Wiadomości

Zwierzęta dadzą radę, Magyarok is, a wrocławianie?

2022-04-08, Autor: Arkadiusz Franas

Dzieje się... W MPK rozpoczęła się czystka etniczna. Szef MSZ Wschowy i prezydent Wrocławia w jednej osobie nakrzyczał na Węgrów, ale po polsku. A rządząca formacja w mieście wprowadza nowatorskie podejście ekologiczne: beton zamiast zieleni. Niedługo polowania między blokami jak w Wałbrzychu?

Reklama

Ale po kolei. W ubiegłym tygodniu radni, głosami rządzącej Wrocławiem koalicji, odrzucili kolejne inicjatywy, pod którymi podpisało się kilka tysięcy mieszkańców. Tym razem w sprawie zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Lasu Mokrzańskiego. Chodzi dokładnie o łąki przylegające do tego lasu, które są między innymi korytarzem dla zwierząt, a sam las mekką ptaków. No i cennym terenem zielonym dla mieszkańców. Radni wolą jednak oddać je deweloperom. Dlaczego? Jak nie wiadomo o co chodzi, to… Ale podczas sesji rajcowie spokojnie obalali każdy argument ekologów i przyrodników. Wiedzą lepiej i już. A nie wiadomo czy naprawdę nie poszło o obrazę, bo jak wypomniał jeden z wiernych prezydenta, miała być merytoryczna dyskusja, a przed ratuszem wznoszono hasła pod adresem prezydenta, typu: "Jacek Betonowy Placek".

Sam prezydent oczywiście nie spotkał się z mieszkańcami, a hitem było tłumaczenie radnego Czesława Cyrula, z rodowodem politycznym sięgającym przewodniej partii czasów PRL, który wyznał, że zwierzęta sobie same poradzą, a poza tym jest ich za dużo. No właśnie. To filozofia nieobca wrocławskiemu ratuszowi. Wszak w Wałbrzychu, rządzonemu przez zaprzyjaźnionego z Jackiem Sutrykiem prezydenta Romana Szełemeja miasto kilka tygodni temu pozwoliło polować myśliwemu na dziki między blokami. Szok?! Dzieci niech wracają do domu ze szkoły piwnicami, zwierząt jest za dużo. Gdy się zrobił szum medialny na całą Polskę, to przeproszono i zmieniono taktykę na łagodniejszą. Nie wnikałem już, czy teraz wysyłają poleconym pisemne wezwania do dzików, czy opieka społeczna chodzi i namawia lochy do opuszczenia miasta, ale Wrocław ma skąd czerpać wzorce.

A że prezydent Jacek Sutryk nie wyszedł do mieszkańców, tak jak i nie wyszedł do lokatorów TBS, którzy protestowali przeciwko temu, że prezydent kosmicznie podniósł im czynsz? No a kiedy ma wyjść, jak zarobiony jest. Nie rozerwie się.

Pamiętają Państwo, jak kilka tygodni temu lubuskie media zastanawiały się, czy nie został szefem Ministerstwa Spraw Zagranicznych niewielkiej Wschowy? A to dlatego, że był głównym gościem debaty o pokoju w Europie zorganizowanej przez tamtejszego burmistrza. I teraz się realizuje.

W jednym z ostatnich porannych swoich wystąpień na Facebooku nakrzyczał na Węgrów, a potem opublikował „apel do władz i narodu węgierskiego”. Po długim i emocjonalnym wstępie opisującym sytuację na Ukrainie, dramatycznie zapytał: „Czy Węgrzy nie widzą, czy Węgrzy nie czują i nie płaczą?”. A potem przypomniał chwalebne wątki z historii tego narodu i znów podniósł odpowiednio ton: „Węgrzy muszą wybrać. Muszą twardo stanąć po stronie wolnych narodów Europy”. No i jest tam jeszcze kilka równie egzaltowanych apeli, by rząd węgierski stanął po właściwej stronie. Pierwszy odzew jaki słyszałem po tym apelu, to taki, czy sam prezydent Wrocławia stoi na pewno po tej właściwej ze stron. A teraz pewnie trzeba kilku słów wyjaśnienia, bo z listu to nie wynika.

Premier Viktor Orban faktycznie trochę odkleił się od rzeczywistości i choć namawia do zaprzestania agresji, to nie zrywa kontaktów z Rosją i Putinem. Nawet go stara się tłumaczyć. De facto przypomina całkiem niedawne zachowania Angeli Merkel, Donalda Tuska i dużej części Europy Zachodniej, która przymykała oko na łamanie praw człowieka w Rosji, agresję na Gruzję czy potem Krym. I przytulali się do Putina. Tylko na złość wszystkim Orban znów wygrał wybory. Niektórzy próbują tłumaczyć, że przekupił naród, ale inni znowu mówią, że „to wina Tuska”. Przez tygodnie w sondażach był remis, Tusk pojechał wesprzeć opozycję węgierską, Orban wygrał bezdyskusyjnie.

Zastanawia mnie jedno. Nasz prezydent to taki poliglota. Do Ukraińców przemawiał w ich języku, coś mówił po białorusku, a do Węgrów po polsku? Duże zaniedbanie. A jak by to inaczej brzmiało: „Elég az elkerülésből és a tétlenségből, követelem, hogy aktívan csatlakozzon az Oroszország elleni szankciókhoz, és tetteivel ítélje el ezt az agressziót”. To jest to ostanie dramatyczne zdanie z apelu: „Dość uników i bezczynności, żądam aktywnego przyłączenia się do sankcji przeciwko Rosji, do potępienia tej agresji także czynem”. Teraz zastanawia mnie jeszcze jedno. Czy jak Madziarowie nie posłuchają prezydenta Wrocławia, to czy będzie zwalniał ich z pracy?

Bo takie wskazówki wobec Rosjan wydał prezes MPK. - Dlatego dla naszego wspólnego bezpieczeństwa musimy ostrożnie podchodzić do zatrudniania obywateli krajów jawnie wrogich Polsce także w komunikacji miejskiej - tłumaczy Krzysztof Balawejder. Jak daleko pójdą te czystki etniczne i jak mają być realizowane, tego jeszcze nie wiemy. Bo na przykład częstym jest, że obywatel Ukrainy to może być rdzenny Rosjanin. I co wtedy? A na przykład kierowcy z mieszanych małżeństw? Czort wie, której krwi tam więcej. I pasażerom też bym nie ufał… Huk roboty przed prezesem.

No i widzą Państwo jakie problemy ma nasza władza. Wiemy, że zwierzęta sobie poradzą, Węgrzy też (Magyarok is). I wrocławianie muszą… Jak?

Orban, Sutryk, radni to wszystko efekt demokracji. Tego systemu, o który wszyscy walczą, a mało kto go szanuje. A w efekcie tego systemu dość często jest jak w starym węgierskim przysłowiu: „ha nincs ló, a szamár is jó”, co oznacza: „Gdy nie ma konia, dobry i osioł”. I niech nikt się nie obraża. Żeby nie było, że uderz w stół… W tym starym przysłowiu nie chodzi o stan umysłu, ale o zwierzę do jazdy wierzchem lub pociągowe. O jakość i styl.

Oceń publikację: + 1 + 24 - 1 - 13

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.