Dwaj skompromitowani radni zasilą KO?

A wszystko to za sprawą dzisiejszej decyzji radnego Mirosława Lubińskiego. Ten wałbrzyski polityk postanowił związać się ze Stowarzyszenie Lewicy Demokratycznej i doszedł do wniosku, że tylko z tym gremium chce być formalnie związany. Dlatego opuścił trzyosobowy sejmikowy klub Dolnośląska Koalicja Samorządowa. Automatycznie klub przestaje istnieć. Lubiński będzie działał jako radny niezależny.

- Każdy ma prawo do wyboru drogi politycznej. Z szacunkiem odnoszę się do decyzji pana Lubińskiego. Myślę, że ta zmiana stała się wynikiem dyskusji, jaka się odbyła co do kierunku naszych dalszych działań i politycznego usytuowania. W moim przypadku ono jest wykrystalizowane, podobnie jak w przypadku kolegi Patryka Wilda – przekazał „Gazecie Wrocławskiej” Dariusz Stasiak.

W którym kierunku prowadzi to „wykrystalizowanie”? Nieoficjalnie mówi się, że mają związać się z Koalicją Obywatelską, która jako klub też może zmieni nazwę. Warto dodać, że obaj radni kiedyś byli związani z Platformą Obywatelską. Gdy pytamy o ten transfer szef dolnośląskiej PO, posła Michała Jarosa, ten mówi krótko: „Nic mi na ten temat nie wiadomo”.

Inni politycy PO są bardziej rozmowni i uważają, że związanie się z tymi radnymi, to może być obciążenia dla tej partii. Patryk Wild wielu bowiem kojarzy się z głośną islamofobiczną wypowiedzią na antenie Radia Wrocław: „Nie chcą się asymilować. Nie mają nic wspólnego z wartościami wyznawanymi przez naszą cywilizację. Wszyscy, którzy wysadzili się w środkach komunikacji zbiorowej w ostatnich latach to byli muzułmanie”. A to pogląd bardzo daleki od ideologii wyznawanej wśród wyborców PO. Nie przeszkadzało to jednak prezydentowi Jackowi Sutrykowi nakazać przyjąć tego polityka do pracy we wrocławskim MPK. Co ciekawe, w firmie tej Wild już kiedyś pracował. Było to za czasów, gdy związał się z ruchem Rafała Dutkiewicza. Drogi polityczne panom się rozeszły, a Wilda trudno było zwolnić. A pracując tam prowadził na przykład kampanię wyborczą, gdy startował w wyborach na prezydenta Wałbrzycha. Wreszcie Wilda, po wielu wysiłkach formalnych, pożegnano w 2016 roku. Teraz niektórzy się śmieją, że radny Wild przyszedł naprawić w MPK, to czego jako członek zarządu MPK nie potrafił zrobić.

Przypomnijmy, a to może mieć związek z przetasowaniem w sejmiku, że Jacek Sutryk nie zwolnił z zarządu skompromitowanego TBS Wrocław szefa sejmikowego klubu KO Marka Łapińskiego. Został, choć do dymisji podali się pozostali dwaj pozostali członkowie miejskiej spółki. A przecież to o Marku Łapińskim przy aferze TBS mówiło się najwięcej.

Natomiast o Dariuszu Stasiaku zrobiło się głośne dwa lata temu, gdy okazało się, że podczas wizyty delegacji samorządowców w Wietnamie połakomił się na hotelowe klapki wartości… 25 złotych. Zwłaszcza, że mówimy o polityku, o którym cała Polska usłyszała także, gdy ujawnił swoje urzędnicze zarobki. Okazało się, że inkasuje w rok pół miliona złotych, z czego ponad 300 tysięcy z gminnej kasy w Ścianawie. Zarabia zatem więcej niż burmistrz tej miejscowości, a nawet premier czy prezydent. Kokosy zarabiał już wcześniej, gdy był związany z gminą Krośnice. Między innymi za jego namową przeprowadzono tam kilka inwestycji, które doprowadziły tę gminę do wielkiego zadłużenia.

- I my z takimi ludźmi mamy potem iść do wyborów? - pytają w PO.

A co na to Bezpartyjni Samorządowcy, z którymi jeszcze kilkanaście miesięcy temu związani byli obaj radni, ale postanowili wystąpić przeciw swoim kolegom.

- To dobra wiadomość dla Dolnego Śląska i Dolnoślązaków. Ci dwaj panowie, którzy teraz zostali sami, powinni na trwałe wypaść z politycznego obiegu, bo tylko swoją działalnością szkodzą regionowi – skomentował dla wspomnianej „Gazety Wrocławskiej” członek zarządu województwa Tymoteusz Myrda z Bezpartyjnych Samorządowców.