Kultura
Pokaz filmu o samotności gwiazdy Instagrama i dyskusja [WYWIAD]
Kadr z filmu "Sweat"
– Sporo osób wychodziło z założenia, że „Sweat” musi być krytycznym filmem pokazującym, że bycie influencerem to coś złego. Scenariusz się temu wymykał – mówią w rozmowie z tuWroclaw.com reżyser Magnus von Horn oraz producent Mariusz Włodarski. W poniedziałek, 11 października, ten film będzie można obejrzeć w ramach klubu dyskusyjnego w kinie DCF.
– W październikowym DKF „Centrum” przyjrzymy się temu, co robią z nami telefony. Mogą to być smartfony, jak w przypadku nieustannie relacjonującej swoje życie bohaterki filmu „Sweat” czy wymieniających się swoimi „czarnymi skrzynkami” przyjaciółmi z „Nieznajomych”, ale też policyjna infolinia w duńskich „Winnych” czy bluetooth w samochodzie prowadzonym przez Toma Hardy’ego w „Locke” – mówi Adam Kruk, kurator cyklu.
W poniedziałek, 11 października, o godz. 19 wyświetlony zostanie film „Sweat”. Bilety na seans kosztują 13 zł. Można je kupować za pośrednictwem strony internetowej kina DCF.
Zobacz także
Michał Hernes: „Sweat” to dla mnie pozytywne zaskoczenie, a bardzo lubię, gdy filmy mnie zaskakują. Jaka jest geneza tej historii?
Magnus von Horn: Chciałem zrobić film, który mocno różniłby się od mojego pełnometrażowego debiutu. „Intruz” jest bardziej statyczny – to film o wolniejszym rytmie i mrocznych, bladych kolorach. Postanowiłem zrealizować coś bardziej kolorowego, głośniejszego i z dużą ilością dialogów. Nie ukrywam, że zrobienie filmu o influencerce to spore wyzwanie. Pięć lat temu, gdy rozpocząłem przygotowania do tej produkcji, media społeczościowe cieszyły się popularnością, a takie osoby nazywano motywatorkami. Szukając wówczas filmów o podobnej tematyce, zauważyłem, że często są to cyniczne i ironiczne produkcje mające w sobie coś z horrorów. Brakowało mi rzetelnego portretu influencerki.
Mówiąc szczerze, z zazdrością obserwowałem posty wrzucane – często spontanicznie – przez jedną nich. Ja bym tak nie umiał, nie mam w sobie tego rodzaju daru. Początkowo z jednej strony trochę się z tego śmiałem i też byłem cyniczny, ale jednocześnie nie mogłem przestać jej obserwować. Zazdrościłem tej influencerce umiejętności dzielenia się swoim życiem z innymi. Tak narodził się pomysł na „Sweat”.
Michał Hernes: Czy łatwo było zdobyć pieniądze na ten film, szczególnie po kameralnym „Intruzie”?
Mariusz Włodarski: Sporo osób oczekiwało i wychodziło z założenia, że „Sweat” musi być krytycznym filmem pokazującym, że bycie influencerem to coś złego. Scenariusz się temu wymykał. Magnusowi zależało, żeby stanąć po środku i jeśli już, to skierować go w bardziej optymistyczną stronę, czyli raczej pokochać bohaterkę niż próbować ją zniszczyć.
Magnus von Horn: Nie chciałem być cyniczny, ale to ciekawe, gdy film staje się zwierciadłem, w którym odbija się to, co widz chce w nim znaleźć – chociażby swój cynizm i ironię. Dużo osób, które przeczytało scenariusz „Sweat” nie dostrzegało tego, co jest widoczne na ekranie.
Mariusz Włodarski: Chodzi o wewnętrzny konflikt bohaterki, czyli to, na czym polega jej problem i dlaczego się załamała. Niektórzy szukali jego źródeł w prześladowcy albo fenomenie mediów społecznościowych.
Magnus von Horn: Nie chodziło mi o to, by oceniać media społecznościowe. W dyskusjach o nich jest sporo histerii, a film nie jest socjologicznym badaniem. Nie to było naszym celem. Influencerka, która nazywa się Pani Ekscelencja napisała, że „Sweat” opowiada o osobie, która tworzyła idealny obraz siebie i świata, a w pewnym momencie narodził się w niej bunt, żeby to zniszczyć. Nie patrzyłem na to w ten sposób, ale bardzo mi się to spodobało. Może gdybyśmy tak opisywali ten film, to łatwiej byłoby nam zdobyć finansowanie? „Sweat” miał mniejszy budżet niż „Intruz” i zrealizowaliśmy go w 21 dni. Praca nad nim była więc trudniejsza.
Michał Hernes: Jak wyglądał reaserch do tej produkcji?
Magnus von Horn: Rozmawiałem z jedną influencerką, która przeczytała scenariusz i powiedziała, co jej zdaniem w nim działa i jest wiarygodne, a co nie. Jej opinie wydały mi się bardzo subiektywne, a nie robiłem filmu bazującego na jej przeżyciach. Ważna jest dla mnie emocjonalna wiarygodność. Wierzę, że pisząc i robiąc filmy można przy pomocy swojej wrażliwości i wyobraźni przetransportować się do ciała innej osoby, do innego czasu i miejsca. Opierając się na empatii, bez oceniania innych, możesz stworzyć postać polityka, influencerki albo adwokata. Potrzeba do tego dużo czasu i cierpliwości.
Aktorka – Magdalena Koleśnik – ćwiczyła do tej roli cztery razy w tygodniu i miała specjalną dietę. To bardzo wpłynęło na jej osobowość i emocje, ale chodziło o to, by odnalazła w sobie tę postać. Pisząc scenariusz „Sweat”, musiałem odnaleźć we mnie Sylwię (bohaterkę, przyp. red.) i wydaje mi się, że Magda także szukała tego, co łączy ją z tą postacią. Ona też jest emocjonalną ekshibicjonistką, ale na inny sposób. Czuła, że Sylwia również szuka emocjonalnej prawdy o sobie – podobnie jak Magda w teatrze. Postać infulencerki jest świetnym przyczynkiem do dyskusji na te tematy.
Mariusz Włodarski: To nie jest film o infulencerce. Bardziej niż świat mediów społecznościowych interesowała nas główna bohatera – co w sobie skrywa i czy jest w stanie podzielić się tym z innymi. Internet to narzędzie, za pomocą którego ludzie komunikują swój strach i swoją radość. Nie wstydzą się pokazywać tego obcym ludziom. Odnoszę wrażenie, że czasem łatwiej coś pokazać niż o tym powiedzieć.
Michał Hernes: Jak tworzyło się postać prześladowcy głównej bohaterki?
Magnus von Horn: Reprezentuje jej ciemną stronę – choć jest grubym, samotnym facetem, to jest do niej podobny i ma takie same emocjonalne potrzeby. Gdy Sylwia uświadamia sobie, co ich łączy i konfrontuje się z tym, zaczyna odczuwać lęk, bo kto chciałby wyglądać jak on? Inspirowałem się prześladowcą Bjork z lat 90. Ricardo Lopez filmował się przez całą dobę i przygotowywał do tego, by ją zabić. Zamierzał wysłać jej bombę. W tym skierowaniu kamery na samego siebie przypominał trochę influencera, choć tylko Bjork miała obejrzeć ten materiał. Wszystkie te filmy są dostępne w internecie. Z jednej strony bałem się go, a drugiej mnie wzruszył. Lopez opowiadał o swoim życiu i był w tym zarówno przerażający jak i ludzki. Na ostatniej taśmie widać, jak strzelił sobie w głowę.
Michał Hernes: Mnie wzruszył „Sweat”, szczególnie że obejrzałem go jakiś rok temu, w czasie pandemii.
Magnus von Horn: Ktoś nas zapytał, czy pandemia miała wpływ na odbiór tego filmu. Nie wiemy tego, choć dużo czasu spędziliśmy wtedy online. Możliwe, że z powodu zmian, które wokół nas nastąpiły, dostrzeżemy w filmach coś, na co nie zwracaliśmy wcześniej uwagi i będziemy patrzeć na nie w inny sposób.
Michał Hernes: Trzymam kciuki, żeby ten film skłonił ludzi do pójścia do kina i dyskusji.
Magnus von Horn: To bardzo ważne, żeby kino przetrwało. Oglądanie filmów w kinach wymaga od nas większej cierpliwości niż seanse na dużym ekranie w domu czy filmiki z tik toka. Gdyby kina przestały istnieć, wraz z nimi zniknęłyby filmowe historie wymagające od nas większego skupienia.
Wywiad został przeprowadzony w Kinie Nowe Horyzonty.
Tagi: DCF, dolnoślaskie centrum filmowe, DKF Centrum, Adam Kruk, winni, guilty, sweat, KNH, Kino Nowe Horyzonty, gwiazda instagrama, Zbigniew Zamachowski, Magnus von Horn, przedpremiera Sweat, Sweat wywiad, Magnus von Horn wywiad
Zobacz także
Komentarze (0):
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert