„Turandot”: David Righeschi po raz pierwszy w Polsce

- Czy dostrzega Pan jako solista znaczącą różnicę pomiędzy występem w gmachu opery, a superwidowiskiem wystawianym w plenerze, tym razem na Stadionie Olimpijskim?

 

- Tak, jest nieco inaczej, ale jest to dla mnie nowe, bardzo interesujące doświadczenie. Zdarzyło mi się występować poza murami opery, ale nie brałem dotychczas udziału w takim superwidowisku, z monitorami, nagłośnieniem, bez udziału orkiestry na żywo. To bardzo nowoczesne przedsięwzięcie, które przypomina mi to trochę film albo musical.

 

- Jak scharakteryzowałby Pan swoją postać?

 

- Kalaf jest księciem bez imienia. Kiedy spotyka Turandot zakochuje się w niej, choć w rzeczywistości nie jest to miłość. Początkowo chce zmusić siłą swą ukochaną do uczucia. Jednak, gdy Turandot odwzajemnia jego miłość, dociera do niego, że jest ona istotą ludzką, którą nigdy dotychczas jej nie zaznała.

 

- Czy rola Księcia wymagała od Pana jakiś szczególnych przygotowań lub wyrzeczeń?

 

- Nie specjalnie, mój zawód sprawia mi wiele radości i właściwie nie traktuję występów jako pracy. To raczej jak zabawa. Jestem jak chłopiec, który bawi się tym, co robi.

 

David Righeschi - ur. w Montevarchi, edukację wokalną rozpoczął u Paolo Washingtona, z którym wystąpił podczas swojego debiutu w 2001 roku w “Rigoletcie” G. Verdiego. Od 2005 roku współpracuje z orkiestrą “Nuova Europa”, od 2006 regularnie uczestniczy w festiwalu “Puccini E La Sua Lucca” wykonując tam partię Rudolfa w “Cyganerii” oraz Cavaradossiego w “Tosce”. W 2008 roku laureat nagrody “Primo Del Publico” na Pierwszym Międzynarodowym Konkursie Wokalnym “Trofeo La Fenice” dedykowanym Pucciniemu. W listopadzie 2009 roku w operze w Atenach zadebiutował jako Alfred w “Traviacie“ G. Verdiego.