Straż Miejska Wrocławia ma nowego komendanta. Aktywiści już przygotowali mu 12 zadań

Od sierpnia wrocławską strażą dowodzi Piotr Kościelny, który do tej pory był jednym w wicekomendantów. Dotychczasowy komendant Zbigniew Słysz po trzynastu latach pracy na stanowisku, z końcem lipca przeszedł na emeryturę.

– Był to długi i wymagający okres w trakcie którego Zbigniew Słysz musiał stawić czoła oczekiwaniom z wielu stron. Wykonywał powierzone mu zadania, modernizował jednostkę, dostosowując ją do aktualnych potrzeb wciąż rozwijającego się Wrocławia. W tak ogromnym mieście, nie bez powodu nazwanym „Miastem spotkań” było to bez wątpienia nie lada wyzwanie – ocenił swojego poprzednika Kościelny, który chwalił swojego poprzednika m.in. za uruchomienie Oddziału Ochrony Środowiska, Patrole Rowerowe, Animal Patrol czy wyposażanie formacji w samochody i specjalistyczny sprzęt, elektroniczny system monitoringu, drony oraz uruchomienie nowej siedziby Na Grobli oraz całodobowego posterunku w Rynku.

Aktywiści przygotowali listę 12 prac dla nowego komendanta

Dużo bardziej krytycznie pracę ustępującego komendanta oceniają aktywiści miejscy ze stowarzyszenia Akcja Miasto, którzy liczą, że wraz ze zmianą na stanowisku poprawi się efektywność pracy strażników. – Liczymy na heroiczne działania od pierwszego dnia pracy, bo jest sporo do poprawy – komentuje Andrzej Padniewski z Akcji Miasto.

Społecznicy przygotowali własną listę „12 prac Heraklesa dla nowego komendanta”. Na specjalnej stronie internetowej Akcja Miasto wyliczyła, że tylko w tym roku straż miejska mogłaby zarobić na mandatach ponad 20 mln zł więcej. Aktywiści chcą m.in. by strażnicy w jeszcze większym stopniu niż dotychczas, karali kierowców parkujących w niedozwolonych miejscach. W swoich punktach zwracają też uwagę m.i.n na zbyt małą liczbę partoli osiedlowych czy niskie zarobki i wakaty w formacji.

– Prezydent Sutryk obiecywał wzmocnienie Straży Miejskiej, ale póki co ograniczyło się to do nowej siedziby. Ponad dwa lata temu wypowiedział on wojnę nielegalnemu parkowaniu, bo zauważył, jak duży jest to problem na wrocławskich ulicach. Rozkazu jednak nie wykonał były komendant, czego najlepszym obrazem była jedna założona blokada przez cały sierpień zeszłego roku. To niebywałe! I właśnie takie rzeczy prowadzą potem do tego, że z tytułu parkowania Wrocław ma przychód o kilkadziesiąt mln zł (!) mniejszy niż Kraków, Poznań czy Szczecin – wylicza Padniewski.