Kultura

Melski: "Na Dostojewskiego spojrzę z dystansem, ironią i dowcipem" [WYWIAD]

2018-04-14, Autor: Michał Hernes

– Dostojewski zagłębił się w „Braciach Karamazow” w ludzką duszę, ale  ja podchodzę do tego trochę z dystansem, trochę z ironią i dowcipem – mówi nam aktor i reżyser Stanisław Melski, którego spektakl „Bracia Karamazow” 14 kwietnia będzie miał premierę na scenie Teatru Polskiego.   

Reklama

Michał Hernes: „Bracia Karamazow” to trudna, wybitna, nieukończona książka. To wyzwanie zmierzyć się z nią w teatrze.
Stanisław Melski: Rzeczywiście, dawno nie wystawiono w Polsce spektaklu na jej podstawie. Prawie 30 lat temu Krystian Lupa zmierzył się z nią na deskach Teatru Starego.

To powieść traktująca m.in. o tym, że Boga nie ma.
Robię sztukę o rzeczywistości bez Boga. Pytanie, jak żyć w świecie, w którym go nie ma. Małe miasteczko, w którym rozgrywa się akcja tej powieści, to Rosja w soczewce. W prawdziwym życiu nie pojawiłoby się tam tak wiele problemów. To literacka fikcja. W tym miasteczku znalazły się też autentyczne postacie z ówczesnego Sankt Petersburga. W książce są też duże sceny mistyczne. Dostojewski często bywał w klasztorze w Kozielsku. To pierwowzór literackiego klasztoru. ”Bracia Karamazow” to powieść wielowątkowa i polifoniczna. Ramy czasowe widowiska teatralnego wymusiły wybór najważniejszych według mnie wątków.

Dlaczego „Bracia Karamazow”?
Po raz pierwszy przeczytałem tę książkę w wieku 15 lat i byłem nią zafascynowany. Zwłaszcza postacią Dymitra. Nie wiedziałem wtedy, że zostanę aktorem. Po latach miałem zagrać Rogożyna w „Idiocie”, ale reżyser Tadeusz Minc nagle umarł i nie doszło do tej realizacji. Cztery lata temu zrobiłem adaptację „Zbrodni i kary”. Dostałem zaproszenie na festiwal twórczości Dostojewskiego w Rosji. Bardzo się tego obawiałem. Wystawiono na nim dziewięć spektakli z całej Rosji. Z czterech przyznawanych w konkursie nagród, dwie przypadły mojemu przedstawieniu -doceniono mnie za reżyserię i Adama Turczyka za najlepszą rolę męską – Raskolnikowa. W pewnym sensie popchnęło mnie to w stronę  „Braci Karamazow” . To będzie bardzo współczesny spektakl. Zachowamy w nim wystrój wnętrz i kostiumy z tamtych czasów, ale gra aktorska będzie współczesna. Korzystamy też z dorobku StanisławskiegoGrotowskiego.

Skoro o Grotowskim i Dostojewskim mowa, co pan sądzi o „Apocalipis Cum Figuris", czyli o tym obrazoburczym, zdaniem niektórych, spektaklu, który wyreżyserował Grotowski?
Ten spektakl wystawiono 50 lat temu. Widziałem go dziewięć razy jako bardzo młody chłopak. Byłem nim zafascynowany, m.in. sposobem grania, ale nie wgłębiałem się w ten spektakl. Prawdopodobnie brakowało mi jeszcze wtedy wiedzy o literaturze, teatrze i człowieku. Grotowski w tym spektaklu odwoływał się do "Biblii", Dostojewskiego, Eliota i innych tekstów kultury.  Poznałem jego aktorów i samego Mistrza. W wieku 17 lat byłem u niego na stażu. Było to bardzo interesujące przeżycie uczestniczyć w warsztatach – eksperymentach na duszy i ciele aktora.

Jakie były wtedy reakcje widzów? Czy to było odbierane jako świętokradztwo?
Nie wiem, byłem wtedy uczniem technikum, potem studentem i nie brałem udziału w polemikach i dyskusjach, które toczyły się na temat tego spektaklu. Ale robił wrażenie i działał na emocje.

Czy taki bezkompromisowy, przekraczający granice teatr jest potrzebny?
To była sztuka. Obrazoburcza, bo zmienia wymowę "Apokalipsy wg św. Jana", profanuje chleb. Zestawienie Dostojewskiego z Wielkim Inkwizytorem jest niesamowite. Jeśli rozmowa, to na poważnie. Nikt nie odbierał tego ani politycznie, ani jako walkę ideową, tylko jako pytanie o sens religii i życia. Bohaterami tego spektaklu byli apostołowie.

Pański spektakl też ma być rozmową?
Tak, poważną i ironiczną. Dostojewski zagłębił się w „Braciach Karamazow” w ludzką duszę, ale  ja podchodzę do tego trochę z dystansem, trochę z ironią i dowcipem.

„Zły to znak, kiedy ludzie przestają rozumieć ironię, alegorię, żart”, jak to mówił Dostojewski.
A  wielkim ironistą był... Kochał GogolaSchillera. Ważne i poważne sprawy przedstawiał z dystansem, a nawet lekkością i humorem.

Dla kogo robi pan ten spektakl, dla jakich widzów?
Dla wszystkich. Myślę, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. I młodzież, i starsi. Ta adaptacja obejmuje wszystkie najważniejsze wątki, które są w powieści.

Dużo jest faktów i mitów wokół Teatru Polskiego. Nie obawia się pan słabej frekwencji na spektaklu?
Chcę pokazać spektakl, a widz wybierze, czy przyjdzie, czy pójdzie do innego teatru. Mitem jest to, że Teatr Polski świeci pustkami. Komuś bardzo zależy,  aby wygłaszać takie opinie. Obecnie frekwencja w Teatrze Polskim jest na poziomie około 70% i to jest fakt.

Co chciałby pan powiedzieć tym, którzy z zasady omijają Teatr Polski?
Niech przyjdą, zobaczą, że teatr jest, działa i podejmuje ważne wyzwania. Możemy się różnić, jeśli chodzi o artystyczne sprawy. Coś może nam się nie podobać, ale to już kwestia estetyki i sumienia. Boję się tego, że teatr jest uwikłany w różne układy polityczne i spory ideologiczne, co prowadzi do sytuacji, która miała miejsce w Teatrze Polskim. Nie potępiam innego myślenia o teatrze. Nie podoba mi się natomiast teatr doraźny i zerojedynkowy, którego akcja rozgrywa się „tu i teraz”. Taki teatr szybko umiera, jak piszą różni mądrzy ludzie. Chcę rozmawiać o problemach uniwersalnych. 

Frekwencja nie zależy ode mnie. Nie zajmuję się tym. Obecnie widzowie mogą wybierać z ogromnej ilości różnych propozycji, podczas gdy czterdzieści lat temu były dwa albo trzy teatry i tych imprez było mało. Tymczasem teraz we Wrocławiu miesięcznie ma miejsce około 200 imprez. Teatr traci przez to widzów, którzy wolą łatwiejszą rozrywkę i szukają innych doznań. Do teatru nie przychodzi dużo osób, chyba że jest jakiś szczególny spektakl albo skandal.

Był pan kiedyś w teatrze opozycyjnym. Jak zapatruje się pan na Teatr Polski – w podziemiu? Czy faktycznie można mówić o podziemiu?
Kiedy zaczął się stan wojenny, rzeczywiście robiliśmy w podziemiu różne spektakle, na przykład według Słowackiego i o procesie Frasyniuka. Uczestniczyłem w tym i mogę powiedzieć, że brałem udział w teatrze podziemnym, bo byłem za to szykanowany, zamykany, straszony i co miesiąc wzywany na przesłuchania. Siedziałem w aresztach. Tak rozumiem teatr podziemny. Jeśli coś ci zagraża, np. za treści, które głosisz. Jeżeli zaś chodzi o Teatr Polski – w podziemiu…

Mówił pan o „Braciach Karamazow”, że pokazane zostały tam różne postawy, różni ludzie i każdy z nich ma racje. Czy nie ma pan poczucia, że w tym konflikcie również tak jest?
Być może, ale nie wyglądało to tak, jak to zostało jednostronnie opisane i przedstawione w mediach. Poprzedni dyrektor zostawił nas właściwie bez młodych aktorów. Naciski środowiska, aby odmawiać pracy w Teatrze Polskim we Wrocławiu sprawiły, że obsadę kompletowałem, zapraszając młodych aktorów z całej Polski. W tym momencie nie ma już tego problemu. Sytuacja uległa normalizacji i dużo osób jest chętnych do grania u nas.

Ma pan żal do poprzedniego dyrektora Krzysztofa Mieszkowskiego?
Że nie grałem u niego? Ja szybko zapominam. Zrobiłem w tym czasie, w ciągu tych dziesięciu lat, dyplom reżysera i zrealizowałem około 25 spektakli. Jeździłem po świecie i bardzo dużo się nauczyłem. Ironicznie mówiąc, nie ma tego złego. Było mi natomiast przykro, że świetni aktorzy byli pomijani przy kolejnych realizacjach, a nie wynikało to z powodów artystycznych. 

Podejmuje pan bardzo duże wyzwanie i spektakl może się spotkać ze sporą krytyką.
Myślę, że niektórzy będą nim zdziwieni i zaskoczeni.

Stanisław Melski (ur. 1.01.1955 we Wrocławiu), aktor teatralny i filmowy, reżyser, poeta, działacz Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”. Od 1.09.1981 w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Wcześniej (1980-1981) aktor Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Absolwent Studium Aktorskiego przy Teatrze Polskim we Wrocławiu (1980). W marcu 2008 na podstawie przedstawienia „Tango” Mrożka złożył egzamin reżyserski w Warszawie i uzyskał tytuł reżysera teatralnego. Zagrał  m.in. w filmach „Konsul” i „Pierścionek z orłem w koronie” (ten drugi film w reżyserii Andrzeja Wajdy). W czasie stanu wojennego i później występował w opozycyjnym teatrze NST (Niezależny Samorządny Teatr; Nie Samym Teatrem) we Wrocławiu. Od lat związany z Polskim Teatrem Ludowym we Lwowie, gdzie wyreżyserował „Szewców” S.I. Witkiewicza wyróżnionych Nagrodą Marszałka Senatu RP podczas VIII Wileńskich Spotkań Sceny Polskiej (2017). Od roku 1990 z żoną Grażyną prowadzi Teatr Dziesiątka w X LO we Wrocławiu.

Oceń publikację: + 1 + 29 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1352