Kultura

Nie wiedziała, że jest uchodźcą. Spektakl „Szaberplac. Moja miłość”

2021-03-12, Autor: Michał Hernes

– Nie byłam świadoma, że jestem uchodźcą. Człowiek nigdy nie jest tego świadomy i o tym traktuje mój nowy spektakl. Wróciłam do domu, ale wciąż kocham Polskę i waszą wspaniałą kulturę – mówi Tanja Miletić Oručević, która wyreżyserowała spektakl „Szaberplac. Moja miłość”.

Reklama

– Wszystko zaczęło się od reportażu prasowego, który zaintrygował mnie opowieścią o wrocławskim Szaberplacu jako o ogromnym mrowisku powojennej klęski, w którym kupowało się i sprzedawało ludzkie losy i historie – wyznaje reżyserka. – Sytuację w powojennym mieście znam z autopsji, ponieważ przeżyłam wojnę w Mostarze. Podobieństwa ludzkich losów i zachowań narzucały się same – dodaje.

Tanja Miletić Oručević podkreśla, że długo i szczegółowo wczytywała się w literaturę i dokumenty na temat Wrocławia w roku 1945, odnajdując w Szaberplacu metaforę tamtego czasu. – Podobieństwa – lub może po prostu prawidłowości rządzące wojną i ludzką naturą – zaczęły się mnożyć: od „wielkich spraw“ historycznych jak mechanizm czystki etnicznej i propagandy powojennej, która przepisuje historię po swojemu, do całkiem drobnych szczegółów jak napisy i polskie flagi na domach, oznajmiające, że „tutaj mieszka Polak” – powiedziała artystka.

Z punktu widzenia uchodźcy

Spektakl „Szaberplac. Moja miłość” będzie można zobaczyć we Wrocławskim Teatrze Współczesnym 12 i 13 marca o godz. 19 oraz dzień później o 18. Będzie to pożegnanie z tym przedstawieniem we WTW. Bilety, w cenie 30 i 40 zł, można kupować za pośrednictwem strony internetowej.

Michał Hernes: jak doszło do tego, że trafiła pani do Wrocławskiego Teatru Współczesnego?
Tanja Miletić Oručević
: jego dyrektor, Marek Fiedor, skontaktował się ze mną i zaproponował mi współpracę. Długo szukaliśmy tematu, który byłby mocny i intrygujący zarówno dla mnie, jak i dla niego. Doszliśmy do wniosku, że dobrą inspiracją jest słynny wrocławski Szaberplac. Praca nad tym spektaklem była długa i skomplikowana, ponieważ nie mieszkam w Polsce.

Kiedy poznała pani Marka Fiedora?
Współpracowaliśmy ze sobą osiemnaście lat temu w krakowskiej Wyższej Szkole Teatralnej. Marek dostrzegł coś, co spodobało mu się w moich pracach i moim sposobie myślenia. Zauważył także, że radzę sobie z trudnymi tematami.

Dlaczego zdecydowała się pani na przyjazd właśnie do Polski?
Przyjechałam tu na studia do krakowskiej szkoły teatralnej, bo w Sarajewie – skąd pochodzę – trwała wojna, a ja uparłam się, że będę studiować reżyserię. Udało mi się trafić do Polski dzięki pomocy wielu wspaniałych  ludzi i zakochałam się w miejscowej kulturze, literaturze, no i w polskim teatrze.

Czy o wyborze Polski zadecydował przypadek?
Bardziej intuicja. Nie byłam wtedy świadoma, że jestem uchodźcą. Człowiek nigdy nie jest tego świadomy i o tym traktuje mój nowy spektakl. Wróciłam do domu, ale wciąż kocham Polskę i waszą wspaniałą kulturę.

Polska to kraj, w którym wiele osób nie lubi uchodźców.
Nie mnie się na ten temat wypowiadać. Pamiętam czasy, gdy byłam uchodźcą, a to, co obecnie dzieje się w Polsce jest napędzane przez media.

Pani perspektywa, czyli osoby z zewnątrz, jest bardzo ciekawa.
Nie czuję się tu kimś obcym ze względu na moje wielkie przywiązanie do polskiej kultury i waszego języka. Odnoszę wrażenie, że ludzie bardziej żyją tym, co jest prezentowane w mediach, niż prawdziwymi relacjami międzyludzkimi. Powtórzę: lęk jest produkowany i podsycany przede wszystkim przez media. Chodząc po Wrocławiu widzę bardzo dużo obcokrajowców i słyszę przeróżne języki.

Niestety, ja widzę też różne awantury i ataki na obcokrajowców.
Jak wspominałam, niezręcznie jest mi się na ten temat wypowiadać, bo jestem tu chwilowo i w gościnie.

Jest takie piękne greckie słowo filoksenia, czyli powitanie obcych. Jego przeciwieństwo to ksenofobia.
Polska gościnność jest przecież ogromna. To fantastyczna tradycja. Jeśli zaś chodzi o ksenofobię, ogromnym problemem jest to, że łączy się z religią, czyli czymś bardzo Polakom bliskim.

A pani jest to bliskie?
Jestem ateistką i właśnie dlatego trudno mi się na ten temat wypowiadać

Czy obserwowanie osób wierzących i obrzędów jest dla pani interesując jako dla twórcy teatralnego?
Tak, bardzo ciekawią mnie skupiska religijnych ludzi, lubię je obserwować. Fascynuje mnie kolektywizm towarzyszący religijnym obrzędom. Gdy religia łączy się z ideami politycznymi, staje się to bardzo niebezpieczne. Faszyzm również łączy ludzi, choć w inny sposób. W tym sensie bardzo boję się tego, co dzieje się aktualnie w Polsce. To zalążek, który może się przechylić w niewłaściwą stronę. Na Bałkanach ma to miejsce od dwudziestu lat. Podobne zjawiska można zaobserwować w całej Europie.

Czy jest pani optymistką, jeśli chodzi o przyszłość Polski, Europy i świata?
Jestem bardzo zaniepokojona, ale chcę być optymistką.

Czy kocha pani ludzi?
Tak. Wydaje mi się, że na świecie nie ma nic ważniejszego od przestrzeni społecznej, w której ludzie ze sobą przebywają. Czym innym jest polityka, a czym innym społeczeństwo. Jak wspominałam, co innego mówi się w mediach, a jeszcze inne rzeczy faktyczne się dzieją.

Jaka jest w tym wszystkim rola teatru?
Może dać ludziom poczucie wspólnoty i możliwe, że to coś zmieni.

A czy teatr jest w wstanie przyczynic się do zmian, mieć na coś wpływ?
Czytam gazety, wiem więc, co stało się ze spektaklem „Klątwa” Olivera Frljića w Warszawie. Śledzę wszystkie reakcje i sposoby, w jakie teatr broni swojej przestrzeni. Obserwowałam, jak wielkie reakcje i ogromne emocje wywołuje ta sprawa w społeczeństwie. Widzę, że teatr może mieć znaczenie. Nie chcę się jednak do tego odnosić, bo nie mieszkam w tym kraju. Nie chcę tego oceniać, bo moja wizja jest zupełnie inna niż kolegi Frljića.

Czy teatr powinien być polityczny?
Zależy, w którym momencie i w jakim kontekście. W okresie, w którym żyjemy musi być polityczny. W ten albo inny sposób. Nie chcę jednak mówić o twórcach i ich teatralnym języku.

Czy pani teatr jest polityczny?
Tak, bo niezależnie od różnic formalnych między poszczególnymi moimi spektaklami, zawsze jest w nich miejsce na interwencje. Powiem inaczej: nie jest polityczny, ale angażuje i porusza. Mam nadzieję, że wynika to z danego kontekstu politycznego.

Ma pani w sobie siłę i odwagę, by robić taki teatr?
Mam, chociaż nie jest to łatwe. Ważną rolę odgrywa wsparcie wszystkich moich kolegów.

Czy najlepsza sztuka często powstaje w kontrze do czegoś?
Tak. Nie sądzę, żeby zadaniem sztuki było reagowanie i politykę i mówienie o politykach w plakatowy sposób, ale musi być polityczna.

Czy ten spektakl jest zaproszeniem do dyskusji?
Tak, bo to fantastyczna metafora tego, co się współcześnie dzieje. Przejęcie własności ma bardzo dużo wspólnego z konsumeryzmem i z pogonią za dobrami materialnymi i pieniędzmi.  Dzisiaj, nawet w kontekście religijnym, największym bogiem są własność i pieniądz. Dlatego to także temat współczesny.

Oceń publikację: + 1 + 4 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1308