Wiadomości

Olog-hai, MPK, Muminki i inne takie trolle

2022-03-04, Autor: Arkadiusz Franas

Nigdy nie przepadałem za twórczością Tolkiena. Może z tego powodu, że od zawsze wiedziałem, iż świat polityków i urzędników to najlepsze fantasy jakie ktokolwiek zdołał stworzyć. Wielu mnie nie zawiodło, ich kreatywność nawet w tak trudnym czasie jak obecny, to wycieczka w najkoszmarniejsze mroki tego świata.

Reklama

Będąc jeszcze młodym trollem myślałem, że to najczarniejsze fantasy przydarzyło mi się gdy upadał PRL. O ja naiwny! Dopiero XXI wiek pokazał możliwości tego zjawiska. Może dlatego, że podobnie jak i we wrocławskim ratuszu, do władzy co rusz dobierają się polityczne dzieci aktywistów czasu Polski Ludowej i umiłowanego przez tych aktywistów Związku Radzieckiego. A te „dzieci” działają sobie w Lewicy, która zastąpiła SLD, który zastąpił SDRP, która zastąpiła PZPR. Znaczy: Lenin wiecznie żywy i jego metody też.

Tyle tytułem historycznego wstępu, bo czas zdradzić, co ja dziś tak z tym trollem. Otóż wrocławski magistrat przyjął zasadę, by tak nazywać teraz każdego, kto skrytykuje jakiekolwiek jego działania. Więcej, nazywa nieprawomyślnych rosyjskimi trollami. I tu się robi niebezpiecznie, ale wiadomo, w tym urzędzie takiego myślenia nie ma.

Najświeższy przypadek takiego epitetu pojawił się, gdy opisaliśmy kuriozalny sposób, w jaki ratusz zarządził zwolnienie z opłat za przejazd MPK obywateli Ukrainy. Cel szlachetny, wykonanie wrocławskie. Jak wiadomo Wrocław powoli staje się miastem „prywatnym” dwóch panów: prezydenta Jacka Sutryka i jego faworyta w randze prezesa MPK Krzysztofa Balawejdera.

Pomijając wszelkie reguły demokratycznego samorządu, jeden wziął chorągiewkę z flagą ukraińską, drugi przywdział szalik w takich barwach i nakręcili sobie filmik. Stojąc na tle tramwaju ogłosili, że komunikacja dla obywateli napadniętego państwa za darmo!

Jak to się dzieje w normalnych gminach? W tym samym czasie doświadczony samorządowiec, prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, rzeczowo ogłosił: „Jutro na sesji Rady Miasta zaproponuję przyjęcie uchwały, która umożliwi uchodźcom z Ukrainy darmowe przejazdy komunikacją miejską w Białymstoku przez rok”. Boże, tak normalnie? Bo nasi po chwili refleksji plątali się: że to nie za darmo, ale kontrolerzy będą przymykać oko (jakoś do nich nie dotarło), a to prezydent wydał zarządzenie powołując się na stan wojenny... na Ukrainie i wreszcie propozycja dotarła do rady miasta. I jak to napisaliśmy, prezes MPK się zdenerwował i puściły mu, powiedzmy hamulce. I zaczęło się wyzywanie od rosyjskich trolli i podobne „miłe” uwagi.

Jeśli idzie o mnie, to mi to bardzo wafel. Ale obelga trafiła w moich byłych i obecnych współpracowników, którzy czasami wykonują już kompletnie inne zawody. W takich czasach mówienie o nich „rosyjscy trolle” może ściągnąć na nich po prostu niebezpieczeństwo. Poza tym, gdyby nadal stosowano „Polski kodeks honorowy” Władysława Boziewicza, to mielibyśmy do czynienia z trzecią kategorią obrazy: „obraza bardzo ciężka - rękoczyn, hańbiące posądzenie uwłaczające czci danej osoby, obraza narodu, kobiety lub rodziny”. No i zaraz po takiej klasyfikacji despektu jest mowa o wyborze broni... Ale to już nie te czasy, poza tym autor obelg co najmniej z kilku powodów, Boziewicz wylicza bodajże 29, znalazłby się w gronie ludzi, wobec których te zapisy nie mają zastosowania.

Więc proszę bardzo, ja chętnie, mogę być trollem, bo tak naprawdę to zawsze uważałem te stwory Tolkiena za nawet sympatyczne, a już zupełnie i bez problemu mógłbym być trollem podgatunku Olog-hai, który w  przeciwieństwie do zwykłych trolli nie bał się słońca i odznaczał się inteligencją. A i pamiętajmy - trollami były również Muminki.

Oczywiście nie muszę dodawać, że prezesowi MPK w tych niemiłych słowach mocno sekundowali jego podwładni i przyjaciele z ratusza. Na czele z jednym z największych inspiratorów przeróżnych fal hejtowania, czyli doradcą społecznym prezydenta Wrocławia ds. tolerancji i przeciwdziałania ksenofobii Bartłomiejem Ciążyńskim, czego kilkukrotnie doświadczyłem.

To w ratuszu. A w Sejmiku, gdzie wydawało się, że na czas wojny zapanowała pełna zgoda i radni z różnych opcji skupili się na koordynowaniu pomocy, też nastąpiło jakieś ożywienie. Ulubiony harcownik z grona opozycji, szef klubu KO Marek Łapiński, jeszcze w czwartek do południa cieszył się, że taka piękna współpraca. Było cacy, ale po południu, nagle się ocknął niczym Zagłoba po drzemce po sporej ilości miodu i wszczął larum: „Obserwujemy skoordynowany atak na polskich samorządowców, którzy są na pierwszym froncie pomocy dla Ukrainy i uchodźców. Stosowane metody są wzięte żywcem z ruskiej propagandy. Dobrze, że PAD spotyka się dziś z @trzaskowski_i samorządowcami. Trzeba przeciwdziałać”. P

onieważ w tym momencie tarzam się ze śmiechu, to tym razem nietypowo prawo do puenty oddam redaktorowi Marcinowi Torzowi z „Super Ekspressu”. Jak wynika z poufałej formy wypowiedzi zna trochę pana radnego i Markowi Łapińskiemu odpowiedział: „Atak na samorządowców? Co masz na myśli? W każdym razie nie pisz proszę, że samorządowcy są na pierwszej linii frontu, bo to nie jest prawda. Pomagają, to piękne, ale na pierwszej linii to są polskie służby i wolontariusze, którzy są na granicy, a nie na żałosnych fotkach na FB”.

Myślę, że odpowiedział nie tylko panu Łapińskiemu.

Oceń publikację: + 1 + 27 - 1 - 14

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.