Wiadomości

Zanim lekarz dotknie pacjenta, reanimuje manekina. Zaglądamy do Centrum Symulacji Medycznej we Wrocławiu

2024-01-27, Autor: Kinga Mierzwiak

Bez takiego miejsca jak to nauczyciele przyszłych lekarzy nie wyobrażają sobie medycznych studiów. Odwiedziliśmy wrocławskie Centrum Symulacji Medycznej - miejsce, w którym na specjalistycznym sprzęcie studenci medycyny uczą się, jak później ratować życie ludzi.

Reklama

- Weźmy na przykład takie migotanie przedsionków. Ilu takich pacjentów studenci spotkają w warunkach szpitalnych? Czterech, pięciu? A studentów jest dużo więcej. Tu, w Centrum Symulacji Medycznej, możemy młodym adeptom medycyny pokazać, jak reagować w takich właśnie sytuacjach - mówi Mariusz Koral, kierownik Centrum Symulacji Medycznej. 

KLIKNIJ I ZOBACZ ZDJĘCIA

Centrum znajduje się przy ul. Chałubińskiego. Już sam budynek robi wrażenie. Teraz, w okolicach sesji, studentów jest tam niewielu. Mamy więc okazję przekonać się na sobie, jak uczą się ci młodzi ludzie. I czy sami egzamin z ratownictwa byśmy zdali. 

Najpierw wchodzimy do sali, w której studenci medycyny uczą się podstaw, czyli udzielania pierwszej pomocy. Są tam dwa fantomy, każdy ma imię. My podchodzimy do Zdzisława. 

- To właśnie tutaj studenci mają pierwszy kontakt z symulatorami. Potem, na trzecim roku, mają zajęcia z propedeutyk (propedeutyka - wiadomości wprowadzające do jakiejś dziedziny), ale te zajęcia odbywają się już w innej sali, sali do badania fantomowego pacjenta. Na czwartym roku dorzucamy im tzw. zajęcia z wysokiej wierności, tzn. student zostaje sam z pacjentem i musi reagować na dany scenariusz założony przez prowadzącego - tłumaczy Mariusz Koral, kierownik Centrum Symulacji Medycznej.

 

Jak to wygląda? Student ma do dyspozycji fantomowego pacjenta, który ma zaawansowane funkcje - na przykład rozszerzają mu się źrenice, kiedy zasłoni miu się oczy, a potem potraktuje go źródłem światła. Gdy symuluje proces oddychania, unosi mu się klatka piersiowa. A wszystko widać na monitorze. Tam studenci mogą obserwować rytm serca, tętno i ciśnienie. 

Przechodzimy do sali do zajęć z tzw. wysokiej wierności. Trochę przypomina to komisariat, bo studenci są w sali za weneckim lustrem. Widzą ich prowadzący instruktorzy, którzy znajdują się w tzw. sterowni, a studenci pozostają sam na sam (za lustrem) z fantomowym pacjentem. Muszą go zdiagnozować i "przywrócić do życia". 

W Centrum Symulacji Medycznej od czterech lat realizowane są egzaminy (tzw. OSCE, czyli obiektywny ustrukturyzowany egzamin kliniczny). 

- Tu są dwie możliwości. Albo studenci muszą zaprezentować umiejętności techniczne, np. jak prawidłowo uzyskać dostęp dożylny, jak poprawnie podać zastrzyk, jak prawidłowo miareczkować leki, albo budujemy całe scenariusze, w których zadaniem studenta jest postawienie diagnozy, zaplanowanie leczenia i wdrożenie pierwszego etapu. A jeśli jest to egzamin z medycyny ratunkowej, to wystawiamy ich na bardziej ekstremalne sytuacje w postaci pacjenta z zatrzymanym krążeniem. Potem w specjalnych boksach możemy odtworzyć to, co zrobili studenci i przeanalizować każdy błąd.

Czy dużo osób oblewa? - Nie, powiedziałbym nawet, że bardzo duży odsetek studentów zdaje. To są marginalne przypadki, że ktoś oblewa i przypuszczam, że to przez stres. To jednak coś nowego. Mam nadzieję, że z upływem czasu studenci przekonają się do symulatorów i ten stres będzie troszkę mniejszy. 

Studenci medycyny mają także okazję przekonać się, jak wygląda praca w karetce, choć z niej podczas zajęć korzystają najrzadziej. Wszystko dlatego, że coraz mniej jest chętnych na ratowników medycznych, a większość ekip ratowniczych nie ma w składzie lekarza. Tymczasem ratownicy medyczni kształcą się w zupełnie innym miejscu - nie w Centrum Symulacji Medycznej na Chałubińskiego, a w katedrze na Parkowej. 

- Studenci, którzy przychodzą na zajęcia związane z medycyną ratunkową albo ratownictwem medycznym, mają te zajęcia tak skonstruowane, że zaczynają pracować z pacjentem poza karetką, a potem muszą go przenieść na noszach do naszej karetki. Możemy tu włączyć sygnały świetlne. Ta karetka też jest monitorowana. To nie jest identyczna karetka jak te, które jeżdżą po Wrocławiu. To jest jednak kontener, więc mamy troszkę więcej miejca. Szafki mają nieco inaczej rozmieszczone, wyposażenie też jest nieco inne. Ale przecież nie każdy, kto kończy ratownictwo medyczne, będzie jeździł w identycznej karetce jak te, które jeżdżą po Wrocławiu - mówi Mariusz Koral. - Największym ograniczeniem w karetce jest to, że mamy mało miejsca. I takiej pracy w klaustrofobicznych czasami warunków studenci też muszą się nauczyć.  

Mariusz Koral zaproponował nam egzamin. Nie w karetce, a właśnie we wspomnianej sali wysokiej wierności. Na szczęście, zdaliśmy. Ale stres rzeczywiście był. Bo tak jak powiedział kierownik centrum, wszystko widać na monitorze. Mamy więc wrażenie, że dostajemy pacjenta, który ma zatrzymaną akcję serca. Sugeruje to cienka zielona linia na monitorze. Musimy najpierw udrożnić nos, a potem przystąpić do wykonywania masażu serca. A okazuje się, że nawet najmniejszy błąd, jak zbyt płytki ucisk czy nierównomierne uciskanie ma znaczenie, a rytm serca nie wraca. 

- Na początku akcja serca nie wracała, bo uciskała pani zbyt szybko. Potem tempo było lepsze, ale trzeba było głębiej uciskać. Na szczęście, zaskoczyło i nasz fantomowy pacjent przeżył - tłumaczy nam cierpliwie Mariusz Koral.

Dziś mieliśmy szczęście, bo tylko ćwiczyliśmy. Dużo gorzej jednak byłoby w prawdziwym życiu, kiedy hipotetycznie stalibyśmy się świadkami wypadku, a ratować trzeba byłoby prawdziwego człowieka. 

 - Zawsze pytamy studentów, co ciekawego wynieśliście z zajęć. Zazwyczaj jest to latarka do badania oczu. Mam nadzieję, że państwo wyniosą też coś więcej, czyli wiedzę - żartuje na koniec Mariusz Koral. 

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~koralle700 2024-01-28
    00:06:09

    0 1

    Ludzie, słyszeliście o analogu Viagry, który jest 3 razy skuteczniejszy i całkowicie bezpieczny w każdym wieku, a także leczy choroby męskie. Osobiście wypróbowałem i teraz polecam każdemu, mega fajna rzecz, przeczytajcie sami co potrafi------ https://da.gd/bioxs

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.