Wiadomości

Śląsk Wrocław to nie wspólna sprawa

2022-04-29, Autor: Arkadiusz Franas

Miała być Liga Mistrzów, jest zabawka dla schetynowców, którzy ukryli się pod nazwą Dolny Śląsk Wspólna Sprawa. I dla ulubionego prezesa prezydenta miasta. Zabawka kosztuje na pewno dużo więcej niż 13 milionów złotych, a nazywa się Śląsk Wrocław.

Reklama

Było piękne czerwcowe popołudnie roku 2013. Najważniejszy gabinet w mieście, bez kuwety i bez kota, ale z gospodarzem, który pewnym głosem deklaruje: „Odbudowaliśmy WKS. Z klubu bez perspektyw, będącego w fatalnej sytuacji sportowej i finansowej, pałętającego się w trzeciej lidze stał się Mistrzem Polski i uczestnikiem europejskich pucharów. Na mecze przychodzi o wiele więcej ludzi. W telewizji przy meczach Śląska bite są rekordy oglądalności. To był niezwykle trudny projekt, który się udał. Teraz, zgodnie z naszymi zapowiedziami sprzed lat, nadszedł czas na wycofanie się ze Śląska”.

A gdy tak już przywołuję poprzednią epokę, to jeszcze tylko chciałbym dodać, że słynna „ministra” sportu w rządzie Donalda Tuska, czyli pani Joanna Mucha, głośno krytykowała sponsorowanie sportu przez samorządy…

Minęło prawie 9 lat. Pojawiła się kuweta i kot, zmienił się też główny lokator w ratuszu, nie zmienił się właściciel klubu, choć następca Rafała Dutkiewicza dość drobiazgowo realizuje wszelkie projekty, który znalazł po poprzedniku w szufladach. Ten jeden nie. Dlaczego?

Odpowiedź jest chyba prosta. Jacek Sutryk oddał sprawy opieki nad dwoma Śląskami, koszykarskim i piłkarskim, ludziom Grzegorza Schetyny, który podczas kampanii wyborczej i prezydentury stał się politycznym patronem prezydenta Wrocławia. I choć znaczenie Schetyny w Platformie Obywatelskiej zmalało dość znacząco, to jednak jego ludzie trzymają się razem. Razem też z Jackiem Sutrykiem. Widząc, że ich frakcja w PO traci, stworzyli pod płaszczykiem obrony samorządu, ruch który nazwali Dolny Śląsk Wspólna Sprawa. Jak mówią w samej partii, po to, by mieć narzędzie do targowania się o miejsca na listach wyborczych. Pomysł frakcji przyszedł chyba z kraju, ale to już zupełnie inny temat. Wróćmy do sportu. Schetynowcy w postaci szefa klubu KO w sejmiku Marka Łapińskiego trafili na przykład do spółki TBS, która zaczęła sponsorować koszykarzy Śląska, czym pan Marek chwalił się w wywiadach. Zdaniem specjalistów, TBS takiej reklamy nie potrzebuje, ale klub kasy to już jak najbardziej. To czemu nie pomóc, jak tam sami znajomi… Sponsoring odbił się wcale nie lekką czkawką władzom spółki i samemu prezydentowi, gdy zaczął się protest lokatorów, którym kosmicznie poniesiono czynsz. Lokatorzy lubią sport, ale chyba sponsorami zawodowej drużyny jakoś nie chcą być.

Ale to wszystko to pikuś przy piłkarzach, o których ostatnio znowu zrobiło się głośno, bo coraz bliżej im do spadku z ekstraklasy niż do Ligi Mistrzów. Kierunek nie powinien nikogo dziwić. Przecież w dwuosobowym zarządzie zasiada kolejny schetynowiec, też radny sejmiku, a wcześniej wójt Kondratowic. To, że wójt, to jeszcze nic. Pan Wojciech Bochnak przez lata był piłkarzem, a i prezesem, Czarnych Kondratowice, którzy doskonale sobie radzą w klasie B, grupie Wrocław VI. To jest naturalne środowisko obecnego wiceprezesa Śląska Wrocław, tam się najlepiej czuje i tam pewnie chciałby widzieć swój obecny klub. Proste.

Dlaczego więc w obecnej kadencji prezydenta nikt się nawet nie zająknął o sprzedaży piłkarskiego klubu? Bo po pierwsze Schetyna i jego ludzie. No i jaki prywatny właściciel by pozwolił, aby na przykład taki Krzysztof Balawejder, członek rady nadzorczej klubu w randze prezesa MPK, jeździł na letnie obozy przygotowawcze do ciepłych krajów? Podobno coś tam sam płaci, ale myślę, że znalazłbym jeszcze kilku wiernych fanów Śląska, którzy też za niewielką, albo i nawet wielką, opłatą wybraliby się w podróż ze swymi ulubieńcami. Sorry, tylko dla wybranych. O trybunach w lożach wzajemnej adoracji na samym stadionie już nie będę wspominał. Są zdjęcia, wszystko widać.

Ile nas kosztuje taka przyjemność tego wąskiego grona? Według oficjalnych zapisów budżetowych 13 milionów złotych. Ale zaręczam, że różnymi kanałami i kanalikami wpływa tam dużo więcej pieniędzy: a to na szkolenie młodzieży, a to za promocję wzajemną, a to za… co tylko kreatywni menedżerowie sobie wymyślą.

Dlatego jak słyszę z różnych stron, zwłaszcza zbliżonych do przeróżnych frakcji rozsadzających PO od środka, że samorządy biednieją i środki pomocowe powinny trafiać do nich, z pominięciem kasy państwa, to jako zagorzały wielbiciel i ortodoksyjny wierny samorządu zaczynam stopniowo tracić wiarę. Wiedząc, gdzie ta kasa może trafić. Nie mam złudzeń, że i w państwowych dobrach źle się dzieje, ale ten Dolny Śląsk jako „Wspólna sprawa”, ma mocno zawężone pojęcie wspólnoty.

Oceń publikację: + 1 + 79 - 1 - 33

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.