Wywiady

Jazztopad się przyjął i będzie rósł

O tym jak wciąż nie otwarte Narodowe Forum Muzyki wpływa na coraz większą skalę Jazztopadu, jak wygląda konkurencja między tym festiwalem i Jazzem nad Odrą oraz jak zmieniła się wrocławska scena jazzowa od czasów świetności sceny klubowej, czyli Czarnego Salonu i Rury rozmawiamy z Piotrem Turkiewiczem dyrektorem artystycznym Festiwalu Jazztopad
Redakcja: Zacznę od nurtującej mnie od lat kwestii. Skąd wziął się pomysł na organizację festiwalu jazzowego przez Filharmonię Wrocławską? Przecież Jazz to nie muzyka klasyczna.
Piotr Turkiewicz:
Już od lat 80 jazz sukcesywnie przechodził z klubów na sale światowych filharmonii. Dzisiaj jest już na stałe na nich obecny. Inna sprawa to fakt współistnienia dzisiejszego jazzu i muzyki klasycznej. Wielu muzyków jazzowych komponowało i komponuje również na składy smyczkowe. Twórcy Jazztopad mieli tą świadomość i pewnie było to jednym z głównych powodów zainicjowania festiwalu. Poza tym rozwój festiwalu był determinowany faktem powstawania sali koncertowej, Narodowym Forum Muzyki (NFM), która buduje się we Wrocławiu.

Chce Pan powiedzieć, że gdyby nie NFM to Festiwal by się nie rozwijał, albo zniknąłby z mapy wydarzeń we Wrocławiu?
Myślę, że nie. Pewnie jego skala byłaby inna. Chociaż w tej edycji odczepiliśmy się od sceny Filharmonii chociażby na rzecz Centrum Turystyki Biznesowej, gdzie obędzie się koncert Sony Rollinsa. Zresztą trudno mi o tym mówić, ponieważ od 4 lat kiedy przejąłem pałeczkę dyrektora artystycznego festiwalu było wiadomo, że NMF powstanie - więc to w dużej mierze zdeterminowało rozwój festiwalu. Wcześniej mieliśmy 4-5 koncertów w Filharmonii prezentujące bardzo klasyczne ujęcie jazzu. Kilka ostatnich edycji to wizyty absolutnych światowych gwiazd Wayne'a Shorter'a, Charles'a Lloyd'a, Kenny'ego Wheeler'a czy Gary Peacock'a - można zatem stwierdzić, że jest to prawdziwe święto muzyki dla każdego entuzjasty jazzu.

Czy budżet festiwalu rośnie zatem z roku na roku pozwalając zapraszać więcej gwiazd?
Wiele osób się zastanawia jak to możliwe żeby mieć takie gwiazdy. Sądzą, że pewnie dysponujemy ogromnymi pieniędzmi. Mogę śmiało powiedzieć, że od kiedy zajmuję się festiwalem budżet jest właściwie na tym samym poziomie. To co stanowi kluczową kwestią to marka festiwalu i nasze bardzo dobre relacje z muzykami, które pozwalają nam zapraszać ich na zdecydowanie lepszych warunkach również finansowych. Gary Peacock był we Wrocławiu rok temu kilka dni i wiem, że ma świetne wspominania. Pomogło to nam w zapewnieniu obecności na tegorocznej edycji Sony Rollinsa, który przyjeżdża do Europy tylko na kilka koncertów. Wybrał nasz festiwal, chociaż pewnie propozycji miał mnóstwo.

We Wrocławiu mamy również inny festiwal - Jazz nad Odrą. Rywalizujecie ze sobą?
Zdecydowanie nie rywalizujemy z Jazzem nad Odrą. To festiwal o wieloletniej tradycji, wysokiej randze, ale również innej formule. Podstawowych różnic można wymienić kilka - Jazztopad jest znacznie bardziej rozciągnięty w czasie, jest festiwalem z każdą edycją szytą na miarę, tzn. że nie przyjeżdżają do nas muzycy będący w trasie promocyjnej płyty. Artyści przyjeżdżając do nas grają bardzo oryginalny i wyjątkowy materiał, który można usłyszeń tylko u nas. Skupiamy się również na promocji marki festiwalu na świecie jesteśmy w prestiżowym gronie pięciu najważniejszych festiwali europejskich w ramach projektu Take Five Europe. To co jednak jest naszą dumą to fakt, że sami muzycy bardzo ciepło wypowiadają się o Jazztopadzie. Dzięki temu znacznie łatwiej jest nam zapraszać kolejne gwiazdy, bo jak wiadomo ten światek jest relatywnie mały i ludzie często spotykają się ze sobą przy okazji różnych imprez i wymieniają poglądy.
Bardzo mocno stawiamy na promocję młodych muzyków, co udaje się nam dzięki JazzPlaysEurope – międzynarodowej platformie dla młodych jazzmanów z Europy, dzięki której wymieniając się mogą koncertować w różnych europejskich krajach prezentując swój talent i możliwości. Wręcz kluczowe jest w mojej opinii przenikanie się światów, pokoleń, gatunków i rodzajów muzyki np. „Prezentowaliśmy” projekt o stylistyce barokowo-jazzowej. Ważną pochodną poprzedniego założenia jest fakt, że na festiwal zamawiamy u twórców autorskie projekty i kompozycje.

Zamawianie utworów specjalnie na Jazztopad musi być trudne i przede wszystkim wymagające posiadania bardzo sprecyzowanych oczekiwań?
Tak, zdecydowanie to skomplikowany i z reguły długi proces. Przede wszystkich staramy się rozmawiać bezpośrednio z artystami. Chcemy żeby muzycy przyjeżdżając tutaj prezentowali zupełnie nowy, autorski materiał zgodnie z naszymi oczekiwaniami i wizją festiwalu. Z reguły rozmowy zaczynają się już na 2 lata przed występem. Prezentujemy muzykom ideę festiwalu, rozmawiamy o dostępnych "zasobach" w postaci orkiestry, chóru, innych muzyków. Bardzo zależy nam żeby lokalni artyści z nami współpracujący też na tym zyskali i brali aktywny udział w festiwalu. W tym roku Uri Caine komponuje dla Lutosławski Quartet. Udało się to załatwić jedną osobistą rozmową odbytą w Nowym Jorku, mimo, że sam twórca nic o festiwalu wcześniej nie słyszał. Równie istotne jest to, że utwory te często zostają później wydane np. Piotr Damasiewicz i jego Hadrony, a nagranie z premiery „Kompozycji” Terje Rypdal’s „Waterfalls” z udziałem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Wrocławskiej ma być wydana przez ECM – co jest ewenementem na skalę polską.

Sądzi Pan, że publiczność wrocławska zauważa omawianą równicę Jazztopadu i docenia jakość Państwa starań?
Uważam, że publiczność Jazztopadu zdecydowanie jest świadoma i ukontentowana. W stosunku do edycji sprzed 4 lat wzrost ilości uczestników festiwalu to ok. 300 procent. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Wiemy, że wiele się dzieje we Wrocławiu na scenie muzycznej. My chcemy żeby Jazztopad był utożsamiany z wydarzeniami wyjątkowymi i unikalnymi, dostarczającym widzowi wrażeń jedynych w swoim rodzaju.

Czy nie sądzi Pan jednak, że wielu wrocławian również ze względu na wspomnianą ilość wydarzeń i ich ceny może ze względów finansowych ostatecznie zrezygnować z uczestnictwa w festiwalu?
Myślę, że to kwestia naturalnej selekcji i dokonywanych wyborów. Problem decyzji na co się wybrać nie dotyczy jak sądzę tylko wrocławian. W Nowym Jorku każdego dnia ma miejsce kilkadziesiąt wydarzeń na które chciałoby się iść jednocześnie. Dlatego też publikujemy program na ok 6 miesięcy przed festiwalem. Chcemy tym samym ułatwić uczestnikom festiwalu przygotowanie się, również finansowe i odpowiednie zaplanowanie udziału w Jazztopadzie.

Jak Pan ocenia wrocławską scenę jazzową. Czy Pana zdaniem zmieniła się od czasów świetności sceny klubowej - Czarny Salon, Klub Rura? Bardzo brakuje we Wrocławiu moim zdaniem jazzowego serca, które bije przez cały rok. Koncerty są i na przestrzeni roku jest ich całkiem sporo, natomiast dzieje się to trochę falami i są to z reguły duże wydarzenia np. w Hali Stulecia, w Hali Orbita. Brakuje sceny klubowej, na której mogliby pojawiać się zarówno młodzi muzycy na Jam Sessions. Właśnie dlatego mocno promujemy w ramach festiwalu młodych artystów, np. w zeszłym roku na występ Nikoli Kołodziejczyka przyszło 400 osób. Brakuje we Wrocławiu miejsca o dobrej randze, klimacie oraz renomie. W ramach NFM będzie jedna mała sala koncertowa połączona z barem w podziemiach, więc mocno liczę, że ta przestrzeń wypełni powstałą lukę.

A chodzi Pan gdzieś posłuchać jazzu do klubu?
Czasami chodzę do Puzzli jeśli jest akurat koncert, czasami do Loftu na jam session. Zdarza mi się wybrać do Firleja posłuchać trochę awangardy. Natomiast jak wspominałem nie bardzo mam gdzie, boleję nad tym.

Popuśćmy wodze wyobraźni - jeśli miałby Pan nieograniczony budżet festiwalowy, kogo by Pan zaprosił na festiwal?
Zawsze chciałem zaprosić Kenny'ego Wheeler'a, Wayne'a Shorter'a, Charles'a Lloyd'a i Wszyscy zagrali na Jazztopadzie. Tych marzeń muzycznych mam sporo i konsekwentnie je realizuję z edycji na edycję. Dzisiaj mamy już niemal dopięty program następnej edycji festiwalu gdzie pojawi się m.in. artyści z sceny tzw. "world music". Nie zdradzę jednak póki co żadnych konkretnych personaliów.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.