Wywiady

Wrocław to kopalnia tanecznych talentów

Tańczy, tworzy choreografie teatralne, uprawia jeździectwo. Nie boi się ciężkiej pracy, co przyniosło mu zwycięstwo w pierwszej edycji znanego programu telewizyjnego - You Can Dance. Raz w roku przyjeżdża do Wrocławia i szuka tanecznych talentów w ramach Bitwy na Taniec, która odbywa się w Magnolia Park. O otwartości stolicy Dolnego Śląska i o przepisie na sukces rozmawiamy z Maćkiem Florkiem, czyli popularnym „Glebą”, który urodził się w naszym mieście.

– Kiedyś to Pan był oceniany w konkursie tanecznym. Teraz role się odwróciły. Jak się Pan czuje w roli autorytetu?

 

– Maciej Florek, tancerz, choreograf teatralny, juror Bitwy na Taniec, która odbędzie się w Magnolia Park 5 i 6 marca oraz sędzia w You Can Dance: Tancerze są nieustannie obserwowani. Na początku ocenia nas trener, później widz w teatrze. Zamienianie się rolami przychodzi mi bardzo naturalnie. Już od dłuższego czasu pracuję jako choreograf i muszę dawać jasne przekazy – oceniać pracę i dawać wyraźny komunikat co zmienić. Identycznie jest w konkursach tanecznych – Bitwie na Taniec i You Can Dance. Jury ocenia stronę techniczną, emocjonalną, doświadczenia, pomysł na kreację tanecznego show. Taka ocena zaraz po występie jest również ważną informacją dla widowni, która może zweryfikować ocenę w stosunku do tego, co się przed chwilą wydarzyło na parkiecie.

 

– Jakim jest pan sędzią? Dominują opinie – surowy, ale sprawiedliwy.

 

– Zawsze mówię, że jestem wymagający. Można to łatwo wytłumaczyć - tancerze są ambitnymi osobami, które szukają rozwoju i motywacji, dlatego zależy im na rzetelnej ocenie. Staram się zwracać uwagę na błędy, wskazywać co można dopracować. Wtedy trud i wysiłek nie idą na marne. Gdyby nasze jury tylko się uśmiechało i za każdym razem mówiło, że jest super, tancerze nie robiliby postępów.

 

– Jest Pan od początku zaangażowany we wrocławski konkurs taneczny Bitwa na Taniec. W tym roku zorganizowana zostanie szósta edycja. Wrocław jest „kopalnią” tanecznych talentów?

 

– We Wrocławiu jest bardzo wielu utalentowanych tancerzy, ale bardzo mnie cieszy, że to wydarzenie nie tylko wrocławskie, ale objęło całą Polskę, a nawet przyciąga uczestników zza granicy. To bardzo zaangażowana społeczność. Niejednokrotnie wsiadają do pociągu i jadą 12 godzin, po to by wystąpić przed naszym jury.

 

– To, że centrum wydarzeń jest Wrocław pewnie szczególnie Pana cieszy - w końcu to rodzinne miasto.

 

– Nie dziwi mnie to. Wrocław jest miastem otwartym. Mogą tutaj tańczyć profesjonaliści i amatorzy. Zobaczenie dziecka, które występuje z rodzicami, to źródło radości i wzruszeń nie tylko dla jury, ale również dla tych małych tancerzy. Ich rodzice niejednokrotnie poświęcili sporo czasu na przygotowania. Zaskakują również profesjonaliści. W zeszłym roku zorganizowaliśmy „bitwę w kostiumach”. Widok tańczących wojowników ninja, kurczaków i innych stworów był niecodziennym przeżyciem.

 

– Co wygrana takiego konkursu może zmienić w życiu zwycięzcy?

 

Zwycięzcy przeznaczają wygrane pieniądze na rozwijanie umiejętności i realizacje swoich pomysłów. Była grupa, która przeznaczyła nagrodę na wyjazd na zawody do kraju azjatyckiego. Inni kupują sprzęt do realizacji spektakli. To również edukacja taneczna. Zazwyczaj konkursy ograniczają się do wystawienia oceny, na przykład w skali 1-5. My idziemy o krok dalej - mówimy co nam się podobało, a co trzeba poprawić. To dla tancerzy bardzo konkretna lekcja. Każdy z jurorów ma ogromne doświadczenia. Możliwość podzielenia się nimi, jest jedną z cenniejszych rzeczy, które uczestnicy dostają na tym konkursie.

 

– Jak wykorzystać szansę, którą daje zwycięstwo?

 

– Za każdym razem trzeba stawiać sobie cele. Pracuję w teatrze, dla mnie każdym kolejnym celem jest premiera teatralna. Dla młodych ludzi to może być teledysk, stworzenie zespołu, występ na prestiżowej scenie. Nie można spoczywać na laurach, nie można powiedzieć sobie, że to jest koniec. To dopiero początek, dzięki któremu mogą osiągnąć kolejne niesamowite rzeczy.

 

– Jaka jest recepta na sukces? Ciężka praca, mimo że nie zawsze jest łatwo?

 

– Często powtarzam, że wygrana to dawanie z siebie wszystkiego, robienie czegoś na 100%. Wtedy wchodzimy na swego rodzaju górę. Widzimy inne możliwości, inne góry, na które można się wspiąć. Gdy dochodzimy do połowy szczytu i odpuszczamy, a i tak wygrywamy, nie jest to satysfakcjonujące, jak dla osoby, która zaangażowała się na 100%. Zauważam, że nasi tancerze coraz częściej przychodzą i dają z siebie wszystko.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.