Nie przegap

Maj: Czas Tuska i Kaczyńskiego już minął

2023-10-02, Autor: Arkadiusz Franas

Bezpartyjni Samorządowcy odgrywają jakąś znaczącą rolę, widać to w działaniach sztabowców. Najpierw zaatakował nas poseł Szczerba z PO, PiS przyjął taktykę totalnego milczenia, a Telewizja Polska nie pokazuje Bezpartyjnych Samorządowców, nie zaprasza do programów publicystycznych, do debat czy rozmów. A jak Szczerba był za mały na atak, bo to się nie przebiło, zaatakował sam Donald Tusk w sposób bezpardonowy jeszcze prosząc o przekazanie tej informacji szerzej. Kiedy duże komitety zajmują się małymi? Chyba wtedy, kiedy czują zagrożenie – mówi Krzysztof Maj, lider wrocławskiej listy Bezpartyjnych Samorządowców.

Reklama

Panie marszałku, kto wygra wybory parlamentarne?

Mam nadzieję, że demokracja, bo wtedy Bezpartyjni Samorządowcy znajdą się w Sejmie.

Rozumiem, że przekroczenie progu wyborczego będzie dla państwa wygraną, ale tylko to ma być triumfem demokracji?

Będzie wygraną demokracji, ponieważ to będzie wyraźny sygnał dla głównych sił politycznych, że ludzie są nimi zmęczeni. Zaskakująco wysoka liczba osób niezdecydowanych na tym etapie kampanii wyborczej wskazuje, że ludzie naprawdę są zmęczeni tą wojną. Główne siły polityczne, największe partie, słuchają PR-owców, że muszą być emocje. Że trzeba je generować i te emocje są wyostrzane do granic wytrzymałości, co doprowadza wręcz do agresji. Nie tylko między politykami, ale i zwykłymi ludźmi. A my wciąż mówimy, że jest szansa na Polskę, w której panuje normalność. Jak widać powoli to do wyborców dociera i przez te kilkanaście dni przed wyborami tych zniechęconych, którzy deklarują, że nie widzą na kogo głosować, przekonamy, że jest inne wyjście. Zobaczą, jak my konsekwentnie mówimy o pewnej normalności, o stabilności i zdecydują się na nas zagłosować. Wejdziemy do parlamentu i wtedy wygra demokracja.

Nie ma Pan jednak wrażenia, że te dwa ugrupowania, te dwa obozy, tak zdominowały debatę, że tym mniejszym trudno się przebić?

Oczywiście, że zdominowały i trudno jest się przebić, ale mimo trudności uda się. Proszę zauważyć pewne symptomy tego, że w ich wewnętrznych badaniach Bezpartyjni Samorządowcy odgrywają jakąś znaczącą rolę, widać to w działaniach sztabowców. Najpierw zaatakował nas poseł Szczerba z PO, PiS przyjął taktykę totalnego milczenia, a Telewizja Polska nie pokazuje Bezpartyjnych Samorządowców, nie zaprasza do programów publicystycznych, do debat czy rozmów. A jak Szczerba był za mały na atak, bo to się nie przebiło, zaatakował sam Donald Tusk w sposób bezpardonowy jeszcze prosząc o przekazanie tej informacji szerzej. Kiedy duże komitety zajmują się małymi? Chyba wtedy, kiedy czują zagrożenie.

I sprawy trafiają do sądów w trybie wyborczym. Raz przegrywacie, raz wygrywacie, więc kto ma rację?

I to w tym samym temacie. Powiem tak: wcale nas ta wygrana z Telewizją Polską i z posłem Szczerbą nie cieszy. Sąd orzeka, że poseł Szczerba musi przeprosić, a niemal w tym samym czasie oddala wniosek przeciwko Donaldowi Tuskowi. Inny kaliber polityka i co, strach? Kuriozalna argumentacja, że wypowiedź Donalda Tuska miała charakter wiecowy, a nie była informacją, choć sam Donald Tusk dwukrotnie podkreśla, że w pełni świadomy mówi i prosi, aby tę informację przekazywać dalej. Być może sąd się przestraszył. Nie wiem, nie wnikam, ale argumentacja jest kuriozalna. Obawiam się, że ludzie będą mieli za chwilę totalny miszmasz, bo właśnie uprawomocnił się wyrok przeciw posłowi Szczerbie, który musi Bezpartyjnych Samorządowców przeprosić za kłamstwa mówiące, że PiS finansuje naszą partię i naszą kampanię. A Donald Tusk może to samo mówić, bo to jest na wiecu, a nie w studiu radiowym jak Szczerba? Pewnie dlatego, że jest Donaldem Tuskiem… Taki mamy system.

Czego Pana nauczyła już dotychczasowa kampania, bo jest to pierwsza tego typu kampania w Pana życiu?

Jest diametralnie różna od kampanii samorządowej. Bardzo brutalna, podczas której bez mrugnięcia okiem człowiek posuwa do najgorszych zachowań. To oczywiście jest nauczka dla nas, że trzeba jednak być przygotowanym na najgorsze. Wiedzieliśmy, że może tak być, ale nie, że aż tak brutalnie. Wiele osób nam mówiło, że te ataki, im będziemy silniejsi, będą mocniejsze i zaciekłe. To się sprawdza. Inne ugrupowania czy komitety nie do końca wierzyły w nasze możliwości. W momencie ogłoszenia, że zarejestrowaliśmy listy w całym kraju, coś się zmieniło i proszę zobaczyć, że ataki na Bezpartyjnych Samorządowców zrobiły się intensywne i bezpardonowe.

Czy spotkał się Pan z agresją polityków tego duopolu PO - PiS?

Sam osobiście nie, ale jedna z naszych dolnośląskich kandydatek tego doświadczyła. Na razie nieskutecznie, ale nadal są robione na nią naciski, żeby zrezygnowała z kandydowania w jednym z okręgów senackich. Już o tym rozmawiałem z posłem Michałem Jarosem, szefem PO na Dolnym Śląsku. Miałem wrażenie, że coś z tym zrobi, ale na razie bez efektów. Z tego co słyszałem, takich przypadków jest więcej. W innych regionach kraju samorządowcy, którzy nam pomogli zabrać podpisy, bo przypomnę, zebraliśmy ponad 350 tysięcy podpisów, powiedzieli: słuchajcie, w wyborach samorządowych odważniej z wami wyjdziemy, ale tutaj na razie na wschodzie Polski bardziej wpływowy jest PiS. W zachodnich województwach słychać o naciskach ze strony tak zwanej opozycji demokratycznej. Ładnie się nazwali, ale dziwne mają rozumienie demokracji. Najgłośniejszy przypadek jest na Śląsku, kiedy dwóch naszych kolegów prezydentów zrezygnowało z drużyny Bezpartyjnych, właśnie ze względu na naciski.

Jak pan widzi waszą rolę w ujarzmieniu tej agresji, ponieważ jak Pan sam mówi, między innymi po to idziecie do Parlamentu?

Najlepszym sposobem na ujarzmienie tej agresji jest pewna pragmatyka. Jeśli w przyszłym Sejmie będzie blisko remisu i panu Donaldowi Tuskowi albo panu Jarosławowi Kaczyńskiemu będzie brakowało głosów Bezpartyjnych Samorządowców, to naszym podstawowym warunkiem będzie uspokojenie temperatury w sporze politycznym. Nie chcę mówić górnolotnie, ale da się ucywilizować PiS w tych atakach i da się też uspokoić Platformę. To będzie nasz podstawowy warunek. My mamy tylko kilka punktów programowych, więc potencjalna koalicja z Bezpartyjnymi Samorządowcami nie będzie szalenie trudna, bo my nie idziemy z setką konkretów w stylu PO, czy codziennie z innym postulatem, jak to ogłasza PiS. Mamy kilka założeń, w tych najistotniejszych dla mieszkańców sprawach, więc koalicja na poziomie programowym, zdaje się, będzie łatwa. Pytanie, czy mentalnie gotowi będą Jarosław Kaczyński lub Donald Tusk do rozmowy o tym, żeby wyciszyć spór, żeby wprowadzić elementy normalnej Polski, bo dzisiaj ludzie, całe rodziny, kłócą się o politykę. Czegoś takiego jeszcze nie było. I chyba wszyscy mamy tego już serdecznie dosyć.

A propos programu. Jeden z jego punktów zakłada bezpłatną komunikację w całym kraju. Dobrze to rozumiem, że mówicie Państwo o obszarze całej Polski?

Tak, to ma być bezpłatna komunikacja na przejazdy regionalne i na miejskie w całym kraju. Ale projekt nie dotyczy na przykład pociągów Intercity, bo cel jest inny. Chodzi o ułatwienie ludziom dojazdu do pracy i do szkoły. Dzisiaj karani są ci, którzy pracują, a mają więcej niż 26 lat, ponieważ płacą podatki, nie mają ulg na koleje, na komunikację miejską i ponoszą wszelkie możliwe koszty po to, żeby jechać do pracy. Dlatego my chcemy wprowadzić taką bezpłatną komunikację, jak na przykład jest w Luksemburgu. To nie jest wcale utopia, w wielu miastach w Polsce już jest bezpłatna komunikacja. Wprowadziło ją kilkadziesiąt samorządów. Milion sześćset tysięcy Polaków ma możliwość korzystania z bezpłatnej komunikacji, więc dlaczego nie mogą mieć wszyscy?

Dobrze, ale ta komunikacja, o której pan mówi, jest głównie w gestii samorządów. To jak minister Krzysztof Maj będzie w stanie zmusić wójtów, burmistrzów, marszałków do tego, żeby ona była bezpłatna?

To już mówię. Wydatki samorządów na transport zbiorowy są znaczne, resztę uzupełniają bilety.
Ja nie będę zmuszał. Po prostu subwencja rządowa na poziomie tego, co przedsiębiorstwa komunikacyjne czy koleje regionalne mają z biletów, to jest ten pomysł. Dlatego idziemy z tym na szczebel krajowy, a nie realizujemy w samorządzie wojewódzkim. Bo często są pytania: skoro tak chcecie, to dlaczego w kolejach regionalnych czy Kolejach Dolnośląskich musimy płacić za bilety? Właśnie dlatego, że kilkaset milionów złotych jest już w budżecie samorządu województwa na organizację kolei regionalnej, ale ten wpływ, który jest z biletów, powinien być uzupełniony z budżetu państwa. Dajemy wybór mieszkańcom, to proste równanie. Dwa miliardy sto milionów złotych - takie były wszystkie przychody w zeszłym roku z biletów kolei regionalnych w całym kraju. A niemal trzy miliardy złotych kosztowały media narodowe, TVP, radio i tak dalej.
Wybór jest prosty. Bezpłatna komunikacja regionalna zamiast dokładanie pieniędzy na telewizję propagandową. I jeszcze kilkaset milionów zostanie.


To zlikwidujecie media publiczne?

Nie, proszę pamiętać, że media publiczne w Polsce są podwójnie faworyzowane. Mają prawo do emisji reklam, z których mają przychody i mają abonament. Co prawda kilkanaście lat temu Donald Tusk apelował, żeby nie płacić abonamentu, ale ten abonament wciąż jest. I jeszcze mają dodatkowo subwencje. Jest to także nierówność konkurencyjna wobec innych podmiotów, bo te inne podmioty nie mają ani abonamentu, ani subwencji, mają tylko reklamy. I jakoś dają radę. Nie mówimy więc, żeby zlikwidować, tylko żeby nie dawać dodatkowych pieniędzy. Jest abonament, jest prawo do reklam, a jeszcze oprócz tego z budżetu państwa idą środki, prawie trzy miliardy złotych, a dwa z tych trzech wystarczyłyby, żeby ludzie w Polsce kolejami regionalnymi jeździli bezpłatnie.

Proszę mi powiedzieć, co udało się wykonać lepiej niż 4 lata temu, bo wtedy się nie udało, że teraz jesteście komitetem ogólnokrajowym, jesteście widoczni w całym kraju, bo macie listy we wszystkich okręgach?

Po prostu wyciągnęliśmy wnioski z poprzedniej kampanii. W tego typu organizacjach pojawiają się ludzie z entuzjazmem, dobrze się zapowiadający, a często są oni tylko po to, żeby zrobić wrażenie, a tak naprawdę nie doprowadzić pewnego zobowiązania do końca. Teraz ten proces weryfikacji struktur, kontaktów samorządowych, był prowadzony od czterech lat. Wiele spotkań, wiele rozmów, wiele też szczerych deklaracji, gdzie są granice współpracy spowodowała to, że w wielu województwach jest naprawdę silna samorządowa struktura. Ale nie tylko samorządowa, tylko samorządowo-biznesowa. Jest wielu przedsiębiorców, którzy są po prostu zmęczeni wojną PO-PiS, zmęczeni niestabilnością polityków i zaoferowali wsparcie. To spowodowało, że więcej niż w połowie województw powstały bardzo mocne struktury. W kilku raczkujące, ale z nadzieją na rozwój. A w kilku wiemy, że mamy jeszcze dużo do zrobienia.

Czy są to te struktury, które przetrwają wybory bez względu na wynik?

Polityka jest dynamiczna i to, co dzisiaj pokazują sondaże, to pokazują, że my się jeszcze bardziej cementujemy, bo jest to bardzo dobry prognostyk. My trzy, cztery tygodnie temu nie byliśmy w ogóle wymieniani w sondażach. Po tym czasie 3,9 procenta poparcia robi wrażenie, więc ci ludzie wierzą, że to się jednak sprawdza. Mamy bardzo aktywną kampanię na poziomie lokalnym. Często pytają, kto jest waszym liderem? A my nie mamy lidera. Jesteśmy grupą 100-200 liderów lokalnych. To są ludzie, którzy są znani lokalnie. W naszym wrocławskim okręgu, organizując konferencje prasowe w każdym powiecie, przedstawiamy kandydatów z powiatu. Żartuję, że polecam siebie jako kandydata, ale gdyby ktoś jednak z jakichś powodów nie wybrał mnie, to mamy pełną drużynę w okręgu nr 3. I tak jest w całej Polsce, ludzie są znani lokalnie. Mało tego, szczęście nam trochę sprzyja, mamy listę nr 1, więc ludzie patrząc od razu na listę zobaczą pewnie kogoś znajomego lokalnie, kogo nie ma w centralnych mediach, ale znają go z sąsiedztwa. I właśnie z tego powodu wydaje mi się, że będziemy mieli dobry wynik.

A wracając do obecności Bezpartyjnych Samorządowców w Sejmie. Z kim Pan wolałby tworzyć rząd, z PO czy z PiS-em?

My jesteśmy pragmatyczni i w przyszłym Sejmie porozumiemy się z tymi, którzy zrealizują nasze postulaty. Bezpłatna komunikacja, PIT zero, skrócenie kolejek do lekarzy, opieka psychiatryczna dla dzieci - to są najważniejsze wyzwania dla Polski. Uważam, że to dobry czas na zmiany.

Do kogo jest panu bliżej - Kaczyńskiego czy Tuska?

 Moim zdaniem czas emerytów minął. Myślę, że byłoby dużo łatwiej, gdyby Jarosław Kaczyński i Donald Tusk wystartowali do Senatu. Tam dzieliliby się swoim doświadczeniem, a w Sejmie pozwolili dojść do głosu młodym. Ale nie wystartowali, więc musimy szukać innego rozwiązania. Zobaczymy za dwa tygodnie.

 

Oceń publikację: + 1 + 4 - 1 - 13

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.