Wiadomości

Czy Wrocław się odrodzi? Trzeba w to wierzyć

2022-04-15, Autor: Arkadiusz Franas

Wielkanoc to czas, gdy intensywniej myślimy o tym, że może jednak nigdy nic się nie kończy. Że wszystko można przywrócić do życia. Miasto też. Nawet po urzędniczych decyzjach, których nie byliśmy w stanie zrozumieć, a wydawały nam się ostateczne. Wydawały się… 

Reklama

Oczywiście Solpolu już niedługo nie zobaczymy i trudno sobie wyobrazić, by ktoś chciał go odbudować. Zwłaszcza, że na jego miejscu powstanie inny budynek. Były kontrowersje, gdy w 1993 roku realizowano projekt Wojciecha Jarząbka. A nie wiem, czy nie większe, gdy zapadała decyzja o wyburzeniu. Nie zobaczymy również monumentalnego gmachu Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych, a właściwie Schlesisches Museum für bildende Künste in Breslau, który stał przy dzisiejszym pl. Muzealnym. Mocno zniszczony w czasie wojny, całkowicie został rozebrany w 1964 roku. Na jego miejscu stanęła szkoła. Ci, co zawsze wiedzą lepiej twierdzą, że budynek był do uratowania i obwiniają ówczesnego konserwatora zabytków, ale jakoś bardziej wierzę oskarżanemu. Ponieważ to on doskonale pamiętał w jakim stanie była ruina, a jego adwersarze albo wtedy byli w wieku żłobkowym, albo urodzili się, gdy po budynku już nie było śladu.

To już prędzej można myśleć o odbudowie Młynów św. Klary na Wyspach Słodowej i Bielarskiej, które w latach 70. nakazał wyburzyć ówczesny prezydent Wrocławia Marian Czuliński. Sprawa stała się na tyle głośna, że czyn ten skrytykował nawet ówczesny minister kultury. W PRL-u nie zdarzało zbyt często, by jeden działacz partyjny oficjalnie wystąpił przeciw drugiemu. Czuliński za karę nie został wojewodą, co miał już podobno obiecane. Młyny teoretycznie jest gdzie odbudować, ale to nie będą już budowle XVIII-wieczne, więc chyba trochę bez sensu.

To co odbudować? Najpierw ratować. Po pierwsze Dworzec Świebodzki musi odzyskać pierwotną funkcję stacji kolejowej. Bo się da i to, według specjalistów, dość szybko i małym kosztem. Ale tu musieliby się dogadać politycy różnego szczebla, a w takim wypadku nadzieja słabnie. Owszem, rząd obiecał, ale terminy jakieś odległe. Jeszcze trochę i spotka go los Dworca Górnośląskiego, z którego w 1842 roku wyruszył pierwszy pociąg na dzisiejszych polskich ziemiach, a sam budynek jest najstarszym budynkiem dworcowym w naszym kraju. Mieści się przy ul. Małachowskiego. Cześć spłonęła, część jest mocno zniszczona, a w dobudowanej później części budynku zlokalizowana jest noclegownia im. Brata Alberta.

A co z zespołem dawnych budowli wystawienniczych, które dziś znamy jako Halę Ludową vel Stulecia, Pawilon Czterech Kopuł, Wytwórnia Filmów Fabularnych i pobliskie tereny spacerowe? Pawilon i Halę udało się nawet wpisać na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. I tyle. W czasach przełomu, ktoś wpadł na pomysł, by obiekty przyznać różnym właścicielom – głównie miastu i państwu. I każdy sobie rzepkę skrobie. Żeby tak naprawdę skrobał… W WFF, w której nakręcono po wojnie jedną czwartą polskich filmów, od lat trwają różne eksperymenty programowe, ale raczej bez większej korzyści dla ludzi. Hala, kiedyś tętniąca życiem, teraz jest już za mała i za stara i przegrywa z nowoczesnymi obiektami w kraju.

Poza tym stanowisko prezesa w tej spółce (a spółka nadal się nazywa Hala Ludowa) to, że tak modnie powiem, benefit, który przydzielają prezydenci miasta ludziom „z klucza” i „za zasługi”. A że łaska pańska na pstrym koniu jeździ, to żaden prezes nie ma szans tam zrealizować swoją wizję. O ile ją ma. Jedynie w Pawilonie, od kiedy należy do Muzeum Narodowego, coraz częściej można coś ciekawego zobaczyć. A poza tym, turysta nie ma tam powodu jechać, mieszkańcy również. Nuda… Nic się nie dzieje – że posłużę się cytatem z filmu „Rejs”, który akurat nie powstał w naszej WFF.

Podobnie jak i na Stadionie Olimpijskim, o którym zrobiło się głośniej, gdy na miejscu dawnego basenu próbowano postawić tzw. komercyjny akademik. Chwilowo toczy się bitwa na odwołania od różnych decyzji wstrzymujących inwestycję. Cudowny kompleks sportowo-rekreacyjny miałby stać się jakimś blokowiskiem? A może basen, który pamiętam jako jeden z najlepszych tego typu obiektów w kraju, warto by odbudować? Ten zabytkowy obiekt zaprojektowany przez lojalnego obywatela III Rzeszy, o polskobrzmiącym nazwisku, Richarda Konwiarza spotkał podobny los jak wcześniej wymienione obiekty. Po różnych perturbacjach ma w tej chwili dwóch właścicieli – miasto i AWF. Była szansa na odnowienie i ożywienie kompleksu, bo przecież Wrocław pierwotnie zgłosił go jako arenę EURO 2012. Ale w dziwnych okolicznościach przyrody, podobno po naciskach wpływowych obywateli zamieszkujących sąsiednie osiedla, ratusz postanowił wybudować nową arenę. I w efekcie mamy nowy stadion, na którym niewiele się dzieje, długi u wykonawcy i w nienajlepszej kondycji Stadion Olimpijski. Fakt, z odnowionym głównym boiskiem, na którym ścigają się żużlowcy. Choć tyle. A obiekt ma potencjał o wiele większy i jeszcze nic zmarnowanego.

 

A że decyzja urzędnicza to decyzja względna świadczy los dawnego budynku V LO. Wcale nie zabytkowego. Gdy mieszkańcy chcieli go ratować na rzecz aktywności okolicznych osiedli, magistrat orzekł, że ma ekspertyzę budowlaną i obiekt nie nadaje się do dalszego użytku. A tu przyszła wojna i do Wrocławia zjechali uchodźcy z Ukrainy. Postanowiono ich ulokować w siedzibie dawnego liceum i pokazano ekspertyzę, że… się nadaje. Czekamy na kolejną, gdy uchodźcy szczęśliwie wrócą do domu.

Jeszcze na koniec bardzo chciałem poprosić o drobiazg. O ratowanie niewielkiej budowli przy ul. Świdnickiej, blisko Renomy, zwanej Pogodynką. Wybudowano ją pod koniec XIX wieku i jeszcze stoi…

To na zbliżające Święta, chciałbym Państwu życzyć nie tylko zdrowia, co najbardziej potrzebne, pokoju na świecie, co niedawno było banałem, ale już nie jest, i wszystkiego najwspanialszego. Ale także i tego, by nam Wrocław ocalał, a może i odżył. W takiej postaci w jakiej go pamiętamy i w jakiej chcemy go pamiętać. Sami jednak musimy trochę zadziałać i walczyć o to, by urzędnicy czegoś znowu nie zniszczyli lub o czymś nie zapomnieli. A że jest w nas jakaś magiczna siła i moc, to na przykład zauważył Kazik w mało znanej piosence „Mars napada”: „Może nas uratuje? To już zamknięcie matni/Wrocław od zawsze poddaje się ostatni!”.

Oceń publikację: + 1 + 22 - 1 - 18

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.