Wiadomości

Śląsk po klęsce w Lidze Mistrzów. Nie dla nas piłkarskie salony?

2012-08-03, Autor: Mariusz Wiśniewski
Emocje po spotkaniu z Helsingborgiem opadły i można spróbować odpowiedzieć na pytanie - dlaczego było tak źle. Można i nawet trzeba pomyśleć, co dalej. Czy naprawdę piłkarskie europejskie salony są nie dla nas?

Reklama

Przed spotkaniem z mistrzami Szwecji trener Orest Lenczyk mówił: - Za trzy tygodnie startuje liga, czyli jesteśmy w sytuacji, gdzie martwimy się o konfrontację ze Szwedami, ale musimy myśleć też o Pucharze i Superpucharze Polski, a jednocześnie nie możemy zapominać o ekstraklasie.

 

Tą wypowiedzią trener jak gdyby chciał zasugerować, że zespół może zagrać w środę słabiej, bo nie jest jeszcze w szczytowej formie. Ta ma przyjść za trzy tygodnie na pierwszy mecz w sezonie z Widzewem Łódź. Z tym samym Widzewem wrocławianie zagrają jeszcze w rundzie wiosennej. A później jeszcze w następnym sezonie i w kolejnym. Chyba, że któraś z drużyn pożegna się z ekstraklasa.

 

Chodzi o to, że pojedynków z Widzewami, Piastami i Lechami będą jeszcze dziesiątki. O Ligę Mistrzów natomiast Śląsk może ponownie zagrać za kilka, a nawet kilkanaście lat. Co w takim razie jest ważniejsze? Nie mówiąc już o tym, że ewentualny awans do elitarnej Ligi Mistrzów byłby potężnym zastrzykiem finansowym dla klubu. Dla nas sprawą priorytetową jest jednak dobry start w lidze.

To jednak nie wszystko. Po meczu Lenczyk stwierdził: - Już w sobotę gramy mecz Pucharu Polski z KS Polkowice, który wygrał z rezerwami Legii. W środę gramy obowiązkowy rewanż w Szwecji, a już za dwa i pół tygodnia zaczyna się nasza liga. A przecież tam nie grają same Helsingborgi i jakieś mecze zaczniemy wygrywać.

 

Wszyscy dziennikarze zgromadzeni na pomeczowej konferencji słowa szkoleniowca odebrali tak samo – Śląsk już w Szwecji nie powalczy. Wydaje się, że trener powinien być ostatnią osobą, która traci nadzieję. Sytuacja po spotkaniu we Wrocławiu jest rzeczywiście trudna, wręcz beznadziejna, ale można chociaż spróbować odwrócić losy dwumeczu. Do stracenia wrocławianie nic nie mają, ale mogą chociaż pokazać, że są zespołem z charakterem.

 

Poza tym takie podejście do rewanżu może tylko podsycić niechęć piłkarzy do szkoleniowca. Po spotkaniu we Wrocławiu niemal chórem mówili, że wynik jest tragiczny, ale chcą dalej walczyć. Chociażby dla kibiców. Jest jednak wielce prawdopodobne, że Lenczyk pośle do boju rezerwowych, aby oszczędzać siły na mecz o Superpuchar z Legią. Tak było rok temu w konfrontacji z Rapidem Bukareszt, kiedy Śląsk pierwszy mecz przegrał u siebie 1:3. Trzeba było być w Rumunii, aby zobaczyć wściekłość niektórych zawodników, kiedy dowiedzieli się jakim składem zagrają w rewanżu.

 

I tu możemy zastanowić się nad drugim pytaniem – co dalej ze Śląskiem. Że między trenerem a piłkarzami nie jest dobrze, to już wiedzą chyba wszyscy. Do tej pory obie strony z trudem, ale jakoś się dogadywały. Kiedy wrocławianie pożegnają się z europejskimi pucharami, już nie będzie wspólnego celu, do którego dążono. To może doprowadzić do sytuacji, że współpraca piłkarzy i szkoleniowca stanie się zupełnie niemożliwa. To czarny scenariusz, który może się nie spełnić. Ale nie jest wykluczone, że po dwóch wspaniałych sezonach, po wielkim boomie, nastąpi na Oporowskiej trzęsienie ziemi. A jak jest trzęsienie, to mogą być też ofiary.

 

I jest jeszcze jedna strona medalu. Pozostałe nasze zespoły grające w europejskich pucharach – Legia Warszawa, Lech Poznań i Ruch Chorzów - również przegrały. To pokazuje, gdzie jest miejsce naszej ligi w Europie. Cztery mecze, cztery porażki, jeden gol zdobyty, dziesięć straconych. Dramat. Być może Lenczyk wiedział, że nie dla nas są piłkarskie salony i słusznie zaczął myśleć o lidze. Czy nasi piłkarscy kibice skazani są naprawdę tylko na szarzyznę?

Oceń publikację: + 1 + 4 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.