Nie przegap

Pies Bidena już gryzie, czy Wrocek też ukąsi? Wiceprezydenta. Kilka słów o kampanii alternatywnej.

2023-09-29, Autor: Arkadiusz Franas

Media donoszą, że w Ameryce pies prezydenta, owczarek, a jakże- niemiecki, notorycznie gryzie ludzi. Czy nasz Wrocek też wykaże się agresją? Niektórzy bowiem się zastanawiają, czy prezydent Wrocławia nie poszczuje swego zastępcy kotem. I dodatkowo go nie zwolni, ponieważ Lewica, której to wiceprezydent jest liderem w mieście, krytykuje Jacka Sutryka. I ewidentnie widać, że szykuje się do usunięcia następcy Dutkiewicza z Ratusza, choć to jeszcze nie te wybory.

Reklama

Sprawa owczarka to niewątpliwie oznaka zmęczenia i znużenia naszych mediów tematyką wyborczą. Praktycznie wszystkie czołowe polskie serwisy, i to jako najważniejszy news na stronie, podały:
„Pies Joe Bidena znów pogryzł funkcjonariusza Secret Service. Agent nie odniósł poważnych obrażeń, został opatrzony w Białym Domu. To już 11. przypadek ataku dwuletniego owczarka niemieckiego o imieniu Commander na pracownika prezydenckiej ochrony”.

Wrocławianie z otoczenia prezydenta Jacka Sutryka, powoli się zastanawiają czy na taką agresję, jaką wykazał się Commander, stać kota Wrocka, który jak wiadomo ma trochę do powiedzenia w ratuszu. A wiele wskazuje, że szykuje się tam rozłam. Bo jak inaczej rozumieć słowa jednej z liderek list Lewicy, która podczas kampanii orzekła:

„Zaangażujmy się lokalnie! Dążę do wspierania spraw istotnych dla naszego regionu, dlatego popieram apel o zatrzymanie finansowania Śląska Wrocław z miejskich środków. Czy wiesz, że miasto Wrocław wydało ponad 80 mln zł na Śląsk Wrocław? Czy zgadzasz się na to, aby twoje podatki były marnowane na nierentowny klub piłkarski? Jeśli nie, dołącz do nas i podpisz apel o zaprzestanie dofinansowania Śląska Wrocław z kasy miasta. Razem możemy zmienić to, co jest nie fair!”.

To słowa Marty Stożek, która jest numerem dwa na wrocławskiej liście tego komitetu. Widać ją podczas różnych wspólnych wystąpień z innym lewicowym aktywistą Bartłomiejem Ciążyńskim, który od niedawna jest… wiceprezydentem Wrocławia. Czyli coś jest na rzeczy z tym rozłamem w Ratuszu i próbą usunięcia Jacka Sutryka. W innym przypadku przecież pani  Marta spytałaby kolegę: co wy tam wyprawiacie z tym Śląskiem w Ratuszu? I dodała: weź się ogarnij, bo co ludzie powiedzą?

Zwłaszcza, że kandydatka ma też inne zastrzeżenia do funkcjonowania Wrocławia – brak zieleni, bałagan z mieszkaniami komunalnymi. Trochę wygarnęła Jackowi Sutrykowi i inne błędy w zarządzanym przez niego mieście. Właściwie brakuje tylko tego finalnego hasła – Jacek Sutryk musi odejść.

Rozumiem, że i wspierający go ze wszystkich sił wiceprezydent Bartłomiej Ciążyński wraz dwoma radnymi Lewicy, którzy głosują jak Jacek Sutryk nakazuje, też? Pani Marto?

Dla pana wiceprezydenta Wrocławia mam dobrą wiadomość. Agresja kotów brytyjskich, a chyba takim jest Wrocek, jest raczej znikoma przy tym, co mogą zaprezentować owczarki niemieckie. Mruczek ewentualnie złośliwie może nasikać do kapci, ale to już zupełnie innego rodzaju dotkliwość.

Ataki Lewicy na prezydenta Wrocławia to jedno, a drugie to sprowadzanie obecnej kampanii wyborczej, co uczyniła wspomniana kandydatka, do problemów lokalnego samorządu. Czy to ma sens?

Nie wiem, ale naśladowcy są. Jak choćby kandydat PSL „Hołownia”, importowany z Łodzi Tomasz Zimoch, który zainaugurował swoją kampanię od sprzątania Wrocławia. Tym razem nie chodzi o usuwanie wyższych urzędników, ale wziął worek i rękawice i zbierał butelki, pety i inne tego typu pozostałości po człowieku mającym problemy z trafieniem do kubła. Jakby przez najbliższe dwa tygodnie poprzestał tylko na tej czynności, byłaby to pierwsza w historii widoma korzyść z kampanii wyborczej.

Nasz miłościwie panujący Jacek I Sutryk też nie daje o sobie zapomnieć, choć zapomnieli o nim politycy wyższych lig. Jak wiadomo, nikt nie zaprosił najlepszego z najlepszych ( to zdanie prezydenta samego i jego najbliższych współpracowników sowicie wynagradzanych) samorządowca w Polsce na żadną z list. Ale on nic sobie z tego nie robi. Ruszył w Polskę. Po co? A co będzie tak sam siedział w tym Wrocławiu, gdy inni skaczą sobie do gardeł. A może, gdzieś go Donald zobaczy… Obwieścił, że jedzie by wspierać kandydatów ugrupowania Ruch Samorządowy Tak Dla Polski w wyborach parlamentarnych. Ki czort – człowiek myśli i wertuje stronę PKW z zarejestrowanymi komitetami: Komitet Wyborczy Polskiej Partii Piratów, Komitet Wyborczy Rodacy Kamraci, Komitet Wyborczy Ślonzoki Razem… O wspomnianym komitecie ani wzmianki. I wtedy sobie człowiek przypomina, że to ten wewnętrzny ruch oporu w PO, co go Tusk w mistrzowski sposób zaorał. W swoim stylu, czyli nie było „dorżnięcia watah”, ale nielicznym jego przedstawicielom dał miejsca na listach wyborczych, na ogół bez szans na dostanie się do Parlamentu. No chyba, że Platforma uzyska poparcie 100 procent. Ale i nawet wtedy gwarancji nie ma.

Także ni z tego, ni z owego prezydent we Wrocławiu zwołał konferencję o sukcesie akcji programu dofinansowania in vitro. Stanął z elegancką blondynką, uśmiechają się do siebie „że mój rozmarynie”, a przy nich plakat z napisem 218 dzieci... Oj, mamuśku – człowiekowi się wyrwało, ale zanim przemnożył im te 500 plus, to nagle widać mniejszymi literkami, że to dzięki temu dofinansowaniu w kadencji Jacka Sutryka przyszło na świat 218 dzieci! Aaaa… Tuż obok, prawie jak ojciec chrzestny, stał szef sejmikowego klubu PO Marek Łapiński. Tak, ten sam, który Sutrykowi jakiś czas temu ściągnął na głowę jedną z największych afer tej kadencji, czyli wielkie podwyżki TBS i finansowanie koszykarskiego Śląska przez tę spółkę miejską. Sutryk pożegnał Łapińskiego, ale in vitro panów chyba znowu połączyło. W każdym razie, co podkreślał prezydent Wrocławia, teraz też będą na to pieniądze z samorządu wojewódzkiego.

I tu czas na większą dygresję, która pokazuje, jak klasycznie PO robi koalicjantów w trąbę. Dzięki Bogu, choć region na tym zyskał, ale ad rem. Marek Łapiński przez całą kadencję wyrobił sobie markę jednego z bardziej nieudolnych i nieskutecznych samorządowców. Przez lata obiecywał różnym szefom, że wreszcie zjednoczy opozycję w tym sejmiku i pozbawi władzy koalicję PiS-Bezpartyjni Samorządowcy. Ale szło mu jak przedstawicielce najstarszego zawodu świata w deszcz. Co już sobie policzył, że ma większość, to przy głosowaniu wyszło, że z rachunków jest słaby. Wreszcie, kilka miesięcy temu, przyszedł mu z pomocą szef regionu PO i w kilka dni zlepił tę opozycję. Dogadali się z niezdecydowanymi z dawnej Nowoczesnej, a także z trójką wolnych elektronów, którzy byli już w różnych konfiguracjach, ale ciągle im było za mało, to co rusz zmieniali barwy. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że teraz będą wspólnie głosować przeciw koalicji i już jej nie odpuszczą aż padnie. I gdy te mniejsze robaczki cieszyły się, że są tak ważne i zwarte, to Platforma po cichutku dogadała się z koalicją rządzącą. Między innymi w sprawie kasy na in vitro i w kilku innych kwestiach. Dla regionu super. PO też się cieszy, radnym z Nowoczesnej to raczej różnicy nie robi, bo oni tacy „bez różnicy” i zawsze w cieniu. I tylko trzech wk… panów z klubu Koalicja Samorządowa zostało z tą opozycją jak Himilsbach z angielskim.

 Muszę zrobić przypis? Bo podobno nie wszyscy kojarzą tę anegdotę. A podobno było tak. Jan Himilsbach, aktor- naturszczyk, chwalił się, że rolę w filmie zaproponował mu sam Steven Spielberg. Pod jednym warunkiem: musiał nauczyć się angielskiego. – I co, uczysz się? – pytali znajomi. – Nie. Jeszcze nie. Zastanawiam się czy warto. Spielberg się rozmyśli, a ja z tym angielskim zostanę jak ten ch…

Przepraszam, co mogłem to wykropkowałem.

Wracając do in vitro. Kompletnie nie mam z tym żadnego problemu ideologicznego. Jeśli jakiś ksiądz uważa, że dzieci z in vitro mają znak na czole, to swoje czoło powinien przewiercić i sprawdzić czy nie jest tam „pustostan”. Choć oczywiście można dyskutować o istocie tej procedury. I być nawet przeciw. Ale według mnie każda pomoc drugiemu człowiekowi zasługuje na szacunek. Pytanie tylko dlaczego politycy tak uparli się, by wspierać in vitro, a nie inne ludzkie dolegliwości jak cukrzyca, osteoporoza, choroba Alzheimera… Nigdy nie usłyszałem sensownej odpowiedzi. Poza jedną: by dowalić PiS i Kościołowi.

Tu już nie będę nic komentował tylko wrócę do kwestii po co takie kampanie, które na pierwszy rzut oka nie mają nic wspólnego z obecną. Niektórzy politycy już myślą o następnych wyborach, samorządowcyh, bo w tych nie mają szans lub ich nie dostali? I taki na przykład Sutryk czy Łapiński chcą się za wszelką cenę przypodobać Tuskowi? A pani Stożek obalić Sutryka? Odpowiedzią niech będzie inna anegdota z życia przywołanego już Jana Himilsbacha:

„Poznałem na balandze panienkę. O Boże, z wyglądu przypominała nieco starego górala. Rano budzę się, patrzę… No i rzeczywiście!”.

 

 

 

Oceń publikację: + 1 + 5 - 1 - 3

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.