Wywiady

Po Euro na Stadionie Miejskim będziemy czuć się komfortowo

Można trenera pytać, ale nie można oczekiwać, że na prośbę kogoś z klubu coś zmieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Z prezesem piłkarskiego Śląska Wrocław - Piotrem Waśniewskim o najważniejszych sprawach w klubie rozmawia Mariusz Wiśniewski.

Jest źle, bardzo źle, a może spokojnie, nie panikujemy?

Nie panikujemy, aczkolwiek ostatnie wyniki są niepokojące i alarmujące. Alarmujące w tym sensie, że w porównaniu z rundą jesienną coś się zmieniło i teraz pojawiło się pytanie: jak temu zapobiec. Nie ma jednak paniki. W końcu ten sam trener i niemal ci sami zawodnicy jeszcze chwilę temu osiągali zupełnie inne wyniki. I teraz znowu coś się musi zmienić, aby wszystko wróciło na swoje tory. W tej chwili ta drużyna potrzebuje pozytywnego wyniku, który pozwoli mu się odbić i uwierzyć, że może być inaczej.

Były jakieś rozmowy w większej grupie, mam namyśli zarząd, trenerów, zawodników, aby zaradzić tej sytuacji?

Oczywiście, przecież nie możemy siedzieć z założonymi rękoma. Było spotkanie z kapitanem drużyny, było też spotkanie z trenerem. Jednak pozycja, jaką sobie wypracował trener w naszym klubie, powoduje, że tak naprawdę kwestia wyniku sportowego i sytuacji, jaka wytworzyła się w drużynie, jest sprawą, którą musi rozstrzygnąć trener. Tak musi się stać, bo to on ma bezpośredni wpływ na wszystkie istotne dla drużyny rzeczy. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z problemem mentalnym, wynikającym z dużej presji, albo zwątpienia w swoje umiejętności, czy z kwestią przygotowań, jest to rzecz absolutnie mieszcząca się w kompetencjach pierwszego trenera. Można trenera pytać , ale nie można oczekiwać, że na prośbę kogoś z klubu coś zmieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

To jak w takim wypadku jest z tym mistrzostwem. Śląsk dalej walczy o mistrzostwo Polski? A może powinien się po prostu koncentrować na kolejnych meczach, a co z tego wyjdzie, okaże się na koniec sezonu.

Nie można zapomnieć o walce o mistrzostwo, bo nie mamy jakiejś dużej straty do pierwszego miejsca. Sytuacja w lidze jest podobna jak w poprzednim sezonie - jest pięć, a może sześć drużyn walczących o mistrzostwo i europejskie puchary. My jesteśmy jedną z tych drużyn. Jeżeli się zajmuje drugie miejsce w tabeli, to nie można sobie powiedzieć, że nie myślimy o walce o mistrzostwo Polski.

Czy ewentualny brak awansu do europejskich pucharów może skomplikować sytuację finansową Śląska Wrocław?

Tak i nie. Zawsze brak sukcesu, który jest na wyciągnięcie ręki, na pewno nie jest powodem do zadowolenia. Ale na pewno nie doprowadzi to do sytuacji, w której mówilibyśmy o być albo nie być Śląska. Nie zapominajmy, że dal nas ogromnym sukcesem jest już sama walka o mistrzostwo Polski. Świetnie by smakowało to mistrzostwo, ale musimy pamiętać, że cały czas jesteśmy klubem na dorobku. Biorąc pod uwagę finanse, nie jesteśmy nawet w pierwszej trójce naszej ligi. Bardzo fajnie byłoby zdobyć mistrzostwo Polski, bardzo fajnie byłoby ponownie zagrać w europejskich pucharach, ale nie jest to niezbędny element potrzebny do dalszego funkcjonowania klubu i dopinania budżetu. Choć na pewno ogromnie pomogłoby nam to w dalszym rozwoju.

Jeżeli jesteśmy przy budżecie - to już pewne, że budżet będzie większy, bo większe pieniądze zdecydowało się wyłożyć miasto oraz Zygmunt Solorz, czyli właściciele Śląska?

Nie chcę wypowiadać się na ten temat, bo wkroczyłbym na teren dotyczący kwestii właścicielskich. Jako członek zarządu w ramach swoich kompetencji jestem administratorem tego klubu, a decyzje strategiczne - takie jak dokapitalizowanie naszej spółki - są podejmowane prze właścicieli Śląska. Jeżeli te informacje się potwierdzą, to rzeczywiście będzie można powiedzieć, że budżet klubu się powiększy. Ale pamiętajmy, że Śląsk Wrocław wciąż ma pewną inwestycję do rozliczenia. A więc nie wpadajmy w przesadny hurraoptymizm i euforię.

To może krótko o nowym stadionie. Czujecie się na Stadionie Miejskim jak w domu, czy cały czas jest to na etapie dopracowywania i dopinania.

Nadal jest to dopinanie pewnych spraw. Stadion wciąż jest placem budowy i trzeba o tym pamiętać. Prace na obiekcie są podporządkowane pod terminarz UEFA i nie do końca ułatwia nam to funkcjonowanie w tym miejscu. Na przykład często nie działa system sprzedaży biletów ze względu na wykonywane na stadionie prace. Tak musi się jednak dziać, skoro jest to jeszcze budowa, ale na pewno sprawia to pewne komplikacje nie tylko nam, ale przede wszystkim kibicom. Na szczęście z meczu na mecz i z tygodnia na tydzień jest coraz lepiej. Zakładam, że po Euro i wykonaniu pewnych prac kosmetycznych, wszyscy będziemy się już bardzo komfortowo czuli na Stadionie Miejskim.

Czy można już teraz powiedzieć, że przeprowadzka na nowy stadion się klubowi opłaciła?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona. Przenosiny na nowy stadion bardzo pozytywnie wpłynęły na frekwencję. Praktycznie na każdym z meczów, który został tam rozegrany, frekwencja jest trzy, cztery razy większa niż w przypadku odpowiednich przeciwników na Oporowskiej. Musimy bowiem pamiętać, że stadion na Oporowskiej nie był na każdym meczu zapełniony. W tej chwili na drużyny, gdzie na Oporowską przychodziło po pięć tysięcy kibiców, przychodzi piętnaście czy siedemnaście tysięcy fanów, co pokazuje krotność wzrostu frekwencji. Z punktu finansowego jest to jednak bardziej złożone. Należy pamiętać, że Stadion Miejski jest bardziej kosztowny w utrzymaniu pod względem bezpieczeństwa czy organizacji. Zupełnie inaczej ochrania się Oporowską i zupełnie inaczej Stadion Miejski. Inną kwestią jest też to, że pojawienie się nowego stadionu nie zwolniło Śląska z kosztów utrzymania Oporowskiej. Można więc powiedzieć, że mamy teraz dwa obiekty, które w jakiś tam sposób utrzymujemy. Ale zdecydowanie nasza przeprowadzka wychodzi nam na korzyść. Dla nas teraz najważniejsze jest, aby popularność Śląska Wrocław wzrastała. To, co się działo do tej pory, sprzyjało temu. I mam nadzieję, że teraz będzie dalej tak samo. Jeżeli nawet nie zdobędziemy mistrzostwa, to zagramy w europejskich pucharach, co będzie kolejnym krokiem w promocji klubu.

To wróćmy do drużyny - na jakim etapie są rozmowy w sprawie nowych kontraktów z częścią zawodników?

To jest pytanie, które trzeba kierować do mnie jako prezesa klubu, ale najpierw trzeba jednak zapytać menedżera drużyny, czyli trenera Oresta Lenczyka. On decyduje, czy z danym zawodnikiem rozmawiać, czy nie, czy wiąże z nim przyszłość, czy też nie. Bez tej wiedzy moje działanie jest nieuzasadnione i nie ma większego sensu. Nie chcę i nie mogę kogokolwiek do czegoś przymuszać.

W takim razie ostatnie pytanie: czy za tydzień, dwa może już inny menedżer drużyny decydować o losach zawodników?

W tym momencie nie ma takiej obawy i potrzeby. Nawet jeżeli kiedyś taka potrzeba nastąpi, to wcześniej musiałoby się wydarzyć wiele negatywnych rzeczy. Dla nas tak naprawdę wyniki trenera Lenczyka są zadowalające. Jesteśmy wicemistrzem Polski, jesteśmy wiceliderem ekstraklasy i ciągle gramy o Puchar Polski. Jest jakiś alarm wynikający ze słabszych wyników, ale to nie są rzeczy powodujące, że powinniśmy wykonywać jakieś nerwowe ruchy. Natomiast należy pamiętać, że to jest sport. W życiu można zaplanować naprawdę wiele kwestii, ale wyniku sportowego się nie da. Najbliższe tygodnie wiele nam wyjaśnią. Ja jednak wierzę, że wrócimy na właściwe tory i na pierwsze miejsce w lidze.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.