Wywiady

Jesteśmy wrocławskimi beatelsami

W tym kraju jak powiesz rock'n'roll to wszystkim się to kojarzy z zespołem IRA. Nic do niego nie mamy, ale chcemy pokazać, że rock'n'roll nie umarł. Że są młode, dobre kapele, które grają energetyczną muzykę. Taką, przy której aż sam chcesz tańczyć. Że w Polsce jest pokolenie muzyków, które potrafi mieć fanów nie chodząc utartymi ścieżkami -
mówią Dawid Zając (wokal i gitara) oraz Grzegorz Sawa-Borysławski (bas) z wrocławskiego zespołu Neony, który wygrał konkurs w Jarocinie.
Redakcja: Oprócz was dwóch Neony to także perkusista Tomasz Garbera oraz Kuba Zublewicz, który gra na gitarze. Dlaczego tak trudno się spotkać z wami wszystkimi jednocześnie?
Grzegorz Sawa-Borysławski: Bo wszyscy pracujemy normalnie na etatach i sami często mamy problem, żeby się spotkać.
Dawid Zając: Tylko dzięki dużemu uporowi udaje się nam to, że mamy trzy próby w tygodniu.

- A gdzie są teraz pozostali?
DZ: Farmaceuta jest w aptece, a ten co jest lujem ostatnim, ciągle tylko gdzieś jeździ, pije, gra z nami próby i myje się w publicznych toaletach. Tylko nie pytaj, który z nich, bo nie powiemy.

- Kto jest farmaceutą?
DZ: Kuba.

- To wiem, kto z was jest największym rock'n'drolowcem... Ale tak już poważniej. Czemu we Wrocławiu jest tylu utalentowanych muzyków a tylko jedna prawdziwa gwiazda?
GSB: Masz na myśli Janerkę?
DZ: Jest jeszcze przecież Hurt, Ocean...

- To dobre zespoły, ale nie gwiazdy. Powiedzcie mi, czy to dlatego, że we Wrocławiu ludzie mają inny "mental" i wolą grać swoje, zamiast się „sprzedać”, czy to raczej efekt tego, że karierę można robić tylko w Warszawie?
GSB: Coś w tym jest, że u nas lepiej sobie radzą koledzy od jazzu niż od rock'n'rolla...
DZ: Ale nie do końca jest tak, że trzeba mieszkać w Warszawie. Tak było na początku lat 90. Przebijały się tylko te kapele, które były stamtąd. Takie, które się pokazywały w telewizji publicznej, MTV, Vivie itd. Teraz jest już inaczej...
GSB: Publiczna nie gra wcale muzyki, a w tak zwanych stacjach muzycznych puszcza się muzę, żeby coś leciało między jackassami...
DZ: Wielkie wytwórnie jeszcze tego nie dostrzegły, ale dziś są kapele, które mają publiczność tylko dzięki internetowi. W sieci, na stronach takich jak last.fm, ludzie polecają sobie dobrą muzę. Bez wytwórni. Bez płyt. Bez telewizji. Takie kapele mają swoich fanów, bo dobrze grają.

- I tak się chcecie przebić? Chcecie być gwiazdą rewolucji internetowej w muzyce?
GSB: Chcielibyśmy po prostu być w stanie utrzymać się z tego, co robimy, lubimy i co potrafimy. Czyli z muzyki. A nie zasuwać 10 godzin w pracy, a potem tylko siłą woli być w stanie jeszcze trzymać gitarę na próbie...

- Zdajecie sobie sprawę z tego, co przy każdej okazji powtarza Karolina Korwin-Piotrowska, że w tym kraju muzyk nie jest się w stanie utrzymać z samego grania? Wiecie, że to prawda?
GSB: (potakujące kiwnięcie głową)
DZ: (cisza) Pytałeś czy chcemy być pierwszą kapelą internetowej rewolucji. Nie. Chcemy wydać płytę. Mamy ją już nagraną. Zresztą samo to nagrywanie, to zabawna opowieść. Ludzie na studio czekają rok. My wskoczyliśmy, bo ktoś wypadł. Mieliśmy kilka tygodni na przygotowanie materiału. Ostatnie teksty pisałem, kiedy chłopaki grali już muzykę...
GSB: Jednego kawałka uczyłem się już w studiu...
DZ: Inaczej się nie dało, bo dopiero co napisałem. I powiem, że wyszedł nam energetyczny materiał. Taki, przy którym będzie ci się chciało tańczyć.

- Wracając do tej internetowej rewolucji w muzyce...
DZ: W tym sensie, o który pytałeś, nie będziemy rewolucjonistami. Chcemy mieć publiczność, która będzie nas słuchała. Chcemy wydać płytę. Dlatego nie możemy teraz po prostu wrzucić całego tego materiału na stronę, bo nikt nam go nie wyda. A to jest świetna płyta.

- Wierzę. Skoro już zacząłem cytować, to zapytam przywołując „Testosteron”: rozumiem, że materiał może być zaje, ale nie ma eventu... Samą muzyką gwiazdy już nie powstają.
DZ: Co ty rozumiesz pod pojęciem gwiazda? Mamy siedzieć w jakimś dziwnym jury, tańczyć na lodzie czy coś? Pokazywać się na pudelkach?
GSB: Stary, miałem Ci mówić: jesteśmy na różowym portalu! Siostra mi linka podesłała! (śmiech).
DZ: Ale jaja (śmiech).
GSB: Wracając do pytania. To, co Ci ludzie robią, nie ma już nic wspólnego z muzyką.
DZ: My jesteśmy muzykami. Mamy świetną płytę. Hit za hitem (śmiech).
GSB: I odniesiemy sukces, bo nie jesteśmy z kapelą z jakiegoś castingu. Jesteśmy kumplami, przyjaciółmi. Wiele nas łączy oprócz muzyki.

- Chcesz mi powiedzieć, że jesteście wrocławskimi beatelsami?
GSB: Tak!
DZ: (śmiech)

- To Ty kim jesteś w tym składzie?
GSB: McCartney'em.
DZ: Zaraz. To jak ty jesteś, McCartney'em, to ja jestem Lennonem. I mam skończyć tak jak on?
GSB: (śmiech) Pewnie cię ktoś zastrzeli.

- Dobra Panowie. Na koniec poważniej. Po co Wam wydanie płyty, którą wszyscy ściągną z sieci?
DZ: Teraz się nie zarabia na płytach, tylko na koncertach. I szczerze mówiąc nie wierzę w to, że kogoś kto nie ma nawyku kupowania płyt przekonasz, żeby kupił akurat naszą.
W tym kraju jak powiesz rock'n'roll to wszystkim się to kojarzy z zespołem IRA...
GSB: Do którego nic nie mamy.
DZ: Dokładnie. Ale chcemy pokazać, że rock'n'roll nie umarł. Że są młode, dobre kapele, które grają energetyczną muzykę. Taką, przy której aż sam chcesz tańczyć. Że w Polsce jest pokolenie muzyków, które potrafi mieć fanów nie chodząc utartymi ścieżkami.

- I tego Wam życzę.

rozmawiał: Bartłomiej Knapik



Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~ 2010-07-22
    22:03:20

    0 0

    Bardzo dobrze, krótko, zwięźle i na temat :) Pozdrawiam Was Chłopaki i widzimy się na koncertach. Poznań czeka!

  • ~ 2010-07-22
    23:30:44

    0 0

    Do Beatelsów to dłuższa droga niż do nowej obwodnicy.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.