Nie przegap

Po wrocławskim proteście policja będzie wzywała rolników. Łamali prawo

2024-02-16, Autor: Kinga Mierzwiak

Podczas czwartkowego protestu w centrum Wrocławia rolnicy ignorowali informacje policji o rozwiązaniu zgromadzenia i polecenie rozejścia się, odpalali race, palili opony, próbowali siłą wtargnąć do urzędu wojewódzkiego. Choć ewidentnie łamali prawo, policja dotąd nie zatrzymała ani jednej osoby. Czy to oznacza, że policja boi się rolników? Dlaczego nie była tak odważna, jak podczas protestów kobiet czy demonstracji narodowców?

Reklama

Czwartkowy protest został rozwiązany przez organizatora zaraz po rozpoczęciu. - Organizator rozwiązał zgromadzenie, ponieważ została odpalona pirotechnika. Mimo o kilkukrotnych prośb o zaprzestanie - mówiła nam Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji. Ale, choć funcjonariusze przez megafony wzywali rolników do rozejścia się, ci nie reagowali. Odpalali za to kolejne race, co jest karalne. Potem próbowali siłą wtargnąć do urzędu wojewódzkiego, a przed urzędem palili opony. Gdy na miejsce chciała dotrzeć straż pożarna, uniemożliwiali jej przejazd.

KLIKNIJ I ZOBACZ ZDJĘCIA

Wszystko to podstawy do wyciągnięcia surowych konsekwencji - mamy do czynienia z serią przestępstw i wykroczeń. Policja, która wszystkiemu się przyglądała, nie zatrzymała jednak ani jednej osoby. Boi się rolników? - Nie - zapewnia Wojciech Jabłoński, rzecznik szefa wrocławskiej policjii. I zapowiada, że rolnicy dopiero będą wzywani na przesłuchania. Cześć z nich usłyszy zarzuty.

- Spotkaliśmy się z organizatorem jeszcze przed protestem. Zostaliśmy zapewnieni, że wszystko odbędzie się zgodnie z prawem. Niestety, tak się nie stało. Będziemy wyciągać konsekwencje, mamy wszystko udokumentowane, będziemy analizować nagrania z monitoringu, część osób została też spisana przez policję - mówi Wojciech Jabłoński. Przyznaje, że problematycznych sytuacji na proteście było sporo. - Spisaliśmy też osoby, które paliły opony, a potem nie dopuściły strażaków na miejsce zdarzenia. Sam w czasie udzielania wywiadu widziałem osobę, która załatwiała swoje potrzeby fizjologiczne pod traktorem i oczywiście zwracaliśmy na takie sytuacje uwagę. Powiedziałem: "Jak panu nie wstyd". Nie wspominając już o tym, że cały plac Społeczny był zablokowany, a nie mógł być - dodaje Jabłoński. 

- Oczywiście, mogliśmy użyć armatek wodnych, aby przerwać protest, ale chodziło o to, żeby nie eskalować konfliktu. Interweniujemy tam, gdzie następuje łamanie prawa, a tam, gdzie można pewne rzeczy udokumentować i wyciągnąć konsekwencje później, to robimy to w ten sposób - tłumaczy Jabłoński. - Każdy konflikt charakteryzuje się swoimi prawami. Proszę mi uwierzyć, że gdyby w ogóle nas tam nie było, byłoby znacznie gorzej - dodaje policjant.

ZOBACZ FILMY

 

 

Oceń publikację: + 1 + 12 - 1 - 31

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.