Dramat Impelu w Łodzi. Wygrana była na wyciągnięcie ręki

W każdym z pięciu setów o wyniku decydowały dosłownie pojedyncze akcje. Wystarczy tylko wspomnieć, że najwyższą wygraną zanotowały wrocławianki, było to w drugiej partii spotkania, kiedy zwyciężyły 25:21. Wówczas wydawało się zresztą, że może to być przełomowy moment pojedynku.

 

W trzecim secie Impel bowiem od początku prowadził i dyktował warunki gry. Co prawda nie potrafiły wypracować dużej przewagi, ale to rywalki musiały gonić wynik. Niestety, w czwartej odsłonie pojedynku wrocławianki stanęły. Wyglądało, jak gdyby opadły z sił. Walczyła jedynie Maja Ognjenović, ale sama nie mogła przechylić szali wygranej na stronę przyjezdnych. O wszystkim więc miał decydować tie break.

Impel doskonale rozpoczął piąty set. Wrocławianki grały pewnie, dynamicznie i szybko odskoczyły na kilka punktów. Najpierw było 8:4, a kilka chwil 10:5 i wydawało się, że jest już po meczu. I wówczas wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Trudno zrozumieć, jak w kilka minut można było roztrwonić taką przewagę. Szybko zrobiło się 11:11 i zespoły grały punkt za punkt. Niestety, przy stanie 14:14 najpierw wrocławianki postawiły źle blok, a kilka chwil później nie powstrzymały Magdaleny Piątek.

 

Trzeba jeszcze dodać, że był to pierwszy Impelu bez zwolnionego kilka dni temu trenera Rafała Błaszczyka. W Łodzi drużynę poprowadził dotychczasowy drugi szkoleniowiec - Marek Solarewicz. Głównym kandydatem na nowego trenera jest Jerzy Matlak, który kontrakt powinien podpisać jeszcze w tym roku.

 

Budowlani Łódź - Impel Wrocław 3:2 (25:22, 21:25, 23:25, 25:22, 16:14)

 

Budowlani: Piątek, Thompson, Ściurka, Golec, Pycia, Kruk, Durajczyk (libero) oraz Bryda, Wójcik, Sikorska, Ampudia

 

Impel: Konieczna, Wilson, Pyziołek, Djurisić, Polak, Ognjenović, Medyńska (libero) oraz Mroczkowska, Rosner