Sport

Futbolowe mamy. Wyjątkowy mecz na Stadionie Olimpijskim

2018-05-23, Autor: prochu

Krzyk radości wypełnił spowity ciemnościami dom państwa Morovicków. To Jackie Gil Morovick, mama rozgrywającego Panthers Wrocław cieszyła się z pierwszego podania syna na przyłożenie w 2018 roku. W Kalifornii była godzina 5 rano. Większość osób o tej godzinie przewraca się w łóżku na drugi bok, ale nie Jackie. Dla niej mecze Panthers to świętość. Nawet na drugim końcu świata.

Reklama

Życie futbolisty amerykańskiego nie zawsze jest przyjemne. Wiele godzin treningów, wylanego potu i bólu. Często obezwładniającego i niepozwalającego wstać z murawy. Na trybunach komuś serce zaczyna bić jak oszalałe i staje w gardle. Przez głowę przelatuje tysiąc myśli.

- Nie życzę żadnej mamie oglądać synów opatrywanych przez lekarzy i fizjoterapeutów tyle razy, co ja musiałam - przyznaje Danuta Ruta. - Ich kontuzji nie jestem w stanie zliczyć. Jednak, gdy widzę, jak potrafią sobie radzić z bólem, jak powracają po ciężkich urazach, to jestem przekonana, że te sytuacje dotykają mnie znacznie mocniej niż ich samych. Od małego mieli skłonności do rywalizacji, gdzie zawsze trzeszczały kości. Ich decyzja o grze w futbol nie zszokowała mnie... Co najwyżej przyprawiła o kilka siwych włosów, ale taka już, niestety rola mamy - dodaje.

Po wielu latach gry Kamila i Mateusza Rutów można być pewnym, że na głowie ich matki pojawiło się nawet więcej niż kilka siwych włosów. Tę cenę warto jednak zapłacić. Za dumę ze zwycięstw, wiele zdobytych medali, a w szczególności podnoszenia się po porażkach. Za łzy radości. Bo każdy sukces syna jest jednocześnie zwycięstwem matki.

- Duma. To czuję, gdy oglądam synów biegających po boisku. Nic bardziej nie raduje matki niż widok dwóch połówek swojego serca robiących to, co kochają i to w taki sposób, że ludzie ich szanują i podziwiają za postawę na boisku i poza nim - uśmiecha się pani Danuta. I bez chwili wahania opisuje najpiękniejsze chwile, gdy po każdym meczu cali i zdrowi przybiegają do niej z uśmiechem na twarzy po buziaka. Albo gdy wygrywali mistrzostwo Polski na Stadionie Narodowym w barwach Giants Wrocław.

- Na najpiękniejszym stadionie w Polsce zagrało dwóch moich synów, a tym nie każda mamusia może się poszczycić - cieszy się Danuta Ruta.

Czasem buziak od syna to logistyczne wyzwanie. Tak jest w przypadku Doroty Szefler mieszkającej w Zaniemyślu pod Środą Wielkopolską - ok. 150 km od Wrocławia. Ta odległość nie przeszkadza jednak w aktywnym wspieraniu syna. Linebacker i running back Mateusz Szefler zawsze może liczyć na ciepłe słowo od matki. Nawet jeśli pani Dorota początkowo nie akceptowała futbolu bojąc się o zdrowie syna. Z czasem zaaprobowała jego wybór.

- Oglądając syna na boisku czuję jego bliskość, a mecz sprawia mi wiele radości i daje mnóstwo niezapomnianych chwil. Cieszę się z jego sukcesów i smucę z niepowodzeń. Choć on tego nie widzi, to zawsze jestem przy nim myślami. Za każdym razem, gdy jadę z Zaniemyśla cieszę się na spotkanie. A w szczególności, gdy po wygranej widzę jego zmęczoną, ale uśmiechniętą i szczęśliwą twarz! Nie mam piękniejszych wspomnień - opowiada pani Dorota.

Mamom nie pozostaje nic innego niż zaakceptować wybory synów. Po latach siniaków, otarć, skakania z huśtawek i wchodzenia na drzewa mają nadzieję, że ich pociecha zrezygnuje z prób doprowadzenia ich do zawału. "Coś ty znowu nabroił?" - to zdanie słyszał chyba każdy biegający po podwórku dzieciak, gdy wracał do domu z podbitym okiem i krwawiącym kolanem. Następuje chwila złości i lament. I rozwijanie bandaża z apteczki. Bo mama zawsze pierwsza udziela pomocy. Tak było i będzie. Nawet jeśli najpierw robi duże oczy próbując zrozumieć upartego syna. A zwłaszcza jego pasję.

- Wspieram Michała we wszystkim, co robi. Gdy dowiedziałam się, że wybrał taki kolizyjny sport jak futbol amerykański, to oczywiście martwiłam się, ale ani przez chwilę nie myślałam o tym, by mu to odradzać, bo szanuję jego wybory. Okazało się, że "nie taki diabeł straszny, jak go malują" - w futbolu amerykańskim faktycznie jest dużo walki, co Michał odczuł "na własnej skórze", ale nigdy się nie poddał, nawet po kontuzji - wyznaje Ewa Latoś, wierny kibic prezesa Panthers, który grał wcześniej w The Crew i Giants. Pani Ewa z zawodu jest pielęgniarką i pomoc innym ma we krwi. Tak samo jak kibicowanie. Swojego syna i drużynę wspiera nie tylko na trybunie. Jest na każdym meczu domowym, gdzie zawsze pomaga w sztabie organizacyjnym. To wszystko, by być jak najbliżej syna, który z grupą oddanych osób pracuje nad zwiększeniem popularności dyscypliny i budową drużyny zdolnej utrzymać się przez wiele lat w europejskiej czołówce. To jeden gest znaczący więcej niż tysiąc słów.

- Zanim Michał zaczął trenować futbol amerykański, to grał w koszykówkę. Decyzja o dalszym uprawianiu sportu nie była zaskakująca. Futbol jest w Polsce niszową dyscypliną, ale widzę, że to dość dynamicznie się zmienia - także za sprawą mojego syna. To bardzo fajny sport. Uprawia się go na świeżym powietrzu - na mecze przychodzą całe rodziny, nawet z malutkimi dziećmi - zauważa Ewa Latoś.

Matki widzą często to, czego nie dostrzegają inni, zwłaszcza sami synowie. Ci chcieliby tylko wygrywać, ale zapominają, że i tak zrobili już wiele.

- Kiedy zaczynali grać, to futbol był bardzo niszową dyscypliną. Z całą pewnością przy dużym udziale moich maluszków ta dyscyplina przeskoczyła medialnie, sportowo i organizacyjnie niejedną uznaną markę sportową na mapie Wrocławia czy Dolnego Śląska - opowiada z wielką dumą Danuta Ruta.

Większość graczy Panthers nie wyssała miłości do futbolu z mlekiem matki. To oni musieli je przekonać do futbolu. I to się udało. Wśród najzagorzalszych kibiców na trybunach zawsze zasiadają matki zawodników. Gdyby mogły, to same założyłyby ochraniacze i weszły na boisko, żeby chronić synów.

W innej sytuacji był Tim Morovick. Jego ojciec jest trenerem w liceum lub na uczelni od 22 lat. Tim od małego kręcił się przy ojcu, studiował zagrywki i znał każdy krok skrzydłowych lub ofensywnych liniowych. W ich domu futbol zajmuje centralne miejsce. Jackie Morovick wpoiła rozgrywającemu Panthers, że należy walczyć o każdy jard, co widać na murawie Stadionu Olimpijskiego.

- Cieszę się, gdy widzę, jak Tim robi to, co kocha i spełnia swoje marzenia. Czasem trudno oglądać, gdy jest obijany, ale to część gry. Patrzę, jak się podnosi, bo wiem, kiedy odczuwa ból. Może to nie jest rozsądne, ale przez wszystkie lata powtarzałam mu, żeby nie był tym rozgrywającym, który położy się na murawie unikając uderzenia. Biegnij dalej, nie daj się zatrzymać i pokaż jak jesteś twardy! - przypomina Jackie Morovick. W pamięci ciągle ma największy sukces syna. Jego walkę o powrót na boisko po zerwaniu więzadeł krzyżowych i rekonstrukcji kolana w czasie kariery uniwersyteckiej. Wiele osób przepowiadało, że to koniec jego przygody z futbolem. Tim jednak nie odpuścił i wrócił jeszcze silniejszy. I wie, że tysiące kilometrów dalej ma kibica, który oddałby za niego życie.

- Nigdy nie opuściłam jego meczu. Wstaję nawet o 3:30 w nocy, żeby oglądać Panthers. Chciałabym, żeby był bliżej, brakuje mi nawet cuchnących przytulańców po meczu - śmieje się Jackie Morovick. Pozostaje jej duma z osiągnięć syna i rozmowy telefoniczne tuż po meczu. Jest pierwszą osobą, która powie mu, że źle zagrał. Nie ma dnia, żeby nie wymienili ze sobą informacji.

W najbliższą sobotę Jackie Morovick znów wstanie przed świtem, żeby dopingować syna. Znów będzie podskakiwać z radości, gdy Tim zdobędzie przyłożenie. Zwłaszcza w tym szczególnym dniu - Dniu Matki, w którym żadna dodatkowa motywacja nie będzie potrzebna. Każdy z graczy Panthers chce pokonać Seahawks Gdynia dla swojej mamy. I dostać zwycięskiego całusa.

Początek meczu w sobotę na Stadionie Olimpiskim o godzinie 13. Mecz dedykowany jest wszystkim mamom, które tego dnia na trybuny wchodzą za darmo. Dla pozostałych osób bilety w cenie 20/25 zł dostępne będą w kasach w dniu meczu.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1327