Nie przegap

Wrocław: Najgroźniejszy polski gwałciciel wyjdzie na wolność. "Teraz będę zabijał"

2023-12-01, Autor: g

Za 10 miesięcy, we wrześniu 2024, na wolność może wyjść wrocławianin Andrzej Ś. uznawany za najbardziej niebezpiecznego gwałciciela w historii Polski. Mężczyzna może mieć na sumieniu blisko 100 gwałtów i usiłowań gwałtów dokonywanych we Wrocławiu głównie w parkach, zagajnikach i nad Odrą. Jego przestępstwa latami były skrywane przez policję przed mieszkańcami.

Reklama

- Co się tak cieszysz? Jak wyjdę, to cię zgwałcę. Będziesz następna - miała usłyszeć od Andrzeja Ś. policjantka podczas przesłuchania. Innym policjantom zapowiedział: Jak mnie wypuszczą, nie będę już gwałcił. Będę zabijał.

Odsiadywanie wyroku 15 lat więzienia Andrzej Ś. zakończy we wrześniu 2025 roku. Już rok wcześniej, za 10 miesięcy, będzie mógł się starać o wcześniejsze zwolnienie za dobre sprawowanie. Teoretycznie, zgodnie z ustawą o bestiach, z więzienia mógłby trafić na przymusowe leczenie do zamkniętego zakładu w Gostyninie. Ale dyrektor zakładu karnego do dziś nie wystąpił z takim wnioskiem do sądu penitencjarnego.

TAK NAPADAŁ ANDRZEJ Ś. [INSCENIZACJA] - ZDJĘCIA

Andrzej Ś. gwałcił od 1995 do 2010 roku. Działał w całym Wrocławiu, ale głównie w okolicach Jagodna, Wojszyc, Partynic, Leśnicy, Biskupina i Bartoszowic oraz na Wzgórzu Andersa. Miejsca ataków dokładnie przygotowywał. Nie działał po omacku. Wszystkie napady starannie planował, wzorując się między innymi na amerykańskich serialach kryminalnych. Zaatakowanym kobietom po gwałtach kazał liczyć do stu. Sam w tym czasie uciekał. Potem każdy napad opisywał w pamiętniku.

Ustalił też zasady, którymi się kierował. Swoje "zarzondzenia" (pisownia oryginana) zapisał na kartce, którą po latach policjanci znaleźli w jego mieszkaniu. "Gwałcę kobiety od 12 do 50 roku życia. Bóg zwalnia mnie z grzechu gwałtu na kobiecie. W czasie pokoju mogę gwałcić kobiety. Ale w czasie wojny mogę gwałcić i zabijać. W czasie wojny nie zabijam kobiet, ale mogę zabijać mężczyzn" - zapisał wrocławianin.

Kopie zapisków gwałciciela ujawniła właśnie w reportażu "Będziesz następna" dziennikarka Iza Michalewicz. To dzięki niej poznaliśmy teraz kulisy działalności bandyty, latami skrywanej przed wrocławianami przez policję. Reportaż można zobaczyć m.in. na platformie Netflix. Jego autorka rozmawia z ofiarami mężczyzny i policjantami którzy tropili jego działalność. Pokazuje też skrupulatnie prowadzony przez Andrzeja Ś. dzienniczek ataków na wrocławianki. Zapisywał w nim wszystko - miejsca zbrodni, imiona i wiek swoich ofiar, ich wygląd, a nawet to czy mają dzieci. Obok rysował pozycje seksualne, w jakich miał dokonywać gwałtów. Lista zawiera informacje o 96 napadach.

KLIKNIJ I ZOBACZ ZAPISKI ANDRZEJA Ś.

Przesłuchujący Andrzeja Ś. policjanci początkowo nie byli przekonani, czy zapiski mężczyzny to faktycznie relacje z prawdziwych napadów czy też tylko opis seksualnych fantazji dewianta. Dali mu kartkę i ołówek, poprosili by jeszcze raz opisał to co pamięta. Ś. ponownie wyliczył wszystkie swoje czyny. "Spis na podstawie poprzednich tabel oraz pamięci zwrokowej. To musi wystarczyci bo mi się jusz fszystko pierd... w głowie" - zastrzegł w nagłówku (pisownia oryginalna).

Zatrzymano go dopiero w roku 2010, 15 lat po pierwszym gwałcie. Przez cały ten czas policja ukrywała przed wrocławianami informację o szczególnie niebezpiecznym mężczyźnie. A Andrzej Ś. wciąż znajdował kolejne ofiary. Dlaczego policja milczała? Bała się kompromitacji? A może liczyła, że po cichu łatwiej będzie zatrzymać bandytę?

- Wszystko ma dwa końce - mówi dziś portalowi TuWroclaw.com Remigiusz Korejwo, jeden z policjantów działających w specjalnej grupie Komendy Miejskiej Policji powołanej do wyjaśnienia sprawy Andrzeja Ś. - Muszą zgadzać się cyferki, chodzi o statystyki. Policji nie jest na rękę informowanie mediów, że jest ktoś, kto gwałci. A tym bardziej, że to może być seryjny gwałciciel - tłumaczy.

- Dla nas, policjantów, którzy działali przy sprawie, też się to wydało bardzo dziwne. Typowaliśmy coraz więcej zdarzeń pasujących do naszego, jeszcze wtedy nieuchwytnego seryjnego gwałciciela. I niestety, policjanci, którzy pracują w terenie, ci "tropiciele", potwierdzą, że nie bierze się pod uwagę hipotez i nie przekazuje się ich wyżej. Nie upublicznia się ich, bo to może wywołać strach w społeczeństwie. A przełożeni, ci, którzy w policyjnej hierarchii są najwyżej, panicznie boją się słowa "seryjny". Nas też zdziwiło to, że w mediach nie było żadnej wzmianki o żadnych gwałtach przez X lat - mówi nam Korejwo. - Na początkowym etapie śledztwa nie mogliśmy też sami poinformować o tym mediów. Takie polecenie może wydać tylko prokurator albo ktoś "na górze" w policji - rozkłada ręce.

Remigiusz Korejwo opowiada nam o kulisach sprawy - przeczytaj całą rozmowę [KLIKNIJ]

Choć w notatkach Andrzeja Ś. pojawia się aż 96 gwałtów, usiłowań gwałtów i napadów na tle seksualnym, w sąsie odpowiadał "tylko" za 20. Jedynie tyle kobiet zdecydowało się zeznawać. Policji nie udało się też dotrzeć do wszystkich ofiar. 

Andrzej Ś. usłyszał wyrok 15 lat więzienia - najwyższy, na jaki pozwalało polskie prawo. - Jestem oburzony polskim wymiarem sprawiedliwości. Niezależnie czy zgwałciłby jedną kobietę, czy sto, to dostałby tylko 15 lat - nie ukrywa złości Remigiusz Korejwo.

Ś. uznawany jest za najniebezpieczniejszego gwałciciela w polskiej historii. Ma dziś 49 lat. Korejwo przyznaje, że za rok lub dwa może wyjść na wolność. - W naszym systemie prawnym jest przewidziany ośrodek dla takich niebezpiecznych przestępców, znajduje się właśnie w Gostyninie. Ale ten ośrodek już jest przepełniony. Żeby zmieścić tam na przykład Andrzeja, trzeba byłoby zwolnić innego niebezpiecznego przestępcę - tłumaczy były już policjant. 

Oceń publikację: + 1 + 104 - 1 - 35

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.