Koszykarski Śląsk jeszcze walczy. Ktoś mu przeszkadza specjalnie?

Przypomnijmy. Koszykarski Śląsk występujący w Tauron Basket Lidze nie dostał licencji na grę. Wrocławianie mieli tydzień na uzupełnienie dokumentów. Stosowne papiery zostały wysłane w piątek, kiedy upływał termin. Władze ligi nawet się z nimi nie zapoznały, tylko poinformowały, że Śląsk nie wykorzystał szansy odwołania się i tym samym w przyszłym sezonie w TBL nie zagra. Informacja była ogromnym zaskoczeniem dla wszystkich.Także dla władz wrocławskiego klubu. Szkopuł tkwił w tym, że według przepisów dokumenty powinny w ciągu siedmiu dni dotrzeć do PLK. Śląsk natomiast sądził, że ma siedem dni na ich wysłanie.

Teraz prawnicy klubu walczą z prawnikami PLK. Władze Śląska powołują się na prawo cywilne, w którym ważniejsza jest data pieczątki, a nie data dotarcia dokumentów do adresata. Z naszych informacji wynika, że władze PLK zastanawiają się właśnie, czy rozpatrzyć przysłane odwołanie Śląska. Nawet jeżeli zdecydują się je rozpatrzyć nie oznacza to, że wrocławianie dostaną licencję.

Przemysław Koelner jest pewny swego: - To nie jest kwestia wiary. Wykorzystaliśmy wszelkie przysługujące nam prawa konstytucyjne i regulaminowe. Dokumenty związane z odwołaniem są w rękach prawników PLK. Do wtorku spodziewam się decyzji odnośnie naszej licencji. Jestem przekonany, że zostanie ona nam przywrócona.

Z naszych informacji wynika, że nie jest to wcale takie pewne. Przeszkodą mogą być długi klubu. Koelner natomiast twierdzi, że długów nie ma, a nawet, że to jemu pewne osoby są winne pieniądze. 

Całe zamieszanie z licencją Śląska może mieć też drugie dno. - Nie jest tajemnicą, że są ludzie, którzy utrudniają nam funkcjonowanie - mówi tajemniczo Koelner.