Wiadomości

Wrocek może zostać…Chaos komunikacyjny nie

2022-12-16, Autor: Arkadiusz Franas

To wygląda jak zamach na prezydenta Wrocławia. Ktoś zaalarmował sanepid by sprawdził, czy urzędujący tam kot nie zagraża osobom odwiedzającym magistrat. Pewnie znając twarde stanowisko Jacka Sutryka, że Wrocek będzie tak długo w ratuszu dopóki i on tam będzie… To jest jakiś pomysł. Ale stanowczo też uważam, że Wrocek może zostać. Koty podobno przywiązują się bardziej do miejsc niż ludzi. Zwłaszcza, że to nie on wpływa na chaos w komunikacji miejskiej Wrocławia.

Reklama

Na pierwszy rzut oka może wyglądać, że asocjacja kot-komunikacja to raczej rzadkie zjawisko w przyrodzie. Ale w przypadku Wrocka jest zupełnie inaczej. Przecież pamiętają Państwo, że w pewnym momencie był bohaterem teorii, niekoniecznie spiskowej - kot za pracę. Owego przedstawiciela gatunku felis catus początkowo przygarnął ówczesny szef Polbusu, Krzysztof Balawejeder. Rzekomo kotek miał zostać pozostawiony przez pasażerów na dworcu autobusowym. Wszyscy się dziwili, że takie rasowe zwierzę ktoś porzucił, ale… Zapewne chętnych do adopcji bezdomnego by nie brakowało, jednak jakimś zbiegiem okoliczności trafił on do nowo wybranego prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka. A Krzysztof Balawejder całkiem niedługo potem trafił na fotel prezesa MPK. Darczyńca zarzeka się, że stanowisko miał już dogadane wcześniej, ale chyba nie wszyscy w to wierzą. Zwłaszcza, że trochę później okazało się, iż takie praktyki w mieście to nic niezwykłego. Choć w grę nie wchodził już drobny kotek. Na przykład, kupujesz dom od prezydenta, zostajesz prezesem… Oczywiście nie mówimy o koniecznym związku przyczynowo-skutkowym, bo na to dowodów brak, ale o kolejności zdarzeń. Najgorsze, że mało kto wierzy, że ta kolejność jest przypadkowa. Podsumowując wątek kotka: jak poinformowało Radio Wrocław,  sanepid orzekł, że Wrocek nie stanowi zagrożenia dla odwiedzających ratusz. O innych zagrożeniach stacja sanitarno-epidemiologiczna nie informuje, więc nie mamy wyjścia. Musimy sami się tym zająć.

Otóż ostatnio na jakimś spotkaniu, relacjonuję za Akcją Miasto: „Prezes MPK powiedział dziś publicznie, że jego zdaniem tramwaj na Psie Pole i Jagodno nigdy nie powstanie. A w ogóle to trzeba wyhamować z rozwojem tramwajów. Przecież to jakieś nieporozumienie! Gdy wyliczał, co może powstać, pominął nawet... linię na Klecinę, którą dopiero co obiecał prezydent Sutryk (okroiwszy Wrocławski Program Tramwajowy do ogryzka)!”.

Pod tym wpisem rozgorzała dyskusja: co prezes powiedział, a co tylko komuś się wydawało, choć chyba jednak powiedział… Bardzo żywa wymiana głosów. W pewnym momencie ktoś z ratusza już nie wytrzymał i jako Biuro Prasowe Urzędu Miejskiego stanowczo napisał: „To są fakty. Program Tramwajowy został ogłoszony i jest aktualny. MPK to przewoźnik, nie decyduje o przebiegu tras i wpisywaniu, czy wykreślaniu inwestycji z planów…”.

Uuuu, grubo! Jednym słowem prawie votum separatum wobec prezesa MPK, żeby nie nazwać tego dosadniej.  Kolejny dowód na to, że kredyt miłości za Wrocka chyba już się wyczerpał. Aż strach pomyśleć, co by musiał teraz przyprowadzić za zwierzę, by dawne relacje powróciły. Nie wiem, czy to dobra podpowiedź, ale pewien chiński milioner kupił mastifa tybetańskiego czerwonego za 2 miliony dolarów… W Polsce szczenię tej rasy można kupić po znacznie niższej cenie.

Wróćmy do komunikacji. Podczas ostatniej sesji rady miejskiej, która traktowała o przyszłorocznym budżecie, można było z nudów się zdrzemnąć. Z „zadumy” wyrwało mnie wystąpienie jednego z najwierniejszych pretorian Jacka Sutryka, wiceprzewodniczącego rady miasta Bartłomieja Ciążyńskiego, który stanowczo stwierdził: Chcemy budować miasto zrównoważonego transportu.

Zerwałem się na równe nogi i już chciałem krzyczeć: Jakiego! Ale zrozumiałem, że przez monitor by mnie nie usłyszeli, bo sesję oglądałem online. Co oni chcą tam zrównoważyć? Przecież jak się patrzy na pomysły urzędników dotyczące rozwoju komunikacji miejskiej, to przypominają ono malarstwo pokojowe epoki wczesny Gierek: tam się walnie szlaczek, tu się walnie szlaczek, nierówności pokryje lamperia…

Owszem, istnieje dokument Wrocławski Program Tramwajowy 2.0, ale jakoś dziwnie przeczuwam, że prędzej doczekam się na którymś mundialu finału Polska-Katar niż większość z tych założeń będzie zrealizowana. Jak mawiał pewien biurokrata, papier wszystko przyjmie. A najlepsze w tym całym programie jest to, że już z założenia na słynne Jagodno pojedzie autobus za tramwaj. Program wcale nie został zaprezentowany 1 kwietnia, naprawdę.

Od iluś tam lat w tym „zrównoważonym transporcie” próbuje się realizować system park&ride. Nie mam ochoty iść na łatwiznę i pokazywać moich ulubionych realizacji i lokalizacji w ramach tego programu, które jako jedyni w całej Europie mamy czasami prawie w centrum miasta. Po prostu kolejna realizacja we wspomnianym wczesnym Gierku.

No i „najbardziej zrównoważona” decyzja w ostatnich latach czyli rozwalenie programu wspólnego biletu na pociąg i komunikację miejską. Pozwalał dość swobodnie poruszać się po mieście, ale prezydent uznał że miasto za dużo musiało do tego dopłacać. Wrocek jak to usłyszał, to ze śmiechu musiał poprosić o szybszą wymianę zawartości kuwety… Mówimy o mieście, które szasta milionami na lewo i prawo na swoją propagandę, budując jakiś wyimaginowany koncern medialny, dopłaca do zawodowego sportu, który z zasady powinien sam na siebie zarabiać, ale na udogodnień dla mieszkańców nagle nie ma. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Tym razem jak nie wiadomo o co chodzi, to wcale nie o pieniądze, a o politykę.

Zrównoważony transport… Jak tak słucham wypowiedzi polityków z obozu Jacka Sutryka, to przypomina mi się jeszcze inny kot. Ten o wdzięcznym imieniu Garfield, z komiksu Jima Davisa, który mawiał: „Dobre czasy są za nami lub przed nami – z pewnością nie ma ich teraz”. A negocjacje, które podobno ludzie prezydenta prowadzą w sprawie ulepszenia naszej sytuacji chyba odbywają się w stylu „Jon się do mnie nie odzywa, bo go nie słucham…”.

Także drogi sanepidzie, Wrocek na pewno może zostać. Oczywiście. Ale jakby tak na chwilę wyszedł, znaczy wyszli i znienacka wrócił sam? Bo może ten, kto to zgłosił liczył, że tak będzie szybciej niż z referendum.

Oceń publikację: + 1 + 15 - 1 - 6

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • [email protected] 2022-12-16
    07:34:15

    5 0

    W haśle "zrównoważony transport" wcale nie chodzi o kompromis między transportem prywatnym, a publicznym. To piękne hasło odnosi się do poszukiwania złotego środka pomiędzy potrzebami ludzkimi, kosztami utrzymania, a obciążeniem środowiska (trzy aspekty zrównoważonego rozwoju: ekonomia, środowisko, społeczeństwo). Dlatego pod wspomnianym wyżej terminem kryje się odbieranie pasów jezdni, usuwanie parkingów w centrum, podnoszenie opłat za parkingi, inwestycje deweloperskie bez parkingów, krótko mówiąc uprzykrzanie życia kierowcom. Wiem, że jest wielu zwolenników ograniczania ruchu samochodowego, ale fakt jest taki, że opisane wyżej zadania często nie idą w parze z inwestycjami w zbiorkom (np. wspomniany tutaj kazus tramwaju na jagodno, który ma być, ale nie wiadomo kiedy). W konsekwencji miasto nie realizuje postawionych przed sobą celów z tych wszystkich programów strategicznych. Zapytałem kiedyś na sesji dlaczego stawiamy sobie nierealne cele. W odpowiedzi usłyszałem, że nie chodzi o to, żeby stawiać sobie cele, które zrealizujemy, ale wyznaczać kierunek do jakiego dążymy. Co jakby kłóci się nawet z definicją celu. Pani dyrektor po prostu pomyliła wizję miasta, ze strategią miasta. Co tłumaczy dlaczego regularnie wydajemy duże pieniądze organizacjom zewnętrznym na tworzenie strategii, które nigdy nie doczekają swojego finału.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.