Wywiady

W tej kampanii nie ma ani Obamy, ani nawet Palikota

O tym, dlaczego we Wrocławiu kampania w internecie jest nudna, nie pojawił się nie tylko wrocławski Obama, ale nawet Palikot czy Kononowicz rozmawiamy z ekspertem od internetowego PR, Szymonem Sikorskim z agencji Publicon. 
Redakcja: Oceniając kampanię wyborczą w internecie czy we Wrocławiu widziałeś kogoś, kto zasługuje na tytuł polskiego Obamy?
Szymon Sikorski: Będzie krótko: nie, nie widziałem nawet Palikota, ani nawet Kononowicza ...

- Jest tak aż tak źle?
- Nie wiem, czy to źle czy dobrze: we Wrocławiu po prostu nie ma kampanii prezydenckiej. Jest jeden kandydat i wszyscy się z tym pogodzili.

- Ale ten jeden kandydat w internecie jest widoczny...
- Gdzie ?

- Są fanpage na Facebooku na przykład, widziałem nawet jak sam kandydat, albo jego sztabowcy, rozmawiają z wyborcami...
- Fiu, fiu! I co te grupy wnoszą do mojego życia? Że już nie wspomnę, że powstały pod koniec września, a żebym w coś uwierzył czy wszedł w relacje (dialog), czasem trzeba trochę więcej czasu...
Nic z tych grup jako Wrocławianin nie mam, po prostu kolejne słupy wyborcze, tyle że online.

- Czyli we Wrocławiu nie ma żadnej kampanii w internecie?
- Jest kampania, a właściwie jej namiastka, bo kampania - jak nazwa wskazuje - kojarzy się z konfliktem, ze starciem kilku światopoglądów. Tu kampanii nie ma. Jest Dutkiewicz i kilku antydutkiewiczów.
W brandingu (czyli nauce o marce – przypis bk.) to wymarzona sytuacja, gdy oponenci ustawiają się wobec Ciebie, bo z automatu jesteś zwycięzcą.
Jakby Twoi koledzy po fachu powiedzieli, że nie będą Knapikami, to byłbyś od razu number one. Więc sztab obecnie sprawującego władzę prezydenta po prostu musi tego nie zepsuć. Co na razie mu się udaje świetnie.

- Zadam inne pytanie w takim razie. co trzeba by było zrobić, żeby przekonać do siebie internautów i namówić ich do głosowania na mnie (gdybym był kandydatem).
- Internauci to bardzo specyficzna grupa, co pokazuje niezły wynik Korwina Mikke w wyborach prezydenckich, który dość dużo swoich wyborców rekrutował wśród internautów. I gdyby nie to, że „trzeba było” głosować na któregoś z „tych dwóch”, to miałbym pewnie wynik około 5 proc. To taki sam cassus jak Ron Paul w USA.

- A jak oni to robią ?
- Po prostu w obrębie dość mocno spłyconej mądrości ogólnej, wybijają się sądy skrajne. Druga metoda, to metoda na "modę". Nawet boję się myśleć, co by było, gdyby kandydowała Pani Krzywonos...
Dziś tak naprawdę Kononowicz - może nie o prezydenturę w mieście - ale radę mógłby spokojnie zdobyć, bo w poprzednich wyborach FB nie było. Warto też rozważyć to, co robią niektórzy młodzi politycy - komunikują i budują relacje cały czas, nie tylko w przededniu wyborów.

- Czy Twoim zdaniem ktoś w ogóle miał szansę wygrać z Dutkiewiczem? i jeśli tak, to co musiałby zrobić i od kiedy?
Z dzisiejszej perspektywy trudno powiedzieć. Gdyby został wystawiony jakiś silny kandydat powiedzmy rok temu i konsekwentnie pracował – komunikował i budował relację - myślę, że mógłby nawiązać walkę. Ale rok pracy - nazwijmy ją "inwestycyjnej" - naszych polityków troszkę przerasta, bo oczekują rezultatów kampanii powiedzmy w 2,3 tygodnie.

- Rafał Dutkiewicz, mimo że ma wszystkie cechy przywódcy i męża stanu, prezydentem bez wad nie jest. Negatywne komentarze płynące z Rady Miasta, kierowane były na oślep, głównie w ferworze walki politycznej.
- Polityka we Wrocławiu kręci się wokół ratusza. Nie ma struktur, a społeczni działacze o dziwo się w wybory nie włączają.
Na przykład w moim rejonie, to jest na Psim Polu wiszą mi pod domem plakaty osób, których zupełnie nie znam. Społecznicy lokalni jednak są, tyle że albo głęboko na listach, albo w ogóle nie wchodzą w wybory.
Lokalnie będę głosował na teraźniejszego radnego - nomen omen startującego z listy Dutkiewicza - który po prostu wspierał lokalne inicjatywy - ot choćby klub sportowy, któremu kibicuję. Prezydentem we Wrocławiu mogłaby zostać silna persona z PO, ale tylko pod warunkiem, że silnego kandydata wystawiłby też PIS. W przypadku obu mówię o sile oddziaływania medialnego.

- Od naszych polityków wciąż słyszę coś takiego: większość wyborców i tak jest niezdecydowana, więc kluczowe są dwa ostatnie tygodnie kampanii. I widać, że u nas wszyscy tak myślą: na co dowodem może być, że dopiero teraz pojawiły się plakaty i ulotki.
- Bo tak jest! Jednak ta strategia się sprawdza, kiedy sytuacja jest na ostrzu noża – dwaj kandydaci mają poparcie na poziomie jeden 30 a drugi 40 proc. A nie gdy rozkład sił wynosi 80 do 20. Innymi słowy to działa w polityce ogólnopolskiej, ale nie lokalnej we Wrocławiu. Nie w naszych realiach, kiedy jest taka przewaga.

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~ 2010-11-14
    08:06:19

    0 0

    Lubie tego kolesia, do rzeczy mowi. Fajny wywiad. Niestety Dutkiewicz ma wszelkie szanse wygrac, ale trzeba probowac glosowac na innych

  • ~ 2010-11-19
    15:45:58

    0 0

    No ale co wnosi ten wywiad?
    Jakoś Publicon też nie złapał żadnego klienta z obszaru marketingu politycznego, którym można byłoby sie pochwalić. Oczekiwać od polityków, że będą mieli ciekawe pomysły, to chyba jednak przesada. Ja tego oczekują od agencji, które same powinny coś konkretnego proponować, a nie pierdoły w stylu 'budowanie komunikacji"

    Słabiutki wywiad...

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.