Wywiady

Twierdza Wrocław jedzie na wojnę

– Czuję się, jakbym na wojnę jechał! To jest adrenalina. Zajmujemy się odtwarzaniem armii od 1945 roku w górę. Ja i moi chłopcy uwielbiamy klimat obozu, wieczorne ogniska. Od kwietnia do września jestem zajęty, co tydzień, co dwa mam jakieś wyjazdy. A wojsko daje duże wsparcie w postaci sprzętu, np. samochodów pancernych, które na własną rękę odtwarzamy, konserwujemy, a później użytkujemy – opowiada Zbigniew Łukaszczuk, prezes stowarzyszenia Twierdza Wrocław, które w sobotę i niedzielę organizuje we Wrocławiu militarne święto.

– Skąd u pana militarna pasja?

 

Zbigniew Łukaszczuk, prezes Stowarzyszenia Miłośników Pojazdów Militarnych i Historii Twierdza Wrocław: – Z tradycji, cała moja rodzina to byli wojskowi, żyłem w tym od najmłodszych lat i zamiłowanie zostało. Kolekcjonuję broń, kiedy odchodziłem z wojska udało mi się odkupić wiele sztuk. W latach 90. pasjonaci zaczęli tworzyć różne grupy, z kolegami jeździliśmy na zloty, w końcu kupiliśmy sobie wojskowe samochody. Z roku na rok to się nakręcało.

 

Około 2000 roku była już masa takich grup i również Twierdza Wrocław zaczęła swoją nieformalną działalność. Przez cztery lata tak się rozrosła, że trzeba było ją zarejestrować, inaczej nie moglibyśmy rozmawiać z gminą czy z wojskiem. A wojsko daje duże wsparcie w postaci sprzętu, np. samochodów pancernych, które na własną rękę odtwarzamy, konserwujemy, a później użytkujemy.

 

– Jak się pan czuje, gdy zakłada mundur?

 

–  Czuję się, jakbym na wojnę jechał! To jest adrenalina. Zajmujemy się odtwarzaniem armii od 1945 roku w górę. Ja i moi chłopcy uwielbiamy klimat obozu, wieczorne ogniska. Od kwietnia do września jestem zajęty, co tydzień, co dwa mam jakieś wyjazdy.

 

– W jakich rekonstrukcjach brał pan udział?

 

– Zajmujemy się raczej pokazami. Pod koniec maja zorganizowaliśmy V Operację Zachód na poligonie pod Wrocławiem. Ściągnęliśmy tam samoloty z Czech i urządziliśmy bitwę powietrzną, która trwała pół godziny. Trzy samoloty latały kilkanaście metrów nad ziemią, było dużo dymu i huku. Na tej imprezie znalazło się też kilka rosomaków, działa samobieżne, 400 żołnierzy zawodowych z różnych jednostek. Operacja naprawdę na dużą skalę. W przyszłym roku coś takiego uda nam się powtórzy we współpracy z Magnolią.

 

– Jak reagują ludzie?

 

– Takie bitwy czy rekonstrukcje robią na nich duże wrażenie. Poza tym, odwiedzający często podchodzą, pokazują rodzinie: o, taki mundur miałem, a dzieci robią takie okrągłe oczy. Wojsko ciągle darzone jest szacunkiem. Takie imprezy są potrzebne.

 

– Co zobaczymy podczas militarnego święta w weekend?

 

– Podstawimy kilkanaście samochodów, będzie można zobaczyć taką samą komandorkę, jaką jeździł słynny generał Patton, różne wozy pancerne. Przygotowaliśmy sporo konkursów i zabaw dla dzieci, turniej wytrzymałościowy. Zakładam, że najbardziej widowiskowa okaże się kolekcja broni, która zawsze na pokazach jest oblegana przez tłum. Sam ze swoich zbiorów przywiozę do Magnolii około 20 sztuk. Nie zabraknie zawodów z rozbierania i składania broni na czas. Co ważne eksponaty będzie można wziąć do ręki, obejrzeć, zrobić sobie zdjęcie.

 

– Ile osób z Twierdzy Wrocław zobaczymy w weekend?

 

– W sumie jest nas w stowarzyszeniu 45 osób, myślę, że do Magnolii przyjedzie 20-30 żołnierzy. To też osoby spoza Wrocławia, a niektórzy wyjechali na wakacje. Inna rzecz to pogoda, z nią nie ma żartów. We Wrocławiu upał nie odpuszcza, a my będziemy tam przez cały dzień i musimy wytrzymać w naszych mundurach. Ale damy radę - wojna to wojna.

 

"Manewry w Magnolii" potrwają od 10 do 11 sierpnia. Organizatorzy zapraszają od godz. 11 do 19 na teren przed centrum handlowym Magnolia Park. Wstęp wolny.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.