Wiadomości

Wrocławskie zabawy w żołnierzyki

2023-01-13, Autor: Arkadiusz Franas

W tym tygodniu nastąpiła zmiana na stanowisku oficera rowerowego. Teraz mamy oficerkę… Dobrze, o polszczyźnie za chwilę… Owo wojskowe stanowisko istnieje w strukturze Biura Zrównoważonej Mobilności. Problem w tym, że w ramach zmilitaryzowania naszego ruchu ulicznego dochodzi do poważnych zaburzeń, bo w ramach tego biura brakuje co najmniej plutonowego kierowców i choćby szeregowego pasażera komunikacji miejskiej. A są przecież jeszcze hulajnogi, dorożki, rolkarze, że o kolejach nie wspomnę.

Reklama

W pierwszych słowach mego tekstu poczynię zastrzeżenie, którego i tak nikt nie będzie pamiętał, bo może to nie pasować do tezy, ale… Nie walczę z żadnym środkiem transportu ani jego użytkownikami. Natomiast jestem zwolennikiem zrównoważonego traktowania wszystkich, którzy po drogach publicznych poruszają się legalnie. A ja najbardziej lubię na własnych nogach.

 To czas na „zmilitaryzowanych” urzędników. Kilka dni temu ze stanowiska oficera rowerowego Wrocławia zrezygnował Daniel Chojnacki, który piastował tę funkcję przez 15 lat. W oficjalnej strukturze urzędowej zajmował stanowisko ds. rozwoju ruchu rowerowego (Oficer Rowerowy). Już wtedy dziwiło mnie, dlaczego nagle zaczęto faworyzować tylko jedną grupę użytkowników dróg. Tłumaczenia padały bardzo ogólnikowe i odwoływały się bardziej do ideologii, a nie rzeczowych argumentów z zakresu zarządzania ruchem w mieście. Potem, aby ludzie się nie czepiali, powołano jeszcze oficera pieszego, czyli stanowisko ds. rozwoju przestrzeni publicznej dla ruchu pieszego (Oficer Pieszy). Inne grupy użytkowników zlekceważono i muszą pozostać w cywilu, żeby nie powiedzieć w partyzantce.

 Czy oficer rowerowy jest potrzebny? Odchodzący Daniel Chojnacki wymieniał na pożegnanie swoje osiągnięcia, jak na przykład więcej ścieżek rowerowych, miejsca postojowe dla tych jednośladów czy zmianę nastawienia do cyklistów. Ok, nie komentuję, choć uważam, że ścieżki i tak by powstawały, co widać po miastach, gdzie takiego „żołnierza” nie ma. Ale najciekawiej, w kontekście potrzeby istnienia tego stanowiska, zabrzmiało trochę osobiste wyznanie: „Od paru ładnych lat mieszkam w Jeleniej Górze i koordynacja tego projektu jest dla mnie bardzo trudna, dlatego podjąłem decyzję, że trzeba opuścić Wrocław”. Czyli od kilku lat nasz oficer pracował zdalnie? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, by codziennie do wrocławskiego ratusza dojeżdżał na rowerze ze stolicy Karkonoszy. Nawet jak do pracy jest z górki… Cóż tu więcej powiedzieć…

 Oprócz tego, że pana Daniela teraz zastąpi pani Katarzyna Kusowska, którą zaczęto tytułować oficerką rowerową. Jakże radośnie wygląda to tworzenie tzw. feminatywów (dlaczego słownik w edytorze podkreśla mi, że nie ma takiego słowa?) , które kreują spontanicznie aktywiści, aktywistki i aktywiściątka. Ja tylko chciałem przypomnieć, że według „Wielkiego słownika języka polskiego”, w rodzaju męskim oficerek to albo „ekspresywnie o oficerze”, albo „ skórzany but na niskim obcasie, z wysoką, sztywną cholewą” . Nie dziwne, że dobrze się nie kojarzy…    Więc może jakoś inaczej? Na przykład z zastosowaniem mojego ulubionego przyrostka przy tworzeniu tego typu słownictwa – oficerczyni.

Pani Katarzynie naprawdę życzę wszystkiego dobrego na nowej drodze życia i polecam uprzejmej uwadze, by w swojej służbie zwracała uwagę na to, że cykliści mają nie tylko prawa, ale i obowiązki. A o tym niestety dość często się zapomina. Nie tylko w przypadku rowerzystów.

Nurtuje mnie natomiast koncepcja pracy zdalnej ważnych wrocławskich urzędników. Może to jest jakiś pomysł przy zbliżających się wyborach prezydenta miasta. Jeżeli nasi politycy naprawdę nie mają dobrego kandydata na zastąpienie Jacka Sutryka, to może ktoś z Poznania, Łodzi czy Katowic? Albo bliżej, z jakiegoś dolnośląskiego miasta? Unie personalne w tej części Europy mają dobrą tradycję. Czuję moc kopernikańskiego przewrotu w tej koncepcji… Oficer mógł zdalnie, może i generał.

 Ale faktycznie zatrzymajmy się jeszcze trochę przy niższych szarżach. Czy ktoś zna odpowiedź dlaczego swojego oficera nie mają użytkownicy kolei czy kierowcy? Obie grupy, zwłaszcza ta druga jest w ostatnich latach dość mocno gnębiona. Urzędnicy utrudniają im życie na każdym kroku. Za tychże pozwoleniem deweloperzy budują gdzie chcą i jak chcą nie patrząc na to, że auta muszą się poruszać i gdzieś trzeba je parkować. Zakładając nawet, że mieszkaniec jest ekologicznie nastawiony i zaryzykuje jazdę tramwajem nie będąc pewnym, gdzie dojedzie, bo przecież trasy się zmieniają spontanicznie, to gdzieś samochód musi stać. A rodziny mają często i więcej pojazdów. Ja już czekam na koncepcję „park and sleep or go”. Czyli masz auto, to zostawiaj je na peryferiach. I śpij w samochodzie lub na piechotę do domu, a w weekendy możesz smroda (nomen omen) odwiedzić.

 Dlatego w ramach zrównoważenia mobilności, stanowczo po raz kolejny postuluję powołanie oficera kierowców, czyli stanowiska ds. rozwoju przestrzeni publicznej dla ruchu samochodowego. Wcale nie zakładając, że ma być oficerem dominującym. Niech się w sztabie dogadają. Co więcej, mam nawet kandydatkę. Choć jak znam tę Panią, to nie będzie chciała być nazywana oficerką. Obawiam się nawet, że gdybym z czymś takim wystąpił, to zarobię saperką. Kto to? Nazwisko znane redakcji. Przez nią stałem się ortodoksyjnym zwolennikiem zrównania praw mężczyzn i kobiet. Bo od dnia ślubu ma dużo większe… Ale nikt tak nie kocha jazdy samochodem jako Ona. A jak jedzie, to wydaje się, że krzyczy : „Liberté, égalité, fraternité!”.

 O, a teraz krzyczy, że nie chce do urzędu za żadne skarby. La donna è mobile… Jak mówię jaka tam jest kasa, ile dają na przykład na propagandowe media ratuszowe, to widzę zawahanie… Chyba powoli zdaje sobie sprawę, że za tyle, to za dwa, trzy lata może i Robert Lewandowski przyjdzie do Śląska Wrocław.

 No dobrze. Poważnie mówiąc, to do chwili, gdy ktoś na naszą mobilność nie popatrzy w sposób naprawdę zrównoważony, dopóki kierowcy nie będą traktowani poważnie i nie będą tylko stawiani w ciągłej opozycji do innych użytkowników dróg, to w pewnych rankingach zaczniemy się szybko piąć. Choć i tak jesteśmy już bardzo wysoko. Mówię tu na przykład o raporcie amerykańskiej firmy INRIX, który w najnowszym zestawieniu lokuje Wrocław wśród najbardziej zakorkowanych miast świata na 35 miejscu. Najwyżej z polskich miejscowości. Przodują Londyn, Chicago i Paryż. Tylko, że w tamtejszych aglomeracjach mieszka odpowiednio 14, 12 i 10 milionów ludzi. U nas może trochę ponad milion.

 Z całym szacunkiem dla pań i panów piastujących te, niestety, fasadowe i PR-owe oficerskie funkcje, ale dopóki w tym mieście nie pojawi się jakiś zawodowy generał-strateg od transportu i komunikacji, to ich poczynania nadal będą wyglądać tylko jak zabawa w żołnierzyki.

Oceń publikację: + 1 + 33 - 1 - 9

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.