Kultura

Żal było opuszczać festiwal Teatrów Offowych [KOMENTARZ]

2019-09-16, Autor: Michał Hernes

Magia teatru offowego polega na tym, że każdy spektakl jest inny i zaskakuje, a to co można w nich znaleźć nie ma kresu. Te spektakle przybierają nowe formy, nawet jeśli bazują na sprawdzonych schematach. Utwierdziłem się w tym przekonaniu podczas 3. Festiwalu Dolnośląskich Teatrów Offowych ZWROT.

Reklama

Na scenach Instytut Grotowskiego i Impart przez trzy dni zostało zaprezentowanych jedenaście spektakli artystów teatralnego podziemia zrzeszonych w ramach Wrocławskiej Offensywy Teatralnej. To wydarzenie jest dowodem, że teatr potrafi jednoczyć ludzi wokół artystycznych poszukiwań, idei, mitów i marzeń o zrealizowaniu spektaklu.

Organizatorzy festiwalu zapowiadali, że głos offu „czasem uwiedzie subtelnością, innym razem zbulwersuje dobitnym przekazem, będzie prowokować do dyskusji i zachęcać do odkrywania zakamarków lokalnej sceny niezależnej w nadchodzącym sezonie teatralnym”.

Twórcy prezentowanych spektakli nie mieli co prawda wielkich budżetów, ale – przywołując słowa Tadeusza Różewicza – „od czego jest nadrealizm, metafizyka, poetyka snów” widoczne chociażby w spektaklach „Studnia. Pieśń” i „Ruskiej Śmierci”. Są one dowodami, że znakomite przedstawienia mogą narodzić się w najskromniejszych warunkach i być mądre mądrością, jakiej czasem brakuje bardziej doświadczonym twórcom.

Zwrot to dla mnie przykład, że teatr ma charakter wspólnotowy. Z podziwem patrzyłem na to, jak cudowne rezultaty przyniosła praca zespołowo nad spektaklami takimi jak przepiękne lalkowe „W stronę Słońca” Układu Formalnego czy przezabawne „Gąski” Teatru Sztampa.

O tym, że teatr żyje i staje się na bieżąco przypomniał mi gniewny i poruszający „Kobietostan. Chór na jedną aktorkę” – publicystyczny spektakl dowodzący, że czasem wartościowa sztuka powstaje w kontrze.  Bardzo poruszył mnie także skromny „Pamiętnik” dowodzący, że czasem niewiele trzeba, by powstało wartościowe i przejmujące przedstawienie.

Zupełnie inne podejście do historii niż w „Pamiętniku” zaprezentował Sebastian Ryś w świetnej „Zupie rybnej w Odessie” – historii o Janie Karskim, najsłynniejszym polskim emisariuszu, z którym splotły się dzieje rodziny aktora. Ryś wierzy, że przedstawiony w monodramie jego punkt widzenia stanie się głosem młodego pokolenia, chcącego zmierzyć się z faktami.

Prawdopodobnie nie zobaczyłbym tego i innych spektakli, gdyby nie Zwrot. Magia teatru polega, że łączy ze sobą ludzi i nieustannie zaskakuje. Poza tym otrzymałem od tych artystów dary płynące prosto z ich serc – nawet jeśli nie zawsze i nie do końca udane, to nie mogą mnie urazić.

W teatrze offowym uwielbiam to, że jest w nim miejsce zarówno na spektakle ambitne, odważne i poszukujące, ale też na dowcipne i bezpretensjonalne.

W trakcie ich oglądania zdarzało się, że śmiałem się lub nawet płakałem i to nie tylko nad dolą ich bohaterów, nie ze względu na to, że to bardzo dobre spektakle i nawet nie z powodu tego, że tak szybko się skończyły.

Festiwal Zwrot znaczy dla mnie bardzo wiele, bo daje mi możliwość obcowania z niesamowitą twórczą energią. Aż żal było mi opuszczać to wydarzenie, które jest po prostu fajne (a zarazem wartościowe i godne uwagi).

Oceń publikację: + 1 + 10 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1325