Teraz powoli to wszystko odżywa. Po kilkudziesięciu latach traktowania Odry jako zło konieczne, do której wylewano wszelkiej maści ścieki i gdy nikt nie próbował, poza wędkarzami, poważnie zająć się rzeką. Coś się wreszcie ruszyło, ale chyba za bardzo nikt nie kontroluje sposobu w jaki to się dzieje. Od kilku lat coraz częściej podnoszony jest problem nocnych hałasów nad rzeką. Bo „za Niemca” też tam grała muzyka, ale tyle było ją słychać, co trębacz zadął czy akordeonista wycisnął z miecha. W drugiej połowie XX wieku rozpowszechniono produkcję głośników i filozofię, którą niektórzy nazywają „róbta, co chceta”. No to robią. Najpierw na barkach, zaadaptowanych na lokale gastronomiczne, zacumowanych przy brzegach. W 2015 roku głośna była sprawa działalności lokalu Barbarka, położonego przy Wyspie Słodowej. Mieszkańcy gdzie się dało skarżyli się na hałas. Natomiast kilkaset osób znowuż podpisało petycję w obronie Barbarki, choć nikt pewnie nie policzył, ile osób nie mogło spać przez lokal emitujący głośne rytmy z łatwością niosące się po rzece. Dzięki elektronice i wysokiej klasie wzmacniaczy nie były to na pewno niewinne śpiewy, które w tak znienawidzonym przez uczniów „Nad Niemnem” opisywała Eliza Orzeszkowa: „Nic na niebie ani na ziemi nie przeszkadzało szerokiemu rozleganiu się pieśni śpiewanych na łodziach i czółnach, nic ich nie mąciło; woda je srebrnie od szklistej powierzchni odbijała, echa podwajały i nieść zdawały się w dal coraz dalszą”.

W XXI-wiecznym Wrocławiu wielu bardzo to przeszkadza. W efekcie sprawa Barbarki wylądowała nawet w sądzie. Właściciele lokalu ją wygrali, bo sąd miał problem z zapisem prawnym mówiącym o zakłócaniu ciszy nocnej. Może dlatego, że w polskim prawie takiego zapisu nie ma. Jest inny: „"Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny". Ale problemy prawnych zapisów zostawmy jurystom.

Po sprawie Barbarki, choć trochę było to i związane z tym lokalem, głośno zrobiło się o kłopotach mieszkańców apartamentowców zbudowanych w pobliżu wysp odrzańskich (lub też na nich) w centrum miasta. Podobno, w efekcie inwazji dźwięków, nawet szyby popękały. Ale nie tylko w centrum stało się to problemem. Mniej więcej w tym samym czasie powstał komitet protestacyjny w rejonie Karłowic, który skierował skargę do prezydenta Wrocławia. Mieszkańcy z rejonu ulic Zawalnej i Bończyka skarżyli się na hałas i domagali się usunięcia barów oraz likwidacji plaż na nadodrzańskich wałach przy moście Trzebnickim.

I mógłbym tak mnożyć kolejne przykłady, ale poprzestanę jeszcze tylko na tym ostatnim, najświeższym. W miniony weekend wielkie oburzenie mieszkańców wywołał statek Rusałka, który wypłynął z Przystani Szczytnickiej o godz. 20 i do godziny 3 nad ranem pływał po Odrze. Konsoleta DJ-ów ustawiona była na górnym pokładzie, a statek zamienił się w pływającą dyskotekę. Jak zapowiadał organizator zabawy: „Będzie bardzo energetycznie, muzycznie doskonale, poruszamy się w dwóch gatunkach: trance i techno. Do zobaczenia”. I faktycznie było.

A tak przy okazji, bo ja się nie znam. Co na to wszyscy obrońcy przyrody? Walczą o każde żyjątko i blokują różne inwestycje czy projekty. To może i tu pomogą. Czy ryby lubią techno? A skorupiaki?

Tak czy siak sprawą hałasującej Rusałki zajęła się policja. Jeszcze jedna ciekawostka. Organizator po skargach tłumaczył: „Nasza impreza na statku nie była imprezą masową. Imprezy masowe odbywają się i należy je zgłaszać w chwili, gdy ilość osób przekroczy 1000. Nasza impreza nie przekroczyła nawet 110 osób bawiących się plus załoga”. Czyli przez zabawę 110 osób plus załoga nie spało ileś tam setek czy może nawet tysięcy wrocławian…

Czy tylko mi, nomen omen, coś tu nie gra? Garstka chce zaszaleć, a jakaś część miasta przez to przeżywa katusze? A może narastającym problemem zajęliby się nasi radni, którzy z nudów z lubością wybierają się na marsze czy protesty do Warszawy lub innej Bogatyni? Wiem, rządzą tylko „jedni” radni, ale może i oni lubią ciszę, a zwłaszcza mieszkańców, którym hałas przeszkadza.

Owszem, to pewnie też sprawa uregulowań prawnych, ale też nikt nie wymaga natychmiast rozwiązań na przykład szwajcarskich. W tym kraju, gdzie w cichości świstaki zawijają sreberka, podobno między 22 a 6 nie można w domach wielorodzinnych nawet spuszczać wody w toalecie. My, w wymiarze lokalnym, skupmy się może na sprawdzonych rozwiązaniach w naszym mieście. W 2014 roku we Wrocławiu, w dużych bólach, udało się uchwalić prawo tworzące Park Kulturowy „Stare Miasto”. Dzięki niemu z centrum miasta pozbyto się, w miarę skutecznie, dużych, szpecących reklam, które przecież nawet wisiały w pewnym momencie nawet na ratuszu. To może czas zrobić kolejny krok, czyli powołać do życia Park Kulturowy „Cichy Wrocław”?

Nie będę tu rozpisywał się o jego założeniach – zostawiam to kompetentnym radnym. I proszę nie sugerować żadnych złośliwości… Ad rem. Głównie chodzi o to, by muzyki i innych produktów muzykopodobnych słuchali tylko ci, którzy mają na to ochotę. To da się zrobić … W moim domu postawiliśmy na słuchawki, by Lemmy Kilmister nie musiał przekrzykiwać pani Zawiałow, że o Annie German nie wspomnę. W większej skali są pewnie i lepsze rozwiązania.

A i jeszcze jedno. Na dobry początek takich prac, uprzejmie przypominam, że w Polsce już istnieją zapisy o strefie ciszy, czyli obszarze obejmującym zbiornik wodny oraz jego brzegi, do 500 metrów, na których nie wolno wytwarzać hałasu powyżej 45 dB. Ustanawia takie strefy rada powiatu, czyli nasza rada miejska.

No to uderzyłem w stół, ciekawe co na to nożyce?

 

Oceń publikację: + 1 + 116 - 1 - 47

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~foka1000# 2023-07-28
    09:47:53

    11 9

    Oczywiście że Rada Miasta powinna się tym zająć i ustalić przepisy porządkowe. Za chwile ten zwrot ku rzece skończy się wielokondygnacyjnymi domami na wodzie. ( pierwsze przykłady już są ) , łomotem dyskotekowym na statkach ale także na miejskich plażach ( piasek i leżaki to wrocławski patent na czas wolny). Jeszcze tylko brakuje wyścigów łodzi motorowych na śródmiejskim węźle wodnym. Kiedyś w mieście działał tzw. oficer rzeczny. To robota dla niego.

  • ~Bres 2023-08-21
    20:33:09

    2 2

    Prezydent Wroclawia Sutryk ma halas i mieszkancow Wrocka w bardzo glebokim powazaniu. Skierowalem do niego skarge na halas od latajacych, startujacych i ladujacych helikopterow na ladowisku przy Borowskiej i od skladow kolejowych towarowych jezdzacych po nasypie kolejowym linii srednicowej Bardzka, Borowska, Slezna, Powstancow, Wawrzyniaka, ... .Dostakem odp. zebym ze skarga zwrocil sie do PKP i Pogotowia Lotniczego. Wniosek ? Prezydent, urzedasy i radni sa calkowicie zbedni

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.