Sport
Wyborne przełamanie! Śląsk pokonał Zagłębie Lubin 2:1 [RELACJA, ZDJĘCIA]
Śląsk Wrocław w końcu odniósł zwycięstwo przed własną publicznością! Podopieczni Mariusza Rumaka wygrali 2:1 z Zagłębiem Lubin w spotkaniu 15. kolejki Lotto Ekstraklasy. Bramki dla WKS-u strzelili Lasza Dwali i Alvarinho, natomiast bramka dla Miedziowych padła po samobójczym trafieniu Kamila Dankowskiego.
Na ten moment kibice Śląska Wrocław musieli długo czekać. Dopiero na początku listopada ich ulubieńcy w końcu wygrali pierwszy w tym sezonie mecz na własnym boisku! Na osłodę jednak wrocławscy piłkarze zafundowali fanom zwycięstwo nad znienawidzonym rywalem, czyli Zagłębiem Lubin. Śląsk wygrał 2:1, choć przegrywał przez prawie całe spotkanie.
Zobacz także
W 88. minucie meczu kibice na Stadionie Wrocław oszaleli z radości! Takich wiwatów na tym obiekcie dawno już nie słyszeliśmy. Wszystko dlatego, że gola na 2:1 dla Śląska strzelił Alvarihno. Akcję rozpoczął Łukasz Madej, dogrywając precyzyjnie piłkę w pole karne rywala. Tam powalczył o nią wprowadzony na boisko kilka minut wcześniej Mariusz Idzik, a bramkarz Zagłębia Martin Polacek wyszedł do dośrodkowania jakby bez przekonania i minął się z piłką. Futbolówka powędrowała w stronę bramki Zagłębia, a Alvarihno z całej siły wepchnął ją do siatki.
W tym momencie nie tylko kibice oszaleli z radości. Szczęśliwego strzelca fetowała cała drużyna Śląska, łącznie z rezerwowymi. Nawet bramkarz Lubos Kamenar pognał sprintem przez całe boisko, aby pogratulować Portugalczykowi udanej akcji.
Do końca meczu zostało tylko kilka minut, Śląsk szczęśliwie objął prowadzenie, a oba zespoły włożyły w to spotkanie mnóstwo sił. I Zagłębie nie potrafiło już doprowadzić choćby do remisu, ponosząc pierwszą w tym sezonie porażkę poza własnym stadionem. Dla Śląska też był to pierwszy raz, wspomniany zresztą na początku tekstu: dopiero w listopadzie zespół trenera Mariusza Rumaka zgarnął komplet punktów na własnym obiekcie.
Przed meczem było oczywiste, że w derbach Dolnego Śląsku nikt nie będzie brał jeńców. To miał być mecz walki, a drużyna, która obejmie prowadzenie, łatwo go nie odda. W tym kontekście można było mieć lekkie obawy, jak z ciężarem gatunkowym tego spotkania poradzi sobie Śląsk. Bo w pierwszym składzie mecz rozpoczęło w Śląsku ośmiu obcokrajowców, a dla kilku z nich były to pierwsze dolnośląskie derby. A wiadomo, że w kontekście trwającej od lat gorącej nienawiści między fanami Śląska i Zagłębia w takim spotkaniu trzeba dać z siebie absolutnie wszystko.
Ten pesymistyczny scenariusz został uzupełniony o kolejny zły dla Śląska rozdział już w 6. minucie gry. Wtedy bowiem lubinianie wyszli na prowadzenie. Z prawej strony boiska dobrą piłkę w pole karne posłał Arkadiusz Woźniak. Po futbolówkę rzucił się Lubos Kamenar, ale minął się z nią, do piłki dopadł Jarosław Kubicki i mocno uderzył, trafiając jeszcze w Kamila Dankowskiego. Efekt? 1:0 dla Zagłębia Lubin.
Po stracie gola Śląsk zareagował pozytywnie. Widać było, że drużynie bardzo zależy na zwycięstwie w tym meczu. Wrocławianie przez większą część pierwszej połowy prezentowali się lepiej od Zagłębia. W ich grze raził jednak brak dokładności, przez który sporo nieźle zapowiadających się akcji kończyło się stratą piłki i kontratakiem lubinian. W ten sposób wrocławianie sami dokładali sobie schodów pod górę, bo mieli wystarczająco dużo problemów z przebiciem się przez mądrze ustawiające się na boisku Zagłębie. Celność strzałów Śląska też wołała o pomstę do nieba. Sam Kamil Biliński do przerwy zmarnował tak dużo sytuacji strzeleckich, że mógłby obdzielić je na kilka następnych meczów.
Zagłębie zaś mogło podwyższyć prowadzenie po strzałach Martina Nespora i Łukasza Piątka. Zespół trenera Piotra Stokowca miał jednak podobny problem, jak gospodarze: rozregulowane celowniki.
Po przerwie tempo gry siadło. Zwłaszcza Śląskowi jakby brakowało mocy, bo Zagłębie od pierwszych chwili po powrocie na murawę z szatni zabrało się do roboty. I trzeba przyznać, że wrocławianie mieli sporo szczęścia, bo bardzo groźnie uderzał Łukasz Janoszka i Martin Nespor. Gdyby któremuś z lubinian udało się przymierzyć lepiej, Śląsk znalazłby się w dużych opałach.
Do mniej więcej 65. minuty gry Śląsk był coraz bardziej niemrawy, bezproduktywny i irytujący. Mizernie prezentował się zwłaszcza Łukasz Madej, którego obecność na boisku stawała się coraz bardziej dyskretna. Lubinianie zaś w miarę pewnie kontrolowali to, co dzieje się na boisku. Coś jednak drgnęło w Śląsku, gdy na boisku zameldował się Sito Riera, który zastąpił coraz bardziej niemrawego Ryotę Moriokę.
Z Hiszpanem w składzie wrocławianie jakby się przebudzili i w 71. zapracowali na remis. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, gola na remis strzelił Lasza Dwali. Tutaj trzeba jednak dodać, że Gruzin dostał prezent od sędziego. Bo podanie, po którym pokonał Martina Polacka dostał, będąc na spalonym. I co tu dużo pisać: tego gola nie powinno być.
Po wyrównaniu wyniku, Śląsk zaczął mocno naciskać rywala. Po kilku minutach o gola mógł się pokusić Biliński, ale kolejny raz w tym meczu zmarnował niezłą sytuację. Zagłębie skupiło się na rozbijaniu ataków rywala i radziło sobie z tym nieźle, a Śląsk bił w lubiński mur. Konsekwencja jednak się opłaciła i w 88. minucie po golu Alvarihno wrocławianie zdołali zapewnić sobie zwycięstwo.
Zwycięstwo nad Zagłębiem jest dla Śląska szczególnie cenne. Po pierwsze dlatego, że w końcu wygrywając u siebie wrocławianie zdjęli z siebie kawał ciążacej na nich presji. Po drugie zaś dlatego, że trzy punkty zdobyte na "Miedziowych" dały im awans do górnej ósemki tabeli Lotto Ekstraklasy. I jest pewne, że Śląsk zostanie w niej co najmniej do następnej ligowej kolejki. Wrocławianie mają bowiem 21 pkt. na koncie i zajmują siódme miejsce w ligowej stawce. Tę kolejkę spotkań zamknie bowiem mecz Legii Warszawa z Cracovią. Jeśli wygrają legioniści, będą mieli 22 "oczka" i wskoczą do górnej ósemki, wypychając z niej Arkę Gdynia, a Śląsk wyląduje na ósmym miejscu. O kolejne ligowe punkty Śląsk powalczy 20 listopada - w Poznaniu zmierzy się z Lechem.
Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin 2:1 (0:1)
Bramki: Dwali (71.), Alvarinho (88.) - Dankowski (6. - sam.).
Śląsk Wrocław: Kamenar - Dankowski, Celeban, Dwali, Augusto - Grajciar (59. Alvarihno), Kokoszka, Filipe Goncalves, Morioka (65. Sito Riera), Madej - Biliński (84. Idzik).
Zagłębie Lubin: Polacek - Todorovski, Guldan, Jach, Cotra (57. Dziwniel) - Tosik (62. Starzyński), Kubicki, Piątek, Woźniak, Janoszka (80. Buksa) - Nespor.
Żółte kartki: Augusto, Filipe Goncalves - Cotra, Nespor.
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: ok. 11 tys.
Zobacz także
Komentarze (0):
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert