Wywiady

Nominacja na trenera reprezentacji to wyróżnienie dla mnie i dla Śląska

Marek Wleciałowski jeszcze kilka dni temu siedział na ławce trenerskiej Śląska Wrocław i pełnił rolę drugiego szkoleniowca mistrza Polski. Dzisiaj jest już drugim trenerem reprezentacji Polski. – Odczuwam ogromną radość i satysfakcję, że właśnie mnie spotkało to wyróżnienie – mówi Wleciałowski.

Długo się Pan zastanawiał, czy przyjąć pracę w kadrze?

Zostałem powołany do drużyny narodowej, bo ja to traktuję jako powołanie, a to sprawa ogromnej wagi dla mnie i chyba dla każdego Polaka. Jest to ważne wydarzenie dla mnie i dla Śląska Wrocław. Odczuwam radość i ogromną satysfakcję, że właśnie mnie spotkało to wyróżnienie. W takich sytuacjach się nie odmawia, a więc decyzja nie była aż tak trudna.

Była możliwość łączenia funkcji w Śląsku z pracą w kadrą narodową?

Podczas moich rozmów ze związkiem i trenerem reprezentacji nie było to poruszane. Taki temat nie istniał. Wynikało to przede wszystkim z ogromu pracy w kadrze. Połączenie obu funkcji jest niemożliwe.

Jak na Pana nominację zareagował trener Orest Lenczyk?

Przyjął to ze zrozumieniem, mając świadomość, że jest to sprawa najwyższej wagi. To wydaje się oczywiste, że takie powołanie może się spotkać tylko ze zrozumieniem.

Mówi się, że trener Waldemar Fornalik jest uczniem trenera Lenczyka. Podobnie zresztą jak Pan. Czyli chyba można się pokusić o stwierdzenie, że w sposobie prowadzenia kadry będzie gdzieś krążyć myśl trenera Lenczyka?

W wielu kwestiach utożsamiam się z tym, w jaki sposób na piłkę nożną patrzy Orest Lenczyk. Ale faktem jest, że już tak wiele lat razem współpracujemy, że moja rola się nieco zmieniła. Jakiś czas temu byłem jedynie uczniem trenera Lenczyka, a od pewnego czasu jestem współpracownikiem. Czas leci, ludzie się rozwijają. Oczywiście przeszłość ma wielkie znaczenie, ale przede wszystkim liczy się przyszłość.

Nie żal Panu zostawiać Śląsk?

Z pewnością jakiś niedosyt zostaje. A może bardziej nutka takiego zastanowienia – co dalej. Co jeszcze możemy osiągnąć i dokąd dojść z tą drużyną. I w takich kategoriach jest mi żal opuszczać Śląsk. Najbardziej jest mi chyba jednak żal reakcji tych wszystkich ludzi będących blisko klubu, ale tych trochę dalej od klubu. Po tych naszych zwycięstwach, sukcesach te reakcje były tak fantastyczne, spontaniczne, że to jest coś, co zawsze pozostanie w mej pamięci. To były piękne chwile, dla których warto było przyjść do Śląska.

Dla wielu osób podjęcie pracy w kadrze może się wydawać szaleństwem. To zabawa z miną, która prędzej, czy później eksploduje. W sytuacji, w jakiej jest nasz piłka nożna, może to być już za miesiąc po meczu z Czarnogórą w eliminacjach do mistrzostw świata.

Zdajemy sobie z trenerem Waldemarem Fornalikiem, że nie będzie to łatwa praca. Trudności będą. Ale to naturalne. Widzimy jednak szansę wyjścia z tego zwycięsko. Gdyby było inaczej, nie angażowalibyśmy się w to. Chcemy poprowadzić to przedsięwzięcie do przodu i wierzymy, że się to nam uda.

Dopiero, co Marek Wleciałowski został trenerem kadry i już piłkarz Śląska znalazł się w kadrze. Pewnie po znajomości – tak powiedzą złośliwcy.

Pewien trzon reprezentacji już jest. Trudno tu robić jakąś rewolucję. Nie ma zresztą takiej potrzeby. Jeżeli chodzi o jakieś zmiany, to trzeba dać trochę czasu temu zespołowi i sztabowi szkoleniowemu. I na pewno jakieś zmiany będą. Taką świeżą krwią w kadrze może być właśnie Waldek Sobota. Widząc go codziennie na treningu odbieram go w kategoriach – to jest piłkarz, który ma wszystko przed sobą. Jemu każdy kontakt ze światem zewnętrznym na poziomie reprezentacyjnym może tylko pomóc. Dzięki temu może stać się zawodnikiem bardziej dojrzałym, który może wziąć na barki ciężar odpowiedzialności za zespół.

Trudno będzie wejść do szatni, w której będą siedzieli piłkarze mający wielkie mniemanie o swoich umiejętnościach i patrzący na wszystkich z góry?

Wiem jaki jest podtekst tego pytania. Pierwszym naszym zadaniem będzie nawiązanie kontaktu z powołanymi piłkarzami. Musimy zdiagnozować sytuację panującą w kadrze. W tym momencie nie możemy odpowiedzieć na wiele pytań, bo nie wiemy, jak jest naprawdę. Wszelkie ruchy będą mogły zostać podjęte, kiedy zdobędziemy wzajemnie o sobie informacje. Bo zapewne zawodnicy też będą chcieli wiedzieć, czego się po nas można spodziewać.

Czym Pan dokładnie będzie się zajmował w kadrze?

Jesteśmy po wstępnych rozmowach, a te szczegółowe odbędą się w przyszłym tygodniu. Wtedy zapewne omówimy wiele spraw, w tym podział ról i pracy. Generalnie wszystko już zostało ustalone, ale szczegóły muszą być wypracowane w ciągu najbliższych dni.

To ostatnie pytanie – wrócą do kadry wyklęci, czyli na przykład Artur Boruc?

Na tę chwilę nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. To jest pytanie tak naprawdę do selekcjonera. Za mało czasu razem pracujemy, abym mógł na to pytanie odpowiedzieć.

A tak prywatnie, to dałby Pan im szansę?

Trzeba się otworzyć na każdego zawodnika. Trzeba zobaczyć wartość każdego zawodnika i odpowiedzieć sobie na pytanie, co dany piłkarz będzie mógł dać drużynie.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.