Wiadomości

Franas: Nie USE, to będzie Związek Radziecki. Jak we Wrocławiu

2021-12-10, Autor: Arkadiusz Franas

Obecnie najmodniejszą inwektywą polityczną jest określenie „proputinowski”. Dla prawicy taki jest Donald Tusk i jego drużyna, który to ściskał się nieraz z watażką kremlowskim, wspiera niemieckich polityków zaangażowanych w gazową wersję „paktu Ribbentrop-Mołotow”, czyli Nord  Stream2 oraz ciepło o nim wypowiada się Alaksandr Ryhorawicz Łukaszenka. Opozycja natomiast tę łatkę próbuje przypiąć PiS wskazując jej koneksje z politykami, którzy podobno są prorosyjscy i często wpadali na herbatkę do Władimira Władimirowicza.

Reklama

Przedstawiciele której strony de facto częściej, nie liczyłem, bo to nie ma sensu i tak naprawdę raczej jest niepoliczalne. I obie strony konfliktu konsekwentnie dodają, że jak „proputinowski”, to znaczy, że razem z prezydentem Rosji, ci drudzy, chcą rozwalić Unię. I tu powoli dochodzimy do istoty sporu. Od miesięcy opozycja histerycznie straszyła, że rząd dąży do Polexitu. Rząd stanowczo zaprzeczył. Teraz, nie upieram się, że przy okazji powołania nowego rządu w Niemczech, dyskusję sprowadzono do sporu o kształt Unii. Czy, jak chce część/większość opozycji, ma być jedno państwo federalne z rządem centralnym, składające się z częściowo autonomicznych państw związkowych, czy też nadal unia suwerennych państw? Przecież to będzie taka Ameryka, takie nasze europejskie USA – rozmarzają się zwolennicy pierwszej teorii. A ja trochę obawiam się bardziej, daj Boże w wersji light, Związku Radzieckiego.

Bo Stany Zjednoczone powstawały przez ponad 200 lat, a faktycznie to prawie 400, ponieważ dwa ostatnie stany dołączyły dopiero w 1959 roku. A Związek Radziecki był gotowy w 5 lat. W przypadku USA walczono, dyskutowano, dochodzono do kompromisów, milion razy zadawano pytanie: dlaczego? W ZSRR nikt nikogo o nic nie pytał. Jeden światopogląd, jeden język i wszyscy musieli być równi i szczęśliwi, bo inaczej… Wielu z nas pamięta co, reszta może poczytać w podręcznikach historii. Jak będą wyglądały te Stany Zjednoczone Europy (USE)? Trudno powiedzieć, ale przesłanki jakieś są. Przykład z ostatnich dni. „Nie używajmy stwierdzeń panie i panowie, Boże Narodzenie czy imię nadane na chrzcie, jak i unikajmy słów Mariaobywatel - doradza wewnętrzny przewodnik ​Komisji Europejskiej dotyczący "komunikacji inkluzywnej". Na szczęście, na razie jest w fazie projektu. Zdaniem jego autorki, komisarz ds. równości Heleny Dalli, pomoże on "nikogo nie urazić". A jak przekonują nas niektóre wydarzenia z ostatnich miesięcy, Komisja Europejska dość szybko od doradzania przechodzi do egzekwowania w myśl leninowsko-stalinowskiej zasady „kto nie idzie z nami, maszeruje przeciw nam”.

To tylko taka próbka, ale moim zdaniem dość znamienna, która pokazuje jak to może wyglądać.  Muszę to wyraźnie dodać: jak ktoś się nie zgadza z panią komisarz, to wcale nie jest przeciwko UE. Na świecie jest po prostu jeszcze trochę realistów, którzy wiedzą, że nie da się „nikogo nie urazić”. Straty jedynie można minimalizować. A „komunikacja inkluzywna” pewnie byłaby możliwa jedynie na wyspie Utopia przedstawionej w  XVI-wiecznym eseju Tomasza Morusa o tytule tożsamym z nazwą wspomnianego lądu. Choć nawet ten angielski myśliciel nie był tak niepoprawnym optymistą.

Zresztą po co daleko szukać, próbkę sowietyzacji rządów pod płaszczykiem walki o wolność, równość czy też braterstwo mamy w naszym Wrocławiu. Prezydent ostatnio powołał dwóch nowych doradców i pełnomocnika. Jest to już dość solidne grono. Do tego dochodzi kilkanaście rad społecznych, w których zasiada zacne grono działaczy przeróżnych specjalności. Są, bo wypada. Jak w Związku Radzieckim. Bo wiadomo przecież, że tak samo jak i tam było, tak i tu pan prezydent nie ma zwyczaju słuchania żadnych rad z radą miejską włącznie. W myśl zasady, którą czasami przypomina głosem dumnego bojara: to mnie ludzie wybrali… Dobra, miałem o tym już nie wspominać, ale bez tego model rządów we Wrocławiu może być niepełny. W moim poprzednim wcieleniu zawodowym, podczas naszego pierwszego spotkania w ratuszu, zaraz po powitaniu na stół rzucone zostały wydruki i położono pendrive, a w moją stronę padły dość oschłe słowa: tu ma pan poradnik i wskazówki jak pisać i jakich używać określeń… To w ramach „komunikacji inkluzywnej”, by „nikogo nie urazić”.

Nie sądziłem, że kiedyś zacytuję Putina. Ale jakoś tak jest w konwencji tych dzisiejszy rozważań, a i „w tym temacie” może być chyba autorytetem, brrr… jak w przypadku tego polityka brzmi to niestosownie: „Każdy, kto nie tęskni za Związkiem Radzieckim, nie ma serca. Każdy, kto chce jego powrotu, nie ma mózgu”. Ja naprawdę nie chcę nikogo urazić. To Putin.

Oceń publikację: + 1 + 38 - 1 - 35

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~garym 2021-12-10
    09:22:03

    20 14

    kiedy masz ambicje zdobyć Pulitzera, albo chociaż Grand Press, a przypadła ci rola naczelnego lokalnej witryny internetowej.
    Panie Franas, nie idź tą drogą, bo zgubisz zarówno siebie, jak również ten portal.

  • ~mesjasz narodu polskiego 2021-12-10
    12:55:17

    18 10

    5 lat dla utworzenia ZSRR, ale UE istnieje już znacznie dłużej. I podobnie jak przy USA, nie od razu każdy kraj musi być od początku częścią składową tych nowych Stanów Zjednoczonych.
    I jeśli UE nie zbudowano na kompromisach, to nie wiem co.
    Autor przeczy sam sobie w tym felietonie.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.