Wiadomości

Rozpoczął się proces policjantów w sprawie zmarłego na komisariacie Igora Stachowiaka [ZDJĘCIA]

2018-07-12, Autor: Marta Gołębiowska

Proces w głośnej sprawie śmierci na wrocławskim komisariacie jest już w toku. W czwartek w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu wyjaśnienia złożył jeden z oskarżonych policjantów, który 15 maja 2016 roku użył wobec Igora Stachowiaka paralizatora. Krótko po tym 25-latek zmarł.

Reklama

Na pierwszej rozprawie, otwierającej proces w sprawie Igora Stachowiaka, stawił się tylko jeden z czterech policjantów z komisariatu Wrocław Stare Miasto przy ul. Trzemeskiej, oskarżonych o przekroczenie uprawnień i złamanie praw podczas interwencji 15 maja 2016 roku nad ranem. Mimo to sędzia Krzysztof Korzeniewski, zgodnie z obowiązującymi przepisami, rozpoczął proces. 

Na sali obecni byli także rodzice Igora Stachowiaka, występujący w roli oskarżycieli posiłkowych, oraz przedstawiciele społeczni z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. 

Znęcanie się, przekroczenie uprawnień

W czwartek wyjaśnienia złożył Łukasz Rz., zawieszony w obowiązkach policjant, który użył paralizatora wobec zmarłego na komisariacie 25-latka. Nie przyznał się do winy, odmówił też odpowiadania na pytania rodziców Stachowiaka oraz ich pełnomocnika, Mikołaja Pietrzaka.

Czterej policjanci, oskarżeni w tej sprawie, usłyszeli zarzuty - przekroczenia uprawnień podczas przeszukania zatrzymanego Igora Stachowiaka w wąskiej, ciasnej toalecie, zastosowania przymusu bezpośredniego nieproporcjonalnie do stopnia zagrożenia, w chwili, gdy zatrzymany miał na umieszczonych z przodu rękach kajdanki i był pod pełną ochroną funkcjonariuszy, oraz złamania prawa do ludzkiego traktowania i zasad funkcjonowania służb publicznych. 

Dodatkowo Łukasz Rz. usłyszał zarzut trzykrotnego użycia Tasera X2, który spowodował cierpienie 25-latka poprzez przepływający przez jego ciało prąd, znęcania się fizycznego i psychicznego nad zatrzymanym oraz używania obelżywych słów. 

Oskarżony szczegółowo opisał przed sądem przebieg zdarzenia, od zatrzymania Igora Stachowiaka na Rynku aż po stwierdzenie jego zgonu na komisariacie przy Trzemeskiej. Jego zeznania trwały około dwóch godzin.

"Od początku nie współpracował"

Według Łukasza Rz. Igor Stachowiak od pierwszych chwil stawiał opór. Policjanci ok. 6 rano zostali wezwani na Rynek z powodu dziwnie zachowującego się mężczyzny. Łukasz Rz. interweniował razem z Pawłem G. Twierdzi, że Stachowiak nie chciał z nimi rozmawiać, nie chciał też pokazać dowodu osobistego. W końcu Łukasz Rz., pod wpływem jego sugestii, sam sięgnął do torby leżącej na pobliskiej ławce i sprawdził tożsamość Igora. Okazało się, że jest on osobą poszukiwaną. Z relacji oskarżonego wynika, że Stachowiak miał w kieszeni kradziony telefon, a w torbie - pałkę teleskopową. Powiedział policjantom, że w nocy w jednym z klubów pił alkohol, ale nie zażywał żadnych narkotyków.

Do pomocy w zatrzymaniu mężczyzny wezwano drugi radiowóz, którym przyjechało dwóch policjantów. Łukasz Rz. zeznał, że Stachowiak podczas zatrzymania był pobudzony i agresywny, szarpał się, dlatego też policjanci zastosowali wobec niego chwyty obezwładniające. Z wyjaśnień oskarżonego wynika, że wtedy dwa razy użył paralizatora, bo w jego odczuciu Stachowiak próbował uciec. Wtedy jego pobudzenie i agresja nasiliły się - miał podejmować próby zadawania uderzeń fukncjonariuszom. W końcu udało się go siłą przytrzymać i wnieść do radiowozu na oczach grupy gapiów.

Zatrzymany 25-latek był trasportowany na tylnym siedzeniu, w obstawie Łukasza Rz. i Pawła G. Łukasz Rz. zeznał, że Stachowiak był w radiowozie agresywny, uderzył też głową w szybę. Policjant, który prowadził pojazd, udał się następnie do szpitala z powodu bólu barku, wywołanego szarpaniną na Rynku. 

"Wpadł w szał. Chciałem nad tym zapanować"

Po tym, jak Stachowiaka udało się doprowadzić do komisariatu, został on przebadany alkomatem. Badanie wykazało, że był zupełnie trzeźwy. Oskarżony policjant mówił w sądzie, że opór mężczyzny nie słabł, a eskalował podczas próby przeszukania go w toalecie. Jak twierdzi Łukasz Rz., nie było w tamtym momencie innego pomieszczenia, do którego można było się w tym celu udać, a przeszukania w WC są tam na porządku dziennym. Wtedy właśnie Łukasz Rz. i Paweł G. poprosili o asystę Pawła P. i Adama W., dwóch pozostałych policjantów oskarżonych w tej sprawie.

- Już w drodze do toalety zatrzymany wpadł w szał. Krzyczał, próbował nas bić, uderzył głową o okafelkowaną ścianę, nie reagował na uspokajające go słowa. W toalecie pomyślałem o użyciu dodatkowego środka przymusu bezpośredniego, by opanować sytuację, w której czułem się zagrożony. W mojej ocenie zachowanie zatrzymanego zagrażało także innym policjantom i jemu samemu. Zanim użyłem paralizatora w toalecie, dwa, może trzy razy go ostrzegłem. Ze szkolenia wiedziałem, że jest to sprzęt bezpieczny, który wywołuje jedynie ból i chwilowy paraliż ciała - powiedział Łukasz Rz.

Przed tym, jak wysłał Taserem X2 trzy impulsy w "części ciała, które nie są newralgiczne", poprosił, by funkcjonariusze położyli go na podłodze. Użycie paralizatora (wbrew przepisom, bo w momencie, gdy mężczyzna miał na rękach kajdanki) uspokoiło zatrzymanego. Według zeznań oskarzonego w skarpecie Igora Stachowiaka znaleziono biały proszek i drobne kryształki, a w bieliźnie - telefon.

"Jego opór nagle ustąpił. Wezwaliśmy pogotowie"

Pobudzenie Stachowiaka miało się wzmóc po tym, jak policjanci podjęli nieudaną próbę przepięcia kajdanek do tyłu. 25-latek wyrwał się fukncjonariuszom i uciekł z toalety do pokoju, w którym przebywali inni zatrzymani (ci zostali z niego wyprowadzeni). Tutaj policjanci podjęli drugą próbę przepięcia kajdanek, przy której asystowało dwóch kolejnych policjantów.

Łukasz Rz. zeznał, że Igor Stachowiak był wtedy przytrzymywany przy podłodze z powodu agresywnego zachowania i nagle się uspokoił, zupełnie zaprzestając oporu. Jeden z oskarżonych, Paweł P., podjął się wtedy masażu serca zatrzymanego. Została też wezwana karetka pogotowia ratunkowego. Po jej przyjeździe lekarz stwierdził zgon Igora Stachowiaka.

- Ostrzegając mężczyznę przed ponownym użyciem paralizatora, użyłem słów "powtórka z rozrywki" tylko dlatego, że tak często mówię. To nie była dla mnie zabawa, nie czerpałem z tej sytuacji żadnej radości - podkreślał w sądzie Łukasz Rz.

Sprawa śmierci na wrocławskim komisariacie wywołała protesty na ulicach, natomiast po roku ukazał się wstrząsający reportaż Superwizjera TVN. Na lipiec zostały wyznaczone cztery kolejne rozprawy. Policjantom grozi do pięciu lat więzienia. 

Zobacz galerię

Oceń publikację: + 1 + 5 - 1 - 126

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~Tomas Syrel 2019-06-14
    01:01:06

    10 3

    to scierwokorzeniowski to jest kpina z was debili polskich

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.