Sport

Śląsk znów zwycięski

2010-11-21, Autor: Łukasz Maślanka
Piłkarze Śląska Wrocław wygrali w sobotę czwarte spotkanie z rzędu. Kolejną ofiarą zespołu Oresta Lenczyka padł Ruch Chorzów, który przegrał przy Oporowskiej 2:1.

Reklama

Sobotni mecz zaczął się od przyjemnej uroczystości. Obrońca Śląska Piotr Celeban odebrał od władz klubu pamiątkowy trykot z nr. 100. Na pamiątkę setnego meczu w barwach wrocławskiej ekipy, który przypadł właśnie na potyczkę z chorzowskim Ruchem. Po tej fecie na boisku już tak miło nie było. A już na pewno nie dla “Niebieskich”. Śląsk dobrze wszedł w to spotkanie i atakował od pierwszego gwizdka. Chorzowianie zaś grali chaotycznie i zupełnie nie mieli pomysłu na grę w ataku. Podopieczni trenera Oresta Lenczyka mogli pokusić się o to, by ukoronować przewagę golem. Dobre okazje strzeleckie zmarnowali jednak Łukasz Gikiewicz i Vuk Sotirović.

Im dłużej trwała pierwsza połowa, tym Ruch grał lepiej. Z każdą minutą rozkręcali się środkowi pomocnicy chorzowian, którzy coraz lepiej organizowali grę swojego zespołu. Mimo to, wrocławianie nadal byli zespołem lepszym i wypracowali sobie znakomitą okazję bramkową.


W 23.minucie w polu karnym Przemysław Kaźmierczak sprytnie odegrał piłkę do Łukasza Gikiewicza, a jego strzał ręką zablokował obrońca Ruchu. Sędzia Lyczmański chwilę się zastanawiał, ale w końcu podjął decyzję - rzut karny dla Śląska! Szkoda tylko, że zmarnowany. Kaźmierczak posłał bowiem piłkę zdecydowanie za daleko od słupka bramki “Niebieskich” i musiał obejść się smakiem.

Niewykorzystana przez Śląsk “jedenastka” była w zasadzie ostatnim wartym zapamiętania akcentem pierwszej połowy spotkania. Co prawda, w 41. minucie Sotirović nie trafił do siatki, strzelając niemal z linii bramkowej. Ale nie ma co krytykować Serba, bo w meczu z Ruchem solidnie się napracował i można powiedzieć, że to fatalne pudło odpracował w inny sposób.

O wiele więcej na murawie działo się po przerwie. Po wznowieniu gry, Ruch atakował znacznie śmielej. Chorzowianie mogli pokusić się nawet o gola, ale dwie niezłe okazje zmarnował Maciej Jankowski. Ruch trafił jednak do siatki. Tyle, że do własnej. W 63. minucie Sebastian Mila dośrodkował w pole karne, a tam - skądinąd w świetnym stylu - swojego bramkarza pokonał pomocnik chorzowian, Wojciech Grzyb. Jak mawiają, był to gol z gatunku “stadiony świata”. Choć pewnie Grzyb nie będzie dumny z tego trafienia.

Pechowo stracony gol wytrącił “Niebieskich” z uderzenia i na kolejną bramkę Śląska kibice nie musieli długo czekać. Następny powód do radości dostali osiem minut później. Tym razem na listę strzelców wpisał się Piotr Celeban, który uczcił w ten sposób swój setny mecz w barwach wrocławskiej ekipy. A przy okazji wynagrodził sobie kontuzję nosa, złamanego chwilę wcześniej w starciu z jednym z rywali. Trener Ruchu Waldemar Fornalik narzekał jednak po meczu, że Celeban w tej sytuacji był na spalonym. I chyba miał rację, bo podanie Mili z rzutu wolnego, które przyniosło gola, przedłużył jeszcze Gikiewicz, przez co stoper Śląska akcję “spalił”. Sędzia Lyczmański tego jednak nie zauważył i gola uznał.

Ruch zdołał odpowiedzieć Śląskowi golem. W 79. minucie z rzutu wolnego ładnie przymierzył Andrej Komac i pewnie pokonał bezradnego Mariana Kelemena. Na więcej chorzowian nie było jednak stać. Po stracie gola, Śląsk wziął sprawy w swoje ręce i nie pozwalał rywalowi na wiele, umiejętnie rozbijał też jego ataki. Zabrzmi to może dość osobliwie, ale piłkarzom Ruchu przeszkadzały też dziwne siły. Być może nadprzyrodzone, a na pewno nieznane. Dlaczego? Bo w ostatniej minucie gry, gdy chorzowianie prowadzili kontratak i rozgrywali akcję pod polem karnym Śląska, ktoś wrzucił na murawę drugą piłkę. I sędzia Lyczmański musiał grę przerwać.

- Wybicie drugiej piłki na boisko w trakcie naszej akcji to chamstwo na poziomie okręgówki - złościł się po meczu trener Waldemar Fornalik.

Kto się tak brzydko zabawił - kibice, a może ktoś z ławki rezerwowych wrocławskiej ekipy? Tego nie wiadomo. Orest Lenczyk zarzekał się też, że piłki na boisko nie rzucał, a jego piłkarze rozgrzewali się przy linii bocznej.

Chwilę po tym kuriozalnym i - co by nie mówić - żenującym incydencie, Adam Lyczmański zakończył spotkanie. Zrobił to po strzale ostatniej szansy Piotra Stawarczyka, który pewnie obronił Kelemen. Dzięki zwycięstwu nad Ruchem Chorzów, Śląsk zainkasował kolejne trzy punkty i powiększył swój ligowy dorobek do 19 “oczek”. Był to ostatni mecz wrocławian na stadionie przy Oporowskiej w tym roku. Przed piłkarzami Śląska jeszcze dwie ligowe potyczki - ostatni mecz rundy jesiennej z Arką w Gdyni, a także potyczka z Jagiellonią w Białymstoku, rozegrana awansem z rundy wiosennej. Ekstraklasa powróci do Wrocławia pod koniec lutego 2011 r.

Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 2:1 (0:0)
Bramki: W. Grzyb (63.-sam.), Celeban (71.) - Komac (79.).

Ślask Wrocław: Kelemen - Socha, Celeban, Fojut, Spahić - Sobota (86. Wołczek), Sztylka, Kaźmierczak, Mila - Gikiewicz (90. Ćwielong), Sotirović (72. Jezierski).
Ruch Chorzów: Perdijić - Nykiel, Stawarczyk, Sadlok, Bronowicki (89. Piech) - W. Grzyb (78. Świerblewski), Malinowski, Straka, Komac, Zając (69. Olszar) - Jankowski.

Żółte kartki: Spahić - Bronowicki, Nykiel, Sadlok, Stawarczyk, Malinowski.
Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).
Widzów: 8000.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1293